Zastanawialiście się kiedyś, co zrobilibyście w momencie, gdy usłyszelibyście od lekarza, że zostało Wam kilka miesięcy życia, gdyż Wasz mózg stopniowo przejmuje nowotwór? Jak próbowalibyście zabezpieczyć przyszłość swojej rodziny? Jared Stone wpadł na szalony pomysł. Postanowił sprzedać swoje życie na eBay’u.
Jared Stone, do niedawna zdrowy, dbający o siebie mężczyzna w średnim wieku, szczęśliwy mąż i ojciec dwóch nastoletnich córek, pewnego dnia słyszy diagnozę, jakiej nie chciałby usłyszeć nikt. Glejak wielopostaciowy IV stopnia, nieoperacyjny guz. Zostało mu około czterech miesięcy życia, w których choroba powoli będzie go zabierać. Przerażony wyrokiem Jared, próbuje wymyślić jak zabezpieczyć przyszłość żony i córek. Wszak niedługo dorosną, będą chciały pójść na studia, a posiadana przez niego polisa może wystarczyć, co najwyżej, na pokrycie rat hipotecznych. Przeglądając strony internetowe, wpada na szalony pomysł. Postanawia wystawić na eBay’u aukcję ze swoim życiem. Minimalna cena wynosi milion dolarów. Po dwóch dniach serwis usuwa aukcję z powodu złamania regulaminu, jednak ogłoszenie zdążyło zwrócić uwagę Ethana Overbee, zastępcy dyrektora do spraw programowych w jednej z amerykańskich stacji telewizyjnych. Wietrzy znakomity interes w tej sytuacji i postanawia złożyć Jaredowi ofertę nie do odrzucenia. Udział mężczyzny i jego rodziny w reality show o ich życiu i jego śmierci, w zamian za pięć milionów dolarów. W momencie, gdy telewizja zaczyna przekłamywać prawdę, Jackie, starsza córka Jareda, postanawia pokazać prawdziwe życie rodziny Stone z Portland na kanale w serwisie You Tube.
Żeby napisać recenzję tej książki, potrzebowałam trochę czasu. Zazwyczaj za pisanie biorę się natychmiast po przeczytaniu ostatniej strony i zamknięciu książki. Tym razem było inaczej. „Życie na podglądzie” przeleżało dobry tydzień, zanim usiadłam do laptopa. Musiałam po nim nieco ochłonąć, żeby spojrzeć na to na zimno. Stało się tak zapewne z dwóch powodów. Książka porusza trudną tematykę nowotworów, jednocześnie szczególnie trudną dla mnie, gdyż z bardzo podobnej przyczyny pożegnałam rok temu bardzo bliską osobę.
Len Vlahos pokazuje historię z dwóch perspektyw czasowych – teraźniejszych wydarzeń oraz wspomnienia Jareda z przeszłości. O ile w teraźniejszości patrzymy na wydarzenia „z góry”, obserwując życie rodziny Stone’ów od momentu diagnozy Jareda, o tyle przeszłość jest zaprezentowana w nieco humorystyczny sposób. Widzimy Gleja, jak został nazwany przez narratora lub też być może przez samego Jareda owy nowotwór, zjadającego kolejne wspomnienia mężczyzny. Na naszych oczach Glej przemierza mózg Jareda, posilając się kolejnymi wspomnieniami jak posiłkiem, jednocześnie samemu przeżywając je lub nie do końca je rozumiejąc.
Życie – jego własne, Jareda, wszystkich – samo w sobie nie ma znaczenia. Po prostu jest. Teraz widział, że wartość życia mierzy się tylko tym, w jaki sposób się je wykorzysta.
Mimo, że to Jared jest postacią, wokół której toczy się całe zamieszanie, nie określiłabym, że to on jest głównym bohaterem tej powieści. Tak naprawdę jest nim cała rodzina Stone’ów. Deidre, żona Jareda, wspierająca męża w jego decyzjach, dwie nastoletnie córki, Jackie i Megan, dwa przeciwieństwa, mające ze sobą niewiele wspólnego, do czasu choroby ojca, która na zawsze zmienia relacje między nimi. Przewija się tu również mnóstwo ciekawych postaci drugoplanowych, od Maksa, internetowego przyjaciela Jackie z dalekiej Rosji, po licytatorów z aukcji, z których każdy ma swój plan wobec Jareda.
„Życie na podglądzie” nie jest historią prostą. Może być również nieco trudna w odbiorze dla osób, których bliscy zmagali się z glejakiem lub podobnym typem nowotworu. Jednocześnie nadanie Glejowi cech antropomorficznych i przedstawienie jego „podróży” po kolejnych częściach mózgu Jareda, może nieco pomóc zrozumieć, co dzieje się z osobą chorą na ten typ nowotworu, co, dosłownie i w przenośni, siedzi i dzieje się w jego głowie. Było to naprawdę interesujące doświadczenie.
Glej, który coraz mniej czuł się guzem, a coraz bardziej samym Jaredem, kontynuował niezmordowany atak na swojego żywiciela. Nasycony bogatą kolekcją wspomnień z dzieciństwa Jareda i znudzony tym, co znalazł w bardziej aktualnym menu, Glej przestał się interesować pamięcią i zwrócił uwagę na inne części mózgu. Opuścił hipokamp, by przepłynąć do móżdżku, części odpowiadającej za koordynację ruchów i funkcje życiowe.
Zanim sięgnęłam po tę książkę, oczywiście przeczytałam jej opis. Zaintrygował mnie na tyle, że postanowiłam po nią sięgnąć. O ile jednak opis okładkowy zgadza się z tym, co znajdziecie w treści książki, o tyle opinia Publishers Weekly znacznie rozmija się z moją. Żadnych wybuchów śmiechu ani niezwykle dowcipnych dialogów tam nie znalazłam, choć wielokrotnie było naprawdę zabawnie. Jednak sądzę, że opinia ta została mocno przekoloryzowana. Co do portretowania najlepszych i najgorszych stron społeczeństwa mogę się zgodzić.
Mimo, że jest to ciężka książka, polecam Wam ją bardzo. Vlahos skłania do refleksji m.in. nad kruchością życia, szczególnie w obliczu szybko postępującego nowotworu. Poruszył również mocno kontrowersyjny, ale i ważny temat eutanazji, nad którym warto dyskutować. To jedna z tych historii, które mocno zmuszają do przemyśleń i na długo zostają w pamięci czytelnika.
Za egzemplarz do recenzji dziękujemy wydawnictwu