„Klein i Wagner. Ostatnie lato Klingsora” Hermanna Hessego zabierają nas w osobliwą podróż – ucieczkę. Pierwsza rejterada chaotycznie podąża ku życiu, druga zmierza do przemyślanej śmierci.
Spięte w klamrę jednego wydania tytułowe opowieści niemieckiego noblisty w pozornie różny sposób podejmują wątek dojrzałości i przemijania. Jakkolwiek status quo jest niepodważalny i jednakowy dla wszystkich – wzrost i rozwój każdej jednostki ostatecznie skwitowany zostanie unicestwiającą śmiercią, pozostaje możliwość podjęcia walki o świadomie prawdziwsze i lepsze życie, bądź przeprowadzenie bilansu zysków, strat, spisanie epilogu i pogodzenie z końcem.
„Klein i Wagner”
Friedrich Klein, szanowany urzędnik, oddany mąż i kochający ojciec zaopatrzony w zdefraudowane pieniądze, rewolwer oraz fałszywą tożsamość ucieka z kraju. Napędzany porzuconymi niegdyś marzeniami, ale i lękiem, poczuciem winy i obrzydzeniem nie zauważa, iż każdy podejmowany ruch dzieje się na polu rozpaczy oraz pustki. O czym próbuje zapomnieć Klein? Kim jest prześladujący go Wagner? Czy próba rozpoczęcia nowego rozdziału życia w oderwaniu od przeszłości jest możliwa?
„Dlatego kiedyś zszedł się ze swoją żoną. Dlatego przyszła do niego żona oberżysty z wioski kiedyś, u początku jego dzisiejszej drogi, przyszła do izdebki o gołych, kamiennych ścianach, boso, w milczeniu, gnana przez strach, żądzę życia i głód pociechy. I dlatego on przyszedł do Teresiny, a ona do niego. Zawsze ten sam instynkt, to samo pożądanie, to samo nieporozumienie. I zawsze to samo rozczarowanie, ten sam dojmujący ból. Człowiek wierzył, że zbliża się do Boga, gdy tymczasem trzymał w objęciach kobietę. Człowiek wierzył, że osiąga harmonię, a tymczasem odsuwał tylko własne przewiny i niedole w odległą przyszłość, przenosił je na przyszłe istnienia!”
„Ostatnie lato Klingsora”
Klingsor, podziwiany ekscentryczny malarz znajduje się u szczytu sławy. Spala się malując i żyjąc w nieustannym, wyczerpującym ferworze. Tworząc obrazy sam żyje niejako na scenie odgrywając role artysty, kochanka, czy przyjaciela. A jednak pęd życia podszyty jest poczuciem nadchodzącej śmierci. Czy w intensywnym, szalonym życiu możliwy jest pierwiastek spokoju i przyzwolenia na odejście?
„Ów koniec bywał czasem łagodny, jak głęboki, zimowy sen bez przytomności. Czasem jednak bywał straszny; bezsensowne zniszczenie, bóle nie do wytrzymania, lekarze, żałosna rezygnacja, triumf słabości. A przy tym z biegiem czasu owo zakończenie płomiennego okresu było coraz gorsze, smutniejsze, bardziej wyniszczające. Ale i to przeżywał, i po tygodniach albo miesiącach, po męce albo odurzeniu przychodziło zmartwychwstanie, nowy żar, nowy wybuch podziemnego ognia, nowe, jeszcze bardziej płomienne dzieła, nowe, jeszcze wspanialsze upojenia. Tak było, a wtedy okresy udręki i słabości, te nędzne intermezza, szły w niepamięć. I tak było dobrze. I teraz też będzie tak, jak było już tyle razy.”
Alegorie Hessego
W „Ostatnim lecie Klingsora” przypisał autor tytułowemu artyście zabawę w dziesięciokrotne życie. Klein uzbrojony został w poczucie winy. Opowieść o Klingsorze – notabene będącym alter ego Vincenta van Gogha – w wymiarze osoby artysty rozszerzona została o pasje malarskie pisarza, jak i językowo zyskała wymiar pulsującego feerią barw i dźwięków obrazu impresjonistycznego. Jak wiele własnych historii imputował Hesse stwarzanym postaciom? Jak różnym formom i wyrazom podległy poszczególne emocje i realne wydarzenia, przepuszczone przez literacką fikcję?
Za książkę do recenzji dziękujemy