Czwarty tom serii „Utracone córki” Sorai Lane już stoi na półkach polskich księgarni i bibliotek. Czego możecie spodziewać się po „Córce z Genewy”?
Nad Jeziorem Genewskim
Wrzesień 1951 roku
Letnia rezydencja Floriana Lengachera
Delphine wyciągnęła się odprężona przy basenie. Jedwabny szlafrok zsunął się z jej ramienia i odsłonił je, gdy leżała w słońcu, uśmiechając się na dźwięk kroków zbliżającego się Floriana. Sięgnęła po obiecanego drinka, ale zamiast szklanki podał jej dłoń.
Otworzyła oczy i usiadła na widok poważnego wyrazu jego twarzy. Obróciła się do niego. W oddali jezioro skrzyło się w świetle popołudniowego słońca.
– Czymś się martwisz? – spytała, wyciągając rękę, by dotknąć jego gładkiego policzka, kiedy siadał obok niej. Ciemne włosy opadły mu na twarz, kiedy się pochylił. – Powiedz: co się stało?
– Nic złego – odparł z uśmiechem, ściskając jej dłoń. – Przeciwnie. Mam Ci coś do pokazania.
Delphine uśmiechnęła się, zachwycona, włączając się do gry. Wykradzione wspólne chwile dawały jej tyle radości; dzięki nim zapominała o tym, co złego spotkało ją w życiu. Cierpliwie czekała, co powie Florian.
Zaciekawiła się jeszcze bardziej, kiedy zorientowała się, że on trzyma w drugiej dłoni pudełeczko.
– Co chcesz mi pokazać? – spytała.
– To – puścił jej rękę, by unieść wieczko – należało do byłej włoskiej królowej małżonki. Pewnie już to kiedyś widziałaś.
– Diadem z różowymi szafirami – powiedziała Delphine i aż dech jej zaparło z wrażenia.*
Zagadka różowego szafiru
Wyjątkowy diadem staje się łącznikiem pomiędzy przeszłością a teraźniejszością. Jeden z tworzących go szafirów wkrótce trafia do drewnianego pudełka, które po latach zostaje przekazane prawnuczce Delphine, Georgii. Oprócz klejnotu w skrzynce znajduje się również tajemniczy wycinek ze szwajcarskiej gazety. Georgia nie ma pojęcia, co zawartość pudełka ma wspólnego z nią samą, ale postanawia odkryć prawdę. Podczas rozwiązywania zagadki poznaje swoje korzenie, odnajduje siebie i prawdziwą miłość.
Odgrzewane kotlety
Co czeka na czytelnika w „Córce z Genewy”? Gorące romanse, rodzinne tragedie, podróże pomiędzy Anglią a Szwajcarią. Akcja dzieje się dwutorowo w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku w Genewie i współcześnie w Londynie. Autorka serwuje niemal dokładnie taki sam schemat fabularny jak w pozostałych częściach serii. Niestety podobne są także postaci, w dodatku powielone wzorce stają się papierowe, mało autentyczne. Tło historyczno-społeczne jest mgliście zarysowane, na pierwszy plan wysuwa się sztampowa historia miłosna.
Poprzednie tomy „Utraconych córek” czytałam z przyjemnością, zwłaszcza „Córkę z Kuby”. „Córka z Genewy” mnie rozczarowała.
Są i plusy
To oczywiście moja prywatna opinia. Jeśli jesteście wiernymi fankami lub fanami powieści Sorai Lane, nie macie wygórowanych oczekiwań, ani nie przeszkadza Wam powtarzalność motywów czy powierzchowne budowanie postaci, być może spodoba Wam się najnowszy tom serii. Nie jest pozbawiony zalet. Na pewno autorka sprawnie konstruuje fabułę i potrafi przyciągnąć uwagę czytelnika. Wybór należy do Was.
* Cytat pochodzi z recenzowanej książki (przekład: Anna Esden-Tempska).
Za egzemplarz recenzencki dziękujemy: