„Żona nazisty. Jak pewna Żydówka przeżyła Zagładę” – Edith Hahn-Beer

Ilość spisanych w formie wspomnień świadectw życia podczas II wojny światowej jest spora i  każdorazowo porażająca. Zatrważa fakt, iż każda wydana książka opowiada o losach człowieka będącego uczestnikiem i świadkiem wojennej hekatomby. „Żona nazisty”, poruszająca opowieść autorstwa Edith Hahn-Beer nie stanowi w tym względzie wyjątku.

Edith poznajemy jako piękną, młodą, ambitną i inteligentną kobietę. Jednak poza wymienionymi przymiotami, wyłącznie tym, co w przyszłości miało ją określać i jako jedynie mieć znaczenie, było pochodzenie żydowskie. Przy  zręcznej agitacji da się bowiem człowieka umniejszyć i zrzucić do poziomu demonicznego i znienawidzonego Żyda…

Bohaterka żyła w cieszącej się szacunkiem, zamożnej rodzinie, w świecie nasyconym kulturą wyższą i wszechobecnym, wiedeńskim pięknem, lubowała się w czytaniu Nietzschego, zgłębieniu poglądów wielkich myślicieli oraz lotnych dyskusjach politycznych. Jej studia prawnicze – efekt idealistycznej potrzeby szerzenia sprawiedliwych osądów – przypadły na lata 1933-1937. O ile początkowo młodość przebiegała wśród licznych adoratorów i beztroskich, intelektualnych rozrywek, o tyle coraz gwałtowniejsze stawały się przemiany polityczne odchodzące od merytorycznych dysput, a zmierzające ku brutalizacji i narodowemu socjalizmowi. Pogłębiające się antagonizmy względem ludności żydowskiej – stworzenie getta, Anschluss Austrii, a wreszcie II wojna światowa, stopniowo odzierały ze złudzeń i zmuszały do weryfikacji poznanych wartości, w końcu do zderzenia z bezlitosnym, „nowym porządkiem” i odnalezienia się w obcej, barbarzyńskiej rzeczywistości. Oswojony świat rozpadł  się.

 

„Człowiek ma znaczenie wyższe, niż mu dajecie”

Historia Edith w 1941 roku została wrzucona na nowe tory – wysłana do obozu pracy kobieta podjęła tułaczy los oderwany od rodziny, ukochanego, ziemi ojczystej i tożsamości. Z czasem podejmując pasmo ucieczek stała się „nurkiem”: osobą funkcjonującą pod powierzchnią, pod przykryciem, niewidoczną dla aryjskiego społeczeństwa, w którym za wszelką cenę starała się przetrwać. Konieczność dostosowania się, odrzucenia samej siebie na rzecz stworzenia wizerunku niemal młodszej o dekadę, nierozgarniętej, miłej, a nade wszytko niezauważalnej dziewczyny ostatecznie doprowadziła Żydówkę do Wernera Vettera – członka Partii Nazistowskiej, którego z czasem poślubiła przewrotnie stając się przykładną, nazistowską żoną, a następnie matką. Pozorne wyzbycie się jestestwa dla pielęgnowanego złudzenia wzorowej, narodowosocjalistycznej przedstawicielki Deutschblütig („krwi niemieckiej”) stało się jedynym sposobem na przeżycie i pomoc bliskim.

Wojna niesie ze sobą tragiczne historie ludzi, którzy – by ocaleć – dopuszczali się najróżniejszych czynów.  Choć o samej wojnie myślimy jednoznacznie i absolutnie piętnująco, rodzi się specyficzny relatywizm etyczny w spojrzeniu na pojedynczego człowieka, który przejawia rozpaczliwą chęć zachowania życia w opozycji do absolutystycznego potępienia wydarzeń. Nie jestem w stanie ocenić postaw Edith i zapewne nie mam do tego prawa – ani ja, ani nikt inny. Bez wątpienia kierowała nią naczelna, potężna wola przetrwania, która przesuwa wcześniej wypracowane granice moralne i pcha człowieka do pewnych uległości i wegetacji nastawionej na „przeczekanie”.

 

„Życie jest piękne, a zaczyna się jutro”

Dola – w pełnym słowa znaczeniu – bohaterki jest tragicznym zapiskiem kolejnej, potwornie skrzywdzonej osoby, która jednak odnalazła w sobie tyle heroicznej siły, by ostatecznie wymazać rolę ofiary i powrócić do marzenia, którym było sprawiedliwe wspieranie uciśnionych.

Znamienne dla relacji autorki jest ukazanie awersu i rewersu niemal każdej, znaczącej dla niej postaci, przypomnienie, że nie ma ludzi zupełnie dobrych i bezdennie złych, zwłaszcza w obliczu wojny.

Co ważne i godne pokreślenia, przywykliśmy, że wielkie frazy określają miarę tragizmu sytuacji. Otóż Edith, przywołująca swoje dzieje w pierwszej osobie, nie używa wymyślnych słów, ani nie przywołuje bestialskich opisów. Jej przystępna, prosto opowiedziana historia być może dzięki prostocie szkicuje pejzaż na tyle dostępny, że immanentny strach, niemoc i ból odczuć w stanie jest każdy z nas.

„Żona nazisty. Jak pewna Żydówka przeżyła Zagładę” to cenny, przejmujący dowód woli życia, który powinien zostać przekazany jak największej liczbie odbiorców jako ostrzeżenie przed radykalizmem i uleganiem propagandowym sloganom oraz przypomnienie, że życie naprawdę może być piękne, choć cierpienie bywa nieodłącznym jego elementem. Najważniejsze, by nigdy nie zwątpić i ocalić w sobie choćby zarzewie prawdziwego siebie i wartości. Wbrew wszystkiemu.

 


Za egzemplarz do recenzji dziękujemy wydawnictwu

 

 

 

 


Cytaty umieszczone w tekście pochodzą z powyższej książki.

Komentarze

komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Facebook IconTwitter IconŚledź nas n Instagramie!Śledź nas n Instagramie!

Korzystając z tej witryny akceptujesz politykę prywatności więcej informacji

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close