Mam za sobą lekturę kolejnego tomu „Kaczogrodu” Carla Barksa. „Ogień olimpijski i inne historie z roku 1964” to porcja znakomitego humoru i jak łatwo domyślić się po tytule, część komiksów będzie wiązać się ze sportem.
„Kaczogród” jest serią, z którą na łamach naszej strony możecie się spotkać dość często. Systematycznie ukazują się albumy zbiorcze jednego z najważniejszych rysowników kaczek – Carla Barksa. To dość obszerne książki, gdzie znajdziemy zwariowane przygody Donalda, Sknerusa i innych bohaterów mieszkających w Kaczogrodzie. Wnikliwy czytelnik będzie w stanie wychwycić, jak w twórczości Barksa pojawiają się nowe postacie.
„Ogień olimpijski” – podejście Carla Barksa do sportu
Jak w każdej części, tak i tutaj komiks poprzedza wstęp nawiązujący w pewnym stopniu do tytułu albumu. W przypadku „Ognia olimpijskiego” czytamy o stosunku autora do sportu i tego, jak wplata go w swoje opowieści. Ze względu na to, że wychował się na farmie, wysiłku fizycznego nie widzi w kategorii rozrywki, a pracy mięśni. Ma lekki stosunek do sportu i patrzy na niego z lekkim przymrużeniem oka, co widać w jego komiksach. W tytułach poświęconych Donaldowi widzimy go podczas uprawiania różnych dyscyplin sportowych. Bierze udział w skokach narciarskich, łyżwiarstwie, boksie, golfie i wielu innych, w tym startuje w olimpiadzie. Cóż, postura Donalda raczej nie kojarzy się ze sportową sylwetką, więc poza rywalizacją i dumą z osiągnięciami bywa różnie. Dla przykładu przybliżę trochę tytułową historię.
Kaczor Donald niesie ogień olimpijski
Zbliża się czas olimpiady i ktoś dostąpi zaszczytu, by z Gęsiowa do Kaczogrodu biec z ogniem olimpijskim. Donald bardzo chce się załapać, tym bardziej że Daisy nie wierzy w jego możliwości. Kiedy wieczorem odbywa się impreza dla sportowców chętnych dostąpić tego zaszczytu, Donald zjawia się z innymi śmiałkami. Kolacja nie jest jednak w tradycyjnym wymiarze, bo goście dostają… prażone ziarno. Ma to stanowić wyraz podtrzymania tradycji, wedle której był to podstawowy posiłek legionów rzymskich. Z grymasem na twarzy wszyscy starają się pogryźć ziarno, tylko Donald rezygnuje. Kiedy stają na starcie, by sprawdzić, kto powinien pobiec z ogniem, sportowców dopada niestrawność i nikt nie jest w stanie się ruszyć poza cherlawym kaczorem. I w końcu Donald trzyma słynną pochodnię, ale czy będzie się z nią ostrożnie obchodzić? To już jest wątpliwe.
Za egzemplarz do recenzji dziękujemy: