Kiedy oglądamy reklamy, przeglądamy czasopisma i strony internetowe, wyłania się bardzo atrakcyjny obraz macierzyństwa. Dzieci zawsze uśmiechnięte i czyste. Mamy zadbane, wypoczęte, szczęśliwe, w rozmiarze XS. Istna propaganda macierzyństwa! A jak wygląda rzeczywistość pozbawiona manipulacji i Photoshopa? Tak szczerze, Drogie Mamy, w ilu procentach identyfikujecie się z Panią z reklamy?
Mniej lub bardziej odbiegamy od narzuconego przez społeczeństwo idealnego wizerunku. Nie zmienia to jednak faktu, że wiele mam czuje się niedowartościowanych, gorszych, nie lubiących swojego ciała po ciąży. Czy przeobrażenia w ciele można zaakceptować? Tak! Właśnie tego dotyczy książka „Macierzyństwo bez Photoshopa”. Powstała w ramach 4 edycji Edycja charytatywnego projektu „Macierzyństwo bez lukru”. Nie jest poradnikiem, nie pokazuje wysportowanych modelek, nie daje cudownej recepty na to, jak odzyskać ciało sprzed ciąży. Pokazuje… mamy. Mamy takimi, jakimi są w rzeczywistości. To zbiór opowieści o tym, jak ciąża zmieniła ich ciało. Czego nie mogły u siebie znieść, jak wiele kosztowało je to, żeby zaakceptować nowe wałeczki, rozstępy, cellulit, jak musiały mierzyć się z negatywnymi komentarzami ze strony innych osób. Każda historia jest opatrzona zdjęciem autorki, mamy, która poza swoim ciałem pokazuje krótkie, choć istotne, hasło, na przykład: „Moje ciało to ogród urodziło dwa piękne kwiaty”, „Tyle talentów nie zmieściło się w XS!”, „Moje ciało nie twój biznes!”. Ciekawym jest także drugi punkt widzenia – jak ojcowie postrzegają ciała kobiet przed i po ciąży. Czy te defekty są dla nich bardzo rażące?
Są kobiety, na których ciąża nie zostawia wielu śladów, ale są i takie, a tych jest więcej, które po ciąży z różnych powodów czują się mniej atrakcyjnie, unikają kontaktów intymnych, założenia bikini. Słyszą słowa oburzenia, kiedy odsłonią zwiotczały brzuch. Ta książka pokazuje jak ciężko mamom jest odnaleźć się w tej sytuacji. Jak wyglądała ich droga do samoakceptacji. Jest obrazem odwagi kobiet, które przełamują tabu, obnażają to, jak w istocie wygląda młoda mama. Bez lukru. Bez Photoshopa.
Kto może sięgnąć po książkę? Myślę, że każdy, ma wymiar społeczny. Mamy zobaczą, że nie są odosobnione w swoich problemach, co jest pierwszym krokiem w kierunku akceptacji i pokochania nowej odsłony swojego ciała. Ojcowie, by wiedzieli, jakie myśli kłębią się w głowach ich żon i partnerek. I wreszcie cała reszta, która czuje się porażona widokiem doświadczonej przez ciążę kobiety. Dzięki temu spojrzą na drugą osobę z innej perspektywy i zanim rzucą kolejny zgryźliwy komentarz, choć chwilę się nad nim zastanowią.
Za egzemplarz do recenzji dziękujemy