Czy starość jest najlepszym znieczuleniem przed śmiercią? Jeżeli myślicie, że starość się nie udała Bogu, to według mnie, mylicie się. Starość to przygotowanie do tego co wydarzy się po… Często o tym myślę, choć do starości mam trochę czasu. Lubię o niej jednak czytać, bo to pozwala mi zrozumieć i znaleźć sens w procesach, które w nas zachodzą. Bo przecież wszystko jest po coś…
To wywiad z Philipem Roth autorem książki Everyman zachęcił mnie do jej przeczytania. W rozmowie z nim odczułam pewien spokój i pogodzenie się z życiem. Tego oczekiwałabym kiedyś od siebie. Akceptacji swojego życia w jego każdym okresie. Bo przecież nie tylko młodość powinniśmy akceptować. To starość jest tajemnicą i składową tego, co doświadczyliśmy przez całe lata.
Książka zaczyna się od pogrzebu głównego bohatera. I choć mogłaby wydawać się tragiczna, jednak taka nie jest. Czyta się ją bardzo dobrze, z jakąś dziwną dozą spokoju i lekkości.
W ciągu paru minut wszyscy się rozeszli – ze znużeniem i smutkiem oddalili się od najmniej lubianej czynności naszego gatunku – i pozostał sam. Dodajmy od razu – pozostał w grobie.
Przez kolejne kartki książki czytamy biogram autora. Dowiadujemy się, że pracował w reklamie, w której miał spore osiągnięcia. W wieku 65 lat przeszedł na emeryturę, na której robił to, co lubił, czyli malował obrazy i uczył tego innych. Bohater ociera się co jakiś czas o śmierć, ponieważ umierają znajome jemu osoby. To też jest składowa starości. Niestety. Organizm ludzki wyczerpuje się. Kiedy tak się u niego dzieje, zaczyna tracić entuzjazm do życia, Jego ciało zaczyna wyczerpywać się.
Żenił się trzy razy, miał kochanki, miał dzieci, miał ciekawą pracę, w której odnosił sukcesy – i oto nagle głównym celem jego życia stały się uniki przed śmiercią, a całą treścią życia – rozkład ciała.
Próbuje nawiązać kontakt z młodą dziewczyną podczas porannego joggingu, niestety ta, biorąc od niego numer telefonu, nigdy się do niego nie odzywa. I choć mężczyzna jeszcze się nie poddaje, czuje, że czas jego dobiega końca. Ostatecznie sam też zmienia trasę porannych biegów. Ten incydent daje głównemu bohaterowi do zrozumienia, że już wszystko się w jego życiu zmieniło, że wiek daje o sobie znać. Kiedyś nie miał problemów z kobietami. Godzi się jednak z rzeczywistością.
Jego organizm daje ponownie o sobie znać. Przed kolejną operacją prosi lekarzy o pełne znieczulenie, które okaże się ostateczne… Ale był już na ten moment nieźle przygotowany.
Uwolniony od istnienia, przeniósł się bezwiednie w krainę nigdzie. Tak jak się tego obawiał od samego początku.
Za książkę do recenzji dziękujemy