Istnieją książki, które w sercu czytelnika pozostawiają ślad na całe życie, które po przeczytaniu ostatniej strony powodują problemy z oddychaniem z powodu wzruszenia, rozgoryczenia, wściekłości, bo nie takie powinno być zakończenie tej historii. Wywołują w nas burzę myśli i uczuć, z którymi trudno sobie od razu poradzić. Książka „Gwiazd naszych wina” autorstwa Johna Greena zdecydowanie do nich należy.
Ten tytuł czekał na mnie dość długo. Nie lubię sięgać po coś, tylko dlatego, że jest na to moda. Odleżała swoje, aż w końcu nadeszła na nią pora. Została pochłonięta po prostu jednym tchem. Tej książki nie da się inaczej przeczytać, John Green po prostu nie pozwala nam się od niej oderwać, dopóki pod naszymi palcami nie znajdzie się ostatnia strona.
Szesnastoletnia Hazel Grace Lancaster jest chora na nieuleczalny typ raka tarczycy, który postanowił się zasiedlić również w jej płucach. Dzięki eksperymentalnej terapii i butli tlenowej, do której jest dosłownie przywiązana, a dzięki której oddycha, może prowadzić stosunkowo normalne życie nastolatki. Podczas jednego ze spotkań grupy wsparcia dla młodzieży chorej na raka, poznaje Augustusa Watersa, osiemnastolatka, któremu rak kości pozostawił niemiłą pamiątkę w postaci protezy nogi. Jednak ma on to szczęście, że od czternastu miesięcy choroba nie daje znaku o sobie.
Między nimi zaczynają rodzić się nić porozumienia oraz uczucia, przed którymi próbuje bronić się Hazel, mając świadomość, że jej dni są policzone i nie wiedząc kiedy nastąpi ich koniec. Jak sama mówi, nie chce być granatem, który wybuchając zrani bliskich wokół niej. Woli nie angażować się, by ograniczyć ofiary do minimum. Augustus jednak nie odpuszcza, a pomaga mu w tym ich wspólna ulubiona powieść „Cios udręki”, która, zaprowadzi ich w daleką podróż aż do Amsterdamu, by spotkać się z jej autorem, Peterem Van Houtenem. Niestety tam kończy się to młodzieżowe love story i na nowo zaczyna się pisać ich wspólna, niestety smutna i zaskakująca historia.
„To nie jest książka o raku, bo książki o raku to lipa”
John Green „Gwiazd naszych wina”
Właśnie tak jest z powieścią Johna Greena. Ta podstępna i nieustępliwa choroba, wbrew pozorom nie jest najważniejszym tematem książki. To opowieść o miłości, przyjaźni, poświęceniu, spełnianiu marzeń, mimo przeszkód stawianych nam przez życie. Niech nikogo nie zmyli kwalifikacja powieści do kategorii literatury młodzieżowej. To książka, którą powinien przeczytać absolutnie KAŻDY człowiek bez względu na wiek. Dla każdego może być motywacją do tego, by zrobić coś ważnego, póki jeszcze jest na to czas.
„Czasami trafiasz na książkę, która przepełnia cię dziwną ewangeliczną gorliwością oraz niezachwianą pewnością, że roztrzaskany na kawałki świat nigdy już nie będzie stanowił całości, dopóki wszyscy żyjący ludzie jej nie przeczytają. Ale są też dzieła takie jak to, o których możesz opowiadać innym, książki tak rzadkie i wyjątkowe, i twoje, że dzielenie się nimi wydaje się niemalże zdradą.”
John Green „Gwiazd naszych wina”
Ten cytat wydaje się stanowić idealne podsumowanie tej powieści. Sięgnijcie po nią i sami przekonajcie się o jej wyjątkowości. Ostrzegam jednak, że czytanie jej grozi wylaniem z oczu morza łez. A jeśli książka „Gwiazd naszych wina” podbije Wasze serce, polecam obejrzeć jej ekranizację, która również wyciśnie z Was hektolitry łez.
Okładka pochodzi z portalu Lubimyczytać.pl
One Reply to “,,Będę dziś żył najlepiej, jak potrafię !” – John Green „Gwiazd naszych wina””