Nazywani polskim odpowiednikiem Depeche Mode, laureaci kilku prestiżowych plebiscytów, posiadający na swoim koncie kilka albumów… Moimi dzisiejszymi rozmówcami są Krzysztof Marciniak i Piotr Skrzypczyk z zespołu Half Light. Gdzie tkwi tajemnica ich sukcesu? Jak w ciągu zalewie paru lat nagrali kilka krążków? Zapraszam do lektury!
Czy od zawsze interesowała Was muzyka electro?
Krzysztof Marciniak: Muzyka electro w moim życiu pojawiła się bardzo wcześnie za sprawą mojego najstarszego brata, który słuchał jej bardzo dużo. Do moich ulubionych wykonawców z tamtego okresu należeli: Marek Biliński, Vangelis, Kaftwerk. Później odszedłem jednak w muzykę bardziej rockową oraz progresywną, ale bakcyl muzyki electro zawsze gdzieś we mnie był, o tym świadczy chociaż to, że album „Blade Runner” Vangelisa należy do pierwszej dziesiątki krążków które najbardziej cenię.
Piotr Skrzypczyk: Jeśli o mnie chodzi to owszem – wychowałem się na muzyce elektronicznej i to ona zawsze dominowała w moim zakresie zainteresowań. Jednak nigdy też nie starałem się zamykać na tylko ten jeden – choć niezwykle obszerny – klimat muzyczny. Słuchanie niemal wszystkiego – czy nawet granie niemal wszystkiego – powinno być istotnym elementem edukacji muzycznej, zgodnie z zasadą, że spróbować trzeba wszystkiego by odnaleźć własną ścieżkę. Jakoś tak górnolotnie to zabrzmiało… chyba przedawkowałem złote myśli z Fejsbuka, od których nie sposób się opędzić ;).
W jednym z utworów, „Kosmateus”, pojawia się kobiecy głos. Czy od początku było takie założenie? Czy to już wyszło w trakcie przygotowywania utworu do nagrania?
Krzysztof Marciniak: „Kosmateus” jest jednym z utworów w którym ja z Piotrem poczuliśmy swój żywioł. Pomimo wstępnej niechęci Krzyśka – wokalisty – na etapie pomysłu, postanowiliśmy rozwinąć ten wątek. Kiedy część instrumentalna była już skończona, całość dopełniła swym niepowtarzalnym głosem córka Piotra Skrzypczyka, Martyna. Dzięki temu jest to jeden z moich ulubionych utworów na płycie.
Piotr Skrzypczyk: „Kosmateus” to utwór, który był jedną wielką improwizacją. Tak naprawdę nic nie było wiadomo w momencie, gdy Krzysiek Marciniak dostarczył mi zalążek tego utworu w postaci kilku zagrywek gitarowych. Troszkę przeleżał, potem powstawał bardzo powoli i przybierał formy nie zawsze i nie dla wszystkich strawne ;) Koniec końców udało się doprowadzić kompozycję do dzisiejszego stanu. Nie bardzo pamiętam kto wpadł na pomysł dodania wyliczanki ale na pewno naprowadziła nas na to robocza nazwa utworu, która brzmiała dokładnie tak jak teraz czyli „Kosmateus”. Poprosiłem moją 11 letnią córkę Martynkę by spróbowała ją wyrecytować rytmicznie i efekt okazał się być bardzo satysfakcjonujący. Ma dziewczyna zacięcie teatralne ;)
Zespół powstał w 2009 roku, teraz mamy rok 2016, a Wy macie na koncie piątą płytę! Wow! Jesteście bardzo aktywnymi twórcami. Czy to znaczy, że podczas, gdy płyta „Elektrowstrząsy” dopiero miała premierę, gdzieś w zaciszu tworzy się już następna?
Krzysztof Marciniak: Jesteśmy zespołem, który nie lubi próżni twórczej. Musimy swoją pasję muzyczną godzić z życiem rodzinnym i zawodowym, ale po każdej płycie przychodzi czas, kiedy czujemy potrzebę komponowania. W tej chwili jesteśmy jeszcze w trakcie promocji najnowszej płyty, ale myślę, że niebawem zaczną powstawać pomysły na kolejne utwory.
Piotr Skrzypczyk: Na razie nie mamy żadnego materiału na nową płytę. Nasz proces twórczy jest bardzo… jakby to powiedzieć…. wybuchowy :) Bywa tak, że przez wiele miesięcy nie jesteśmy w stanie – z różnych powodów – stworzyć utworu, zaś później pomysły pojawiają się jeden za drugim i wtedy wszyscy przystępujemy do pracy z euforycznym entuzjazmem. W ciągu kilku miesięcy powstaje niemal cały album. Do tego dokładamy później utwory, które powstają w mniej spontaniczny sposób i voila – album gotowy :)
Który utwór z albumu „Elektrowstrząsy” wymagał największego nakładu pracy?
Krzysztof Marciniak: Dla mnie najbardziej wymagający okazał się utwór „Cień” ze względu na zawiłą harmonię stworzoną przez Piotra, był to jednocześnie ostatni numer który nagrałem na ten album. Po kilku podejściach, skrajnie różnych, wciąż nie byłem zadowolony z rezultatów, ostatecznie postawiłem na proste riffy oddające klimat utworu.
Piotr Skrzypczyk: Trudno mi powiedzieć. Nasza współpraca wygląda właśnie tak, że utwory powstają w sposób bardzo naturalny. Nie oznacza to oczywiście, że nic się w tych utworach nie zmienia w procesie twórczym. Niemniej jednak nie ma tu jakichś ostrych zgrzytów bądź twórczej niemocy. Dla mnie najtrudniejszym utworem był taki, który nie wszedł na płytę – całe z resztą szczęście ;) Stał się wręcz w pewnym momencie iskrą zapalną między nami. Zrobiłem pełny aranż, ale czułem tak ogromną niechęć do tego utworu, tak bardzo mi nie pasował i tak bardzo mi się nie podobał, że czułem się z tym bardzo źle. No ale… mamy już na tyle doświadczenia życiowego, że kompromisy w zespole nie są wcale trudne do osiągnięcia i takim również stało się zrezygnowanie z dalszej pracy nad tym (u)tworem ;)
Największe osiągnięcie grupy Half Light to…
Krzysztof Marciniak: …to, że pomimo grania razem już 7 lat i nagrania pięciu albumów nadal czujemy się dobrze w swoim towarzystwie i nadal nas to inspiruje do tworzenia nowych rzeczy.
Piotr Skrzypczyk: Świetne pytanie i prosta odpowiedź :) Największym osiągnięciem dla mnie osobiście jest to, że ludzie coraz bardziej chcą się dzielić naszą muzyką, czyli nie tylko jej słuchają, ale podoba im się na tyle, że są skłonni polecić nas swoim znajomym i przyjaciołom :) To jest dla mnie sukces, który nie tylko trwa ale też zatacza coraz szersze koła :) Z sukcesów mniej górnolotnych to serce zabiło mi żywiej gdy usłyszałem, że przyznano nam tytuł „Wykonawcy Roku” w Plebiscycie „Toruńskie Gwiazdy 2016”. To bardzo prestiżowe wyróżnienie i właściwie też mocno związane z pierwszą częścią wypowiedzi ponieważ tytuł ten otrzymuje osoba/zespół, na który głosują słuchacze, osoby, które znają naszą muzykę i swymi glosami dają temu ilościowy wyraz :)
Czy swoją miłością do muzyki zaraziliście także najbliższych? Bywają na Waszych koncertach?
Krzysztof Marciniak: Dla mnie największą satysfakcją było zarażenie miłością do naszej muzyki ojca, który od początku powstania Half Light wolał moje wcześniejsze wcielenia, kiedy to występowałem z pełnym składem, przede wszystkim z żywą perkusją i basem. Przyszedł taki moment po którymś z koncertów, że powiedział, że robimy świetną muzykę i bardzo mu się podoba. Poczułem wtedy, że to co robię ma sens.
Piotr Skrzypczyk: Można to tak nazwać ;) Nasi najbliżsi często bywają na naszych koncertach, gdy gramy w Toruniu, chociaż w domu już nie bywa tak różowo. Sam fakt, że przy produkcji często słucham krótkich, powtarzających się wiele razy fragmentów naszych utworów bywa drażniący. Czym innym jest dostać do ręki gotowy album i posłuchać utworów a czym innym jest bierne w jego produkcji uczestnictwo ;) Dlatego tym bardziej doceniam to, że pojawiają się na koncertach :)
Zaintrygowała mnie piosenka „Kosmateus”, która ma słowa dziecięcej wyliczanki. Skąd pomysł na taką interpretację?
Krzysztof Marciniak: Nazwa utworu wzięła się od nazwy roboczej. Czasami już po skomponowaniu pierwszych akordów nowego pomysłu tytuł roboczy nasuwa się sam. Tak było w tym przypadku, a że czasem tytuł ten jest inspiracją dla kolegów z zespołu, Piotr wpadł na pomysł aby muzykę dopełnić wyliczanką śpiewaną przez swoją córkę.
Piotr Skrzypczyk: Jak już wcześniej wspomniałem nie do końca pamiętam od kogo wyszedł pomysł na umieszczenie tam wyliczanki :) Jednak bywało już wcześniej, że tworzyliśmy coś wraz z moją córką Martynką dla własnej satysfakcji lub też na wcześniejszą płytę Half Light (Nowe Orientacje – utwór „Prąd”) i ona zawsze chętnie w tych eksperymentach ojca uczestniczyła. Dlatego właśnie z dużą przyjemnością zaproponowałem jej taki udział i tym razem. Jak słychać warto było bo utwór zyskał oryginalny element :)
Co stanowi największe wyzwanie w łączeniu brzmień elektronicznych z głosem wokalisty?
Krzysztof Marciniak: Ja z Krzyśkiem – wokalistą – mamy wspólne korzenie rockowe, dlatego myślę, że w naszej muzyce gitara i wokal daje kontrapunkt do brzmień elektronicznych tworzonych przez Piotra.
Piotr Skrzypczyk: Jeśli chodzi o sprawy techniczne to chyba nie jest to trudniejsze zadanie niźli w innych gatunkach muzycznych. Większą trudność upatruję w oczekiwaniach nowych słuchaczy. Zwykle, mówiąc o muzyce elektronicznej z wokalem, myślimy o zespole Depeche Mode. Wyznaczyli oni pewne wręcz standardy brzmieniowe i dotyczy to również kwestii wokalnych. Wiele osób oczekuje, że elektronika okraszona zostanie – wręcz powinna – brzmieniem wokalu podobnym do głosu Dave’a Gahana. Jest mnóstwo zespołów muzyki elektronicznej, które w swoim założeniu szukają wokalisty z podobnym brzmieniem głosu. My postawiliśmy na oryginalność brzmienia w każdej warstwie. Krzysiek jest wokalistą bardzo ekspresyjnym, czerpiącym ze swojej historii hardrockowej i dla mnie to jest właśnie oryginalne połączenie. Z jednej strony melodyjny śpiew, zaś z drugiej ekspresja rockowa, która często dominuje na koncertach. To się sprawdza i jedyne co trzeba zrobić to porzucić oczekiwania związane ze stereotypami brzmieniowymi :)
Swoim rozmówcom bardzo dziękuję za szczere i obszerne odpowiedzi! Życzę dalszych sukcesów muzycznych. Czytelników zachęcam do wysłuchania piosenki „Kameleon”, która jest wśród utworów na najnowszej płycie – „Elektrowstrząsy”. Jej recenzję znajdziecie na naszej stronie.
3 Replies to “„Jesteśmy zespołem, który nie lubi próżni twórczej.” – rozmowa z zespołem Half Light”