„Pięć par rękawiczek” to jedna z nowości wydawnictwa Novae Res, którą napisała Mona Gin. Coś dla fanów Bridgertonów i tematyki życia w elitarnym Londynie. Romans, londyńskie elity i rządzące nimi konwenanse to tło tej lekkiej i przyjemnej lektury. Na pierwszym planie mamy miłość, walkę o samostanowienie i prawdziwą przyjaźń. Choć powieść na pierwszy rzut oka wydaje się nieco infantylna, to po przeczytaniu jej muszę stwierdzić, że umiliła mi ten czas.
Pięć młodych dziewcząt z szanowanych rodzin spędza razem wiele przyjemnych popołudniowych herbat i wspólnych spacerów. Łączy je przyjaźń i wiara w to, że wszystkim uda się odnaleźć swoje szczęście. I że każdy może wybrać własną ścieżkę.
Bohaterki
Madeline i Augusta są kuzynkami, zaś ich towarzyszki to panienki w podobnym wieku: Mary, Janny i Katherine. Wszystkie z dobrych rodzin, wszystkie niezamężne i marzące o odnalezieniu mężczyzny idealnego. Choć każda z nich jest inna, wygląda inaczej, marzą o tym samym – wybraniu dla siebie męża bez udziału rodziców i życiu na własnych zasadach.
Dzięki autorce poznajemy dziewczęta tuż przed ogromnymi zmianami, które mają wydarzyć się w ich życiu. Panienki spotkają się jak zwykle na wspólnej herbacie i eklerkach, a w tym czasie rodzice Madeline decydują właśnie o jej przyszłym życiu.
Okazuje się bowiem, że już kilkanaście lat wcześniej jej rękę obiecano wicehrabiemu Greenwoodowi. Teraz dziewczyna ma poznać swojego przyszłego męża. A będzie to dopiero początek zmian. Młode kobiety, jedna po drugiej spotkają na swojej drodze mężczyzn, którzy okażą się bardzo interesujący.
Konwenanse
Madeline, Augusta, Mary, Katherine i Janny to panny wychowywane, aby nienagannie się zachowywać, mieć dobre maniery i wiedzieć co nie przystoi damie. Co jednak gdy serce zacznie bić mocniej dla niewłaściwego człowieka? Co jeśli okaże się, że przyjaciółce zagraża niebezpieczeństwo? Czy dziewczęta zaryzykują dobre imię, aby ją ratować? Oj te dobrze urodzone damy mogą nas zaskoczyć.
„Pięć par rękawiczek” to powieść, która pozwoliła mi spędzić kilka miłych godzin. Gdyby opierała się tylko na wątku znajomości Madeline i Charlesa Greenwooda, ich poznania i planów ślubu, byłaby wręcz monotonna i przewidywalna. Są tu jednak sytuacje i zdarzenia, które dodają troszkę akcji.
Jedna z przyjaciółek dowiaduje się, że jej rodzice stracili znaczną część majątku i są zmuszeni wrócić do francuskiej rezydencji. Po wielu łzach i smutkach dziewczyna wyjeżdża. Przysyła Madeline list, z którego jednak nic nie wynika i który jest mocno zdawkowy. Madeline przeczuwa, że wydarzyło się coś złego i wraz z pozostałymi przyjaciółkami decydują się bez zgody rodziców jechać jej na ratunek. Tylko czy to słuszna decyzja?
Trudne wybory
Gdy serce młodego człowieka zaczyna bić dla kogoś szybciej, zdarza się, że porzuca dawne życie. Zostawia za sobą to, co do tej pory było bezpieczną przystanią i rusza na poszukiwania swojego nowego miejsca. A w tej powieści możemy przekonać się, dokąd taka droga może zaprowadzić. I czy prawdziwa przyjaźń to przetrwa.
„Pięć par rękawiczek” pochłonęłam w kilka godzin. Doskonale wczułam się w akcje, słysząc szelesty pięknych sukien i niemalże czując na sobie zgorszone spojrzenia londyńskiej socjety. Nie mam tej powieści nic do zarzucenia, no może oprócz jednego – czemu tak szybko się skończyła?
Polecam „Pięć par rękawiczek” fanom tego typu powieści. Myślę, że większość z nas znajdzie tu coś dla siebie. Począwszy od romansu, poprzez wierność, oddanie, łamanie zasad, elitarne konwenanse, nieuczciwych ludzi, na ucieczce i miłości kończąc. To powieść, która daje nadzieję, że mimo przeciwności losu, każdy odnajdzie swoje szczęście.
Za egzemplarz do recenzji dziękujemy wydawnictwu