Dzisiejszy świat pełen jest kontrastów, co widać także w sferze odżywiania. Z jednej strony mamy śmieciowe jedzenie i plagę otyłości, z drugiej dbałość o zdrowie i spożywanie pełnowartościowych produktów. Jeżeli dbacie o linię i o to, co znajduje się na Waszym talerzu, zachęcam do lektury książki „Chia” Wayne’a Coates.
Krótkie hasła znajdujące się na okładce od razu przemawiają do wyobraźni, dlatego z chęcią przystąpiłam do lektury. Jeszcze przed otwarciem czytamy, że jest to najbardziej odżywcza roślina na świecie, że zawiera dużo białka, wapnia, antyoksydantów i kwasów omega-3. Ok, wiemy, że chia należy do grupy superfoods, ale co to oznacza dla naszego zdrowia? No i gdzie i jak wykorzystywać te małe ziarenka?
Na odchudzanie i nie tylko
Zanim zapoznałam się z książką, nasiona chia były obecne w mojej kuchni, ale w ilościach nie dużych. Raczej używałam ich ostrożnie. Odkąd wgryzłam się w ten temat, stanowią nieodzowny element mojej codziennej diety. Chia wspiera profilaktykę wielu chorób, w tym cukrzycy, nowotworów, chorób krążenia, stanów zapalnych, alergii. Dodatkowo podnosi odporność, poprawia koncentrację i… sprzyja odchudzaniu. Te niewielkie ziarenka zawierają ogromne ilości błonnika rozpuszczalnego i nierozpuszczalnego. Dzięki nim jemy mniej. Jeżeli ktoś z Was tak jak ja jest wegetarianinem, tym bardziej powinien zwrócić uwagę na chia, ponieważ zawiera pełnowartościowe białko. O superlatywach tej niezwykłej rośliny mogłabym pisać bardzo dużo.
Książka obfituje w dużą dawkę wiedzy. Kiedy pierwotnie zobaczyłam, że cały tytuł jest poświęcony jednemu produktowi, zwątpiłam. Jednak faktycznie tak jest. Nie ma strony, na której nie pojawiłoby się wiele przydatnych wiadomości. Informacje o tej roślinie, to nie jedyne, co znajdziecie wewnątrz.
Chia nie tylko do kuchni
Wśród rozdziałów jest trochę na temat ruchu i aktywności fizycznej, a także o zdrowym stylu życia. Zamieszczonych jest wiele listów, zwierzeń dotyczących tego, jak wprowadzenie chia do diety wpłynęło na odporność, samopoczucie, mniejsze zmęczenie, niższy cholesterol. Jest też sporo fantastycznych przepisów, z których już zaczęłam korzystać. Jest to dla mnie nieoceniona pomoc, bo wcześniej nie do końca wiedziałam, gdzie jeszcze mogę dorzucić ziarenka. A gdzie można? Wszędzie!
Ale ponieważ nie samym pożywieniem żyje człowiek, jest trochę receptur na temat kosmetyków domowej roboty i karmienia zwierząt jedzeniem z dodatkiem nasion. Generalnie jestem tą książką zachwycona i jeżeli zależy Wam na zdrowiu Waszym i Waszych bliskich zachęcam do zapoznania się z tym tematem, warto.
Za egzemplarz do recenzji dziękujemy: