Bardzo długo nie mogłam doczekać się tego, aż premierę będzie miała ostatnia książka Santy Montefiore o życiu rodu Deverillów. Doczekałam się! Podobnie jak poprzednimi częściami, tak i „Ostatnim dekretem Deverillów” jestem całkowicie oczarowana. Spotykamy wszystkich wcześniej znanych bohaterów, ale pojawia się wiele nowych. Jednak przede wszystkim poznajemy odpowiedzi na pytania, które nurtowały już od pierwszej książki.
Ostatni tom to prawdziwa eksplozja emocji. Są kontynuowane wszystkie poprzednie wątki i występuje sporo zupełnie nowych. Czasem autorka zaskakuje, a czasem z tego napięcia mamy ochotę zawołać do bohaterów, by coś zrobili albo czegoś nie robili, bo skończy się to źle. Większy udział mają również duchy, w końcu to od zagarnięcia ziemi O’Learych i przeklęcia męskich przodków Deverillów wszystko przed wiekami się zaczęło…
Stara miłość, nowi bohaterowie
Wydarzenia ostatniej części rozgrywają się w dużej mierze u progu i w trakcie II wojny światowej. Trzy główne bohaterki, czyli Kitty Deverill, Celia Deveriill i Bridie Doyle są obecnie dojrzałymi kobietami, których dzieci wstępują w dorosłość. Nadal bolą stare zadry, a powiązania rodzinne i intrygi, sprawiają, że cała historia jest niczym wenezuelska telenowela. Bridie jest hrabiną di Marcantonio, która kupiła Castle Deverill. Kitty Deverill wychowuje dzieci z Robertem i jest pogodzona z życiem, aż do Irlandii wraca jej wielka miłość Jack O’Leary, który również ma rodzinę. Do tego dochodzi Marta szukająca w Ballinakelly matki, która miała ją porzucić w klasztorze.
Huczne zakończenie „Kronik Deverillów”
Jak wspomniałam dzieje się bardzo wiele i nie raz będziecie czytać z wypiekami na twarzy. Nie chcę zdradzić zbyt wielu szczegółów, ale po lekturze całości mogę powiedzieć, że natura zatacza krąg. Dotyczy to i ludzi i duchów, które odgrywają w tej serii bardzo dużą rolę. Całą serię uwielbiam, toczy się na przestrzeni kilkudziesięciu lat i jest fantastyczną i pełną zwrotów sagą. Niewiele książek tak pokochałam jak „Kroniki Deverillów”, więc nie mogę nie polecić lektury.
„Bracia Maggie przyszli do niej z zaświatów i stojąc wraz z innymi żałosnymi duszami przy oknie do tego świata, opowiedzieli szczegółowo o swojej śmierci od ognia, ciosów pałką i miecza. Ojciec Maggie zginął na wzgórzach, zaszlachtowany jak zając we wrzosach. Jego córki zostały całkiem bez opieki, bezradne jak żebracy […]
Rzeczywiście, przynajmniej miały swoją ziemię. Ale Barton Deverill, pierwszy lord Deverill z Ballinakelly, odebrał im nawet i to; odebrał im wszystko i pozostawił z niczym”.
Za egzemplarz do recenzji dziękujemy:
3 Replies to “Ostatnie spotkanie z Deverillami”