Na pewno kojarzycie takie filmy jak „PS. Kocham cię” i „Love, Rosie”, a bardzo możliwe, że książki o tych samych tytułach, też. Kiedy dowiedziałam się, że ich autorka, Cecilia Ahern napisała kolejną powieść, byłam ciekawa, jaką dawką emocji i przemyśleń zaskoczy czytelników. Zapraszam do zapoznania się z moimi refleksjami na temat tytułu „Lirogon”.
Grupa filmowców: Bo, Solomon i Rachel, specjalizujących się w kręceniu filmów dokumentalnych, szuka tematu przewodniego najnowszej produkcji. Ponieważ dużą popularnością cieszył się film poświęcony parze staruszków, bliźniaków, którzy całe życie byli nierozłączni, śmierć jednego z nich, skłania do wizyty, aby sprawdzić, jak będzie wyglądało życie pierwszego, gdy brakło drugiego. Szukając pomysłu na fabułę filmu, ekipa filmowa krąży po rozległych terenach posiadłości, aż trafiają do chatki, która rzekomo miała być od lat nie zamieszkana. Jej stan nie pozostawia złudzeń – chatkę urządziła kobieca ręka. A niedaleko niej spotykają Laurę…
Dar, czy przekleństwo?
Laura jest tajemniczą dziewczyną o niecodziennych zdolnościach. Swoje emocje i uczucia wyraża za pośrednictwem dźwięków. I to nie byle jakich. Potrafi naśladować wszystkie głosy, które usłyszała, ekspres do kawy, konające zwierzę, pocieranie ręką po policzków, harfę. Nikt nie potrafi uwierzyć w to co słyszy, za to sama zainteresowana nie zdaje sobie sprawy z tego, że dźwięki wychodzą z jej ust. Tylko jedno stworzenie na ziemi potrafi w takim stopniu naśladować dźwięki z otoczenia – rajski ptak lirogon.
„Zaklęcie zostało rzucone.
Jest niczym mityczne stworzenie, on ledwo może dostrzec, gdzie kończy się drzewo, a zaczyna ona. Sufit z liści poruszanych wiatrem przepuszcza promienie słońca ślizgające się po jej twarzy. Widzą się po raz pierwszy, dwoje całkiem obcych ludzi, którzy nie mogą oderwać od siebie wzroku. W tym momencie w jego życiu następuje rozłam: na czas, kim był, zanim ją spotkał, i na czas, kim był potem.”
Umiejętności Laury mogą być darem, ale mogą stać się przekleństwem. To właśnie Laura ma być główną bohaterką nowego filmu dokumentalnego. Aby zwiększyć oglądalność, autorzy postanawiają wysłać dziewczynę do jednego z programów telewizyjnych, w których prezentowane są talenty. Laura – Lirogon momentalnie zawładnęła światem mediów…
Odnaleźć siebie… w sobie
Spodziewałam się, że Cecilia Ahern będzie chciała skłonić czytelników do pochylenia się nad swoim życiem. Im dalej od natury, tym większa pogoń za karierą, ale czy za szczęściem? Podczas lektury wielokrotnie zderza się dotychczasowe życie Laury, z tym, jakie nastało po poznaniu filmowców. Tęsknota za spokojem i przyrodą jest konfrontowana z narzuconym przez telewizję pędem. Gdzie jest dom? Czy w tym wszystkim jest jeszcze miejsce na wyrażenie własnej osobowości? „Lirogon” jest z jednej strony powieścią ciepłą i lekką, z drugiej poruszającą i nieco przytłaczającą, a to za sprawą tego, że autorka w brutalny sposób pokazuje, jak łatwo możemy stracić poczucie własnej tożsamości. Jak często przybieramy maski i robimy coś tylko dlatego, że tego oczekuje otoczenie. A gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla nas? W każdym z nas jest pewien pierwiastek, który domaga się dzikości i natury, ale czy wszyscy go dostrzegamy?
Za książkę do recenzji dziękujemy:
2 Replies to “Z buszu na ekrany telewizorów – „Lirogon” Cecilia Ahern”