Poszukujecie swojej drogi i miejsca na ziemi? Szukacie inspiracji? Przedstawiamy Wam rozmowę z Katarzyną Załużną, która obala wszelkie mity Matki Polki. O sobie mówi, że z natury jest introwertyczna, a obcowanie z naturą daje jej wytchnienie, ciszę, samotność, odpoczynek, których tak często brakuje, a których tak bardzo potrzebuje będąc niemal notorycznie zabieganą i zatroskaną mamą. Fascynuje ją fotografia i psychologia. Jaki daje efekt to połączenie? Przeczytajcie i zobaczcie sami.
Jak trzeba mieć piękną duszę, żeby widzieć takie detale?
Ja postawiłabym całkiem przewrotne pytanie: jak trzeba mieć niedoskonałą duszę, aby widzieć takie detale?;) Odpowiedziałabym na nie tak: będąc świadoma własnych ułomności, moim dopełnieniem jest próba wychwytywania doskonałych momentów, a detale spełniają szczególną rolę, aby je wyeksponować.
Czym jest dla Ciebie przyroda?
Przyroda jest dla mnie azylem, odnajdywaniem wewnętrznego spokoju i ciszy. Wprowadza równowagę w moją chaotyczną osobowość, a poprzez swoją tajemniczość stanowi dla mnie pewnego rodzaju Sacrum – wprost niewyczerpane źródło inspiracji. Bardzo często podczas wykonywania zdjęć, tak integruję się z nią, że w zimne dni, po zakończonej sesji, dopiero w trakcie powrotu, odczuwam ból skostniałych palców nóg i rąk.
Co odczuwasz, kiedy wykonujesz fotografię?
Wiele zależy od tego, gdzie jestem i co fotografuję. Jeśli przyrodę – wpierw poznaję ją, obserwuję, dotykam, poszukuję pożądanego światła, badam. Na jej łonie czuję się kobieca, wolna, pełna wdzięku i swobody. Gdy podczas ciężkiego dnia odcinam się od codzienności udając się na łąki, wracam zrelaksowana, zregenerowana, pełna radości, życia i optymistycznego nastawienia.
Podczas fotografowania ludzi uruchamiam zupełnie inne zmysły, inne pokłady energii. Przede wszystkim najpierw muszę poczuć mentalnie modela, aby uchwycić odpowiedni moment w jego spojrzeniu, geście. Portret jest dla mnie trudniejszy – wymaga większego nakładu pracy, myślenia nad kadrem, panowania nad światłem, tworzenia psychologicznego wizerunku danej osoby. Każda z postaci odsłania w spojrzeniu swoją własną opowieść i to próbuję uchwycić. Każdy portret jest równocześnie moim autoportretem, ponieważ to na ludziach projektuję własne emocje, stan ducha i psychiki.
Jeśli jestem smutna, dostrzegę w modelu nostalgię i ją uwiecznię na fotografii, jeśli aktualnie w ciągu dnia przeżyłam wielką radość, będę ją odnajdywać w drugim człowieku lub w symbolice przyrody – co często odbywa się na polu podświadomym.
Kiedy podjęłaś decyzję o rodzaju zdjęć, jakie będziesz wykonywać? Czy Twoją decyzję namalowały emocje? Skąd w Tobie zamiłowanie do fotografii?
W momencie, gdy podczas wykonywania zdjęć mojej siostrzenicy (w trakcie Świąt Wielkanocnych) poczułam cudowną„magię chwili”. Po intymnym spotkaniu z „tą chwilą” rozpoczęłam proces próby odtwarzania jej. Robiłam to często w głowie, w trakcie różnych okoliczności, nawet bez aparatu.
Silnie uaktywniła się moja potrzeba odnajdywania swoich emocji w innych – chciałam je koniecznie wyrażać wizualnie – poprzez obrazy. Chwile później zaczęłam dość intensywnie fotografować moje dzieci, a ponieważ byłam niedoświadczona, a dzieci ruchliwe i rozbiegane, postanowiłam szlifować warsztat fotografując „posłuszne” kwiatki, które nie uciekały mi sprzed kadru. Namiętnie pracowałam nad kadrem, światłem, kompozycją. Podpytywałam najlepszych o poprawność moich zdjęć, oglądałam zdjęcia na różnorodnych foto-portalach, aby uwrażliwić oko na piękno. Czytałam też wiele na ten temat, ale obiektywem sprawnie zaczęłam się posługiwać dopiero w trakcie praktyki, żadna teoria na nic się nie zda bez treningu.
Zaczęłam coraz mocniej czuć to, co robię. Chcąc poznać efekty mojej pracy, publikowałam zdjęcia na portale i grupy fotograficzne, które po jakimś czasie zaczęły je wyróżniać, co mnie mobilizowało do dalszej pracy. Niektóre z nich – ku miłemu zaskoczeniu, zostały docenione i opublikowane w czasopismach Foto-Kurier, National-Geographic, a także zaakceptowane w magazynie internetowym PhotoVogue.
Pociąg do postrzegania i utrwalania ulotnych chwil odziedziczyłam po babci ze strony mamy. Babcia prowadziła bogate życie społeczno-artystyczne w wielu dziedzinach. Pisała wiersze, śpiewała w teatrze muzycznym, tańczyła i prowadziła szkolę baletową, także ten świat przenikał w mojej rodzinie od dawna. I tak sobie myślę, że być może właśnie temu zawdzięczam tę małą iskierkę duszy artystycznej.
Czy pomaga wrażliwość?
Zdecydowanie pomaga, choć czasem przechodzi w stan sensytywny, co paradoksalnie potrafi być ogromnym dla mnie utrapieniem. Wygodniej byłoby posiadać umiejętność regulowania wrażliwości, dozowania jej odpowiednio do sytuacji. Cóż, nie jestem robotem, którego można zaprogramować i muszę sobie z tym jakoś radzić, ale z drugiej strony, gdyby nie moja wrażliwość moje fotografie nie miałyby żadnego wyrazu, w ogóle nie tworzyłabym ich.
W portrecie wrażliwość objawia się u mnie w empatii. Odczuwam wnętrze innych ludzi. Jeśli dostrzegam w nich dominację otwartości, ciepła, jakim emanują, czuję się bezpieczna i jestem wówczas gotowa wiele z siebie dać. Boję się ludzi nadmiernie pragmatycznych, agresywnych, wyjałowionych ze współodczuwania, którzy depczą z pasją „lężącego”. Takie osoby są jak wilki, doskonale wyczuwają słabość drugiego człowieka, nie pozostawiając po nim suchej nitki. To zjawisko z łatwością można zaobserwować zwłaszcza wśród dzieci, które nie panują jeszcze nad swoimi instynktami. Jestem mamą trójki dzieci – ta problematyka nie jest mi obca;)
Portret czy przyroda? Co jest Tobie bliższe?
Obie kategorie jednocześnie są mi bliskie i ważne, dlatego też skoncentrowałam się właśnie na nich. Z natury jestem introwertyczna, toteż obcowanie z naturą daje mi wytchnienie, ciszę, samotność, odpoczynek, których tak często mi brakuje, a których tak bardzo potrzebuję będąc niemal notorycznie zabieganą i zatroskaną mamą.
Przy natłoku obowiązków i różnego rodzaju problemach można się zmęczyć, zestresować i przy okazji nabawić depresji. Fotografowanie to właśnie taka moja odskocznia od trudów życia codziennego.
Ponieważ od dawna fascynuję się psychologią, portret doskonale zaspokaja moją potrzebę obserwacji innych. Podczas wykonywania zdjęć mocno skupiam się na modelu i na treści, jakie oddaje jego spojrzenie. Zdarzają się takie sesje, na których zwyczajnie nie dochodzi do wewnętrznego spotkania z osobą fotografowaną. Wtedy ujęcia są zazwyczaj niesatysfakcjonujące.
Każdy z nich (w tym i ja za obiektywem) mamy jakieś swoje ograniczenia, a nasze mentalności wcale nie muszą ze sobą pozytywnie korelować. Jeśli nie dojdzie do wyzbycia się zahamowań i blokad podczas sesji, będzie to mieć decydujący wpływ na efekt końcowy.
Aktualnie szlifuję warsztat portretu i mam nadzieję, że z czasem moje spotkania będą coraz bardziej owocne.
Jesteś szczęśliwą mamą trójki dzieci. Jak sobie radzisz z łączeniem pasji i obowiązkami, które wymusza na Tobie codzienność?
Mam duże poparcie ze strony męża, który dopinguje mojej pasji. Zdarza się, że podsuwa mi pomysły na tytuł, pomaga opiekując się dziećmi podczas mojej krótkiej nieobecności. Owszem czasem zdarzają się trudne chwile. Trójka chłopców wymaga stałego nadzoru, zaspokajania potrzeb, zaabsorbowania, pomocy przy prozaicznych czynnościach.
Moje dzieci często współpracują ze mną podczas sesji fotograficznej, choć nie zawsze. Gdy mają gorsze dni, zwyczajnie nie chcą stanąć przed obiektywem, błaznują, uciekają. Wtedy odstawiam aparat mówiąc sobie: „trudno, nie dziś, to innym razem”
Zadziwiającą rzeczą jest to, że będąc bezdzietna nie miałam żadnych zainteresowań, zajmowałam się mało istotnymi problemami. Dopiero dzieci nadały sens mojemu istnieniu, spowodowały, że weszłam na właściwe tory, odnalazłam siebie realizując się w fotografii.
Dzieci to boży dar. Czuję, że to zasługa tego Wyższego. Wiele małżeństw nie może mieć dzieci z różnorakich przyczyn, a ja mam ich aż troje, i za do jestem wdzięczna Bogu za to błogosławieństwo. Są też tacy, którzy zwyczajnie nie chcą mieć dzieci, obawiając się o swoje sukcesy zawodowe, czy inne dziedziny, które ich pochłaniają. Można te wszystkie sprawy: wychowanie dzieci, obowiązki i pasję, połączyć ze sobą czerpiąc z nich radość i satysfakcję. Gdy zdarzają się trudniejsze dni, które mnie osłabiają, mam świadomość, że przeminą.
Znajomi często pytają o to, jak daję radę z trójką dzieci i do tego jeszcze znajduję czas na fotografię. Twierdzą, że oni „zwariowaliby”. Jestem więc żywym dowodem na to, że można być kochającym, troskliwym rodzicem, nie rezygnując z siebie, z marzeń. Rodzice zazwyczaj w 100% poświęcają się swoim dzieciom, oddając im się bezgranicznie, a gdy te dorosną i pójdą swoimi drogami, pozostają z „ręką w przysłowiowym nocniku”.
Pragnę dla swoich dzieci jak najlepiej, ale łatwo przekroczyć tę cienką granicę i stać się nadgorliwym i toksycznym rodzicem. Miewam tendencje do nadopiekuńczości, ale moje hobby pozwala na nabranie zdrowszego dystansu w sprawach wychowania.
Moje dzieci również kiedyś dojrzeją do samodzielności i odejdą w świat, założą swoje własne rodziny. Nie chciałabym kurczowo trzymać ich związanych i zamykać na poznawanie świata. Pępowina unieruchamia dorosłych już ludzi, czyni je kalekimi, odbierając im kreatywność, dezintegruje osobowość, odbiera możliwość samorealizacji. Wszystko dlatego, że nie nauczyli się walczyć, poszukiwać rozwiązań, dążyć do sukcesów – wszystko mieli podane „na tacy”.
Myślę, że gdy moje pociechy odejdą w świat, nie zostanę osamotniona, mam swoją przestrzeń, która daje spełnienie, i która w przyszłości pozwoli na odcięcie pępowiny w odpowiednim momencie. Nie chcę uzależniać swojego jestestwa od drugiego człowieka, jak niegdyś to miało miejsce.
Czy utrwalenie danej chwili jest sposobem na zatrzymanie czasu?
Naturalnie. Myślę, że zatrzymanie chwili jest pragnieniem każdego (oczywiście mam tu na myśli pozytywne chwile). Kto z nas nie chciałby mieć urlopu, który nigdy się nie kończy? Kto nie chciałby odczuwać stale radości, miłosnych uniesień, czy chociażby być wiecznie młodym? Na pewno wielu z nas. Fotografia to taka jedna z dziedzin pozwalająca na zatrzymanie tego zjawiskowego momentu – a potem odtwarzanie go. W każdej chwili można do niego powrócić i doświadczać wspomnień i emocji.
Bardzo dziękuję za rozmowę!