Dzisiaj chciałabym Was zaprosić nie tylko w podróż czasie, ale i przestrzeni. Wybierzecie się ze mną w okres I wojny światowej do Imperium Osmańskiego? Ostrzegam, że nie będzie to lekka przygoda, ze szczęściem w tle i sielankowym życiem. Spodziewać się możecie mrożących krew w żyłach wydarzeń, dramatu tysięcy Ormian i piekła, jakiego tylko człowiek człowiekowi może zgotować…
Kiedy zaczęłam czytać książkę „Dziedzictwo Orchana” Aline Ohanesian, jej początek zapowiadał zgłębianie rodzinnej tajemnicy, czegoś, co ekscentryczny biznesmen walczący w I wojnie światowej chce ukryć przed światem. Dziwna śmierć Kemala, któa zdaje się być zaplanowana, i jeszcze dziwniejszy testament, w którym dobrze prosperująca firma włókiennicza jest zapisana dla wnuka, Orchana, a dom, rodzinny dom, w którym mieszka Mustafa, syn Kemala i Fatma jego ciotka, zostaje zapisany zupełnie obcej kobiecie, o której nikt nic nie wie. Co ją łączyło z Kemalem? Co sprawiło, że posiadłość ma być jej? Orchan nie ma innego wyjścia, jak odnaleźć Sedę Melkonian, dowiedzieć się prawdy i sprawić, by zrzekła się testamentu. Kobietę znajduje w domu starców w Stanach Zjednoczonych, ale ta znajomość zmieni całe życie młodego Turka…
Wiele lat temu na terenie Turcji żyło wielu Ormian, co się z nimi stało? Co z pustymi do teraz domami? Autorka wprowadza nas w mroczne i przemilczane wydarzenia. Bardzo dokładnie opisuje ludobójstwo Ormian. Ich poniżanie i szyderstwa, wypędzenie z domów, deportacje, torturowanie, aż wreszcie zabijanie. Wszystko bez emocji, bez uczuć, w imię religii… Wspomnienia Sedy są wstrząsem nie tylko dla Orchana, ale i czytelnika, który przez szczegółowe obrazy ma wrażenie, że stoi obok, jest widzem, który obserwuje to bestialstwo.
„- Wstawaj! – Jego głos brzmi gniewniej niż poprzednio. Wykorzystuje tę okazję, aby poprawić prowizoryczny turban, rozwija go i zawija ściślej wokół głowy.
To właśnie wtedy Lucine zdaje sobie sprawę, że żandarm wcale nie zrobił go z koszuli, tylko z budzącego zazdrość fartucha aptekarza.
Starzec, wciąż na czworakach, ciężko dyszy.
– Doskonale, to sobie tu zostań – mówi żandarm. Łapie karabin i strzela starcowi w plecy. […]
– Ty idioto – warczy. Ślina tryska spod jego starannie przyciętych wąsów i ląduje na nosie żandarma w turbanie. – Kto ci pozwolił marnować pocisk na tego psa, kiedy mamy tak mało amunicji? Następnym razem masz użyć tego. – Oficer łapie bagnet żołnierza, którym go popycha.
Starzec leży twarzą do ziemi, plamiąc trawę krwią. Matka aptekarza opada na kolana obok męża. Oficer ignoruje ją i dosiada konia.
– Idźcie wszyscy, ruszajcie dalej – krzyczy do gapiów.”
W „Dziedzictwie Orchana” jest miejsce na zakazaną miłość, przejmujący strach i nieopisany ból. Jednak przede wszystkim są zbrodnie, za które płacą pokolenia. Książka jest debiutem Aline Ohanesian, ale napisana została w taki sposób, że widać, ze autorka zna temat i potrafi go perswazyjnie przedstawić. To kolejny tytuł, który udowadnia, że największym potworem na tym świecie jest człowiek. Że religia, fanatyzm i walka w imię „wyższego dobra” jest argumentem, by zatracić człowieczeństwo, a drugiego człowieka traktować niczym uciążliwe zwierzę i pasożyta. Jeżeli interesujecie się historią, lubicie mocne i trzymające w napięciu książki, polecam. Ale ostrzegam, wobec niektórych opisów nie można pozostać bez emocji.
Za egzemplarz do recenzji dziękujemy