I mnie powoli udziela się świąteczny nastrój – podświadomie zaczęłam odliczać dni do Gwiazdki, a w głowie, nie wiadomo kiedy, wyklarowała mi się lista prezentów, które chciałabym znaleźć pod świątecznym drzewkiem. Zimowy czas to także spokojny i cichy okres, który lubię spędzać w moich czterech kątach. Zawsze wtedy nadrabiam zaległe lektury – co roku postanawiam sobie, że przeczytam kilka książek, których lekturę ciągle odkładam na później. Tym razem chcę przeczytać książkowe oryginały filmów, które widziałam, cenię, i do których lubię wracać.
Tegoroczny zimowy czas będę musiała podzielić na wieczory spędzone z książkę i te, podczas których będę pisać pracę dyplomową. Niemniej jednak będę się starała wytrwać w postanowieniu. Jedną z pierwszych pozycji, która natychmiast przychodzi mi do głowy jest „Przeminęło z wiatrem” Margaret Mitchell. Uwielbiałam ekranizację tej historycznej powieści z odtwórcami głównych ról: Vivien Leigh i Clarkiem Gable. Widziałam ją już setki razy i zawsze chętnie ją oglądam. Zawsze po obejrzeniu filmu nachodzi mnie refleksja: „czas wreszcie przeczytać książkę!”. Jak na razie – bez skutku. Czas najwyższy to zmienić.
Drugi na mojej liście znalazł się „Ojciec chrzestny” Mario Puzo. Podejść do trzech filmów w reżyserii Francisa Forda Coppoli miałam wiele i dopiero niedawno naprawdę przekonałam się do tej historii. Co więcej, po obejrzeniu drugiej części, która akurat leciała w telewizji, musiałam natychmiast obejrzeć i pierwszą, i trzecią część. Jestem przekonana, że książka wiele mi wyjaśni i jeszcze bardziej zaintryguje niż filmy. Wszak wiadomo, że w filmie, a choćby i nawet trzech, nie da się zawrzeć całości jakiejkolwiek powieści.
Trzecią książką będzie „Zielona mila” Stephena Kinga, na której podstawie w 1999 roku został nakręcony film o tym samym tytule. Oglądałam go nie raz i niezmiennie wywołuje we mnie silne emocje. Tom Hanks i Michael Duncan byli rewelacyjni w swoich rolach, ale wszyscy aktorzy drugoplanowi byli… Jeśli nie oglądaliście – obejrzyjcie. Ja już to zrobiłam i teraz zabiorę się za książkę.
Moją kolejną propozycją jest Lee Child „Jednym strzałem” – to dziewiąta z serii powieści z głównym bohaterem Jackiem Reacherem. Po obejrzeniu ekranizacji „Jack Reacher: Jednym strzałem” z Tomem Cruisem wroli Jacka, zakupiłam pierwowzór książkowy (w brytyjskim oryginale) i ta pozycja ciągle czeka na półce – nie mogę się za nią zabrać. Może dlatego, że film niespecjalnie przypadł mi do gustu…? Jednakże znam twórczość Lee Childa, a „Poziom śmierci” jego autorstwa zaliczam do moich ulubionych książek, dlatego postanowiłam, że dosyć tego odkładania na święte nigdy.
Niech „Śniadanie u Tiffany’ego” Trumana Capote będzie kolejną pozycją. Filmowa adaptacja tego opowiadania z kultową Audrey Hepburn w roli Holly Golightly powinna być zupełnie wystarczającą zachętą. Co prawda jest to opowiadanie, nie książka, jednak czułabym pewien niedosyt, gdyby ta propozycja nie znalazła się na w tym zestawieniu.
Na szóstą i ostatnią publikację wybrałam książkę lekką i przyjemną – „Diabeł ubiera się u Prady” Lauren Weisberger. Ten bestseller również stoi na półce i ciągle czeka na swoje pięć minut. Ekranizacja bardzo mi się podobała – Meryl Streep oraz Anne Hathaway były rewelacyjne jako odtwórczynie głównych ról.
Z oglądaniem najpierw ekranizacji, przed lekturą książkowych pierwowzorów jest jeden problem: lektura nie wydaje się już tak ekscytująca – to tak jakbyśmy chcieli się wybrać w podróż w nieznane wiedząc dokąd jedziemy. Macie może jakieś swoje ulubione książkowe oryginały kinowych hitów? Zdarzyło się Wam kiedykolwiek, aby ekranizacja była lepsza niż książka…?