„O pochodzeniu czasu” Thomasa Hertoga stanowi wyjątkową opowieść o kosmologii. Przepływa przez nią humanizm, a wszystkie teorie spięte są klamrą relacji uczonych, w tym najistotniejszej – autora i Stephena Hawkinga.
Istnieje w nauce zjawisko synestezji polegające na zdolności odbierania doświadczeń w dodatkowych wymiarach. Liczby, obrazy – wszelkie bodźce mogą mieć smak, zapach, czy kolor. Publikacja Hertoga, choć w istocie prowadzi nas przez meandry wiedzy o wszechświecie, jest specyficzną naukową balladą łączącą zaawansowane teorie fizyczne z ujęciami filozoficznymi i ogromną miarą człowieczeństwa.
Autor – bez uszczerbku na nauce i rozumieniu czytelnika – wiedzie opowieść, w której podążamy za odkryciami kosmologicznymi lat 90., za zmianami w strukturze wszechświata – jego rozszerzaniem, spowalnianiem i ponownym przyspieszaniem (niedawno, bowiem około 5 miliardów lat temu). W tworzeniu historii ewolucji teorii i badań sięgamy po darwinizm, który będzie nam towarzyszył do końca narracji, a także budulcową teorię strun i zasadę antropiczną, aż po odgrywającą ogromną rolę hipotezę braku brzegów początku. Przyglądamy się ewolucji paradygmatu dotyczącego rozszerzania się wszechświatów i badaniom nad „zerowym momentem czasu”.
Literacka synestezja
Jakkolwiek same pojęcia per se brzmią niezrozumiale, Hertog skrupulatnie dba o wyjaśnianie poszczególnych założeń i czyni to niezwykle umiejętnie.
Obok właściwej warstwy merytorycznej, tym, co ujmuje, jest fakt, iż rozwój nauki i jej niepodważalny prymat współistnieje z intymną narracją dotyczącą jednego z najwybitniejszych fizyków, z którym przyszło autorowi współpracować przez niemal 20 lat. „O pochodzeniu czasu” ma swój rytm i melodię, stanowi literackie odzwierciedlenie synestezji. Pozwala ujrzeć w Hertogu wybitnego, choć skromnego naukowca, który z nabożeństwem traktuje swojego mistrza – Hawkinga. Jakkolwiek autorytet szybko zastrzegł, iż „filozofia jest martwa”, nie sposób odmówić metafizyki wyzierającej z prób udzielenia odpowiedzi na pytanie o początek wszystkiego.
Pytania o wszystko
„Wszechświat czy multiświat? Projekt(ant) czy nie? To brzemienne w skutki pytanie będzie nas zajmować przez dwadzieścia lat. Jedno zadanie domowe doprowadziło do kolejnego i wkrótce Stephen i ja znaleźliśmy się w samym środku jednej z najgorętszych debat w fizyce teoretycznej pierwszej połowy XXI wieku. Niemal każdy miał własne zdanie na temat multiświata, choć nikt do końca nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. To, co rozpoczęło się jako projekt doktorski pod jego kierunkiem, przekształciło się w fantastycznie intensywną współpracę, która zakończyła się dopiero wraz ze śmiercią Stephena 14 marca 2018 roku.
Stawką naszej pracy było nie tylko zrozumienie natury Wielkiego Wybuchu, tej zagadki w sercu istnienia, ale także głębsze znaczenie samych praw przyrody. Czego ostatecznie kosmologia uczy nas o świecie? Jak my do tego pasujemy? Takie rozważania wyprowadzają fizykę daleko poza jej strefę komfortu. Jednak właśnie tam lubił się zapuszczać Stephen – gdzie jego niezrównana intuicja, wyrobiona przez dziesięciolecia głębokiego kosmologicznego myślenia, okazywała się prorocza.”
Co dalej?
Rozważania nad pochodzeniem czasu, wchodzenie w zawiłości nauki o kosmosie, w tym przypadku – szczególnie – zagadnienia czarnych dziur i początku wszechświata nie brzmią klarownie, nie niosą za sobą obietnicy lekkości, a jednak hertogowska dydaktyka pozwala na zrozumienie i zapalenie w czytelniku serii zachwytów.
Jeśli 13,8 miliarda lat temu (wiek Ziemi szacowany jest na około 4,6 miliarda) nie istniał czas, ani przestrzeń – czy nie istniało nic? Jak zrozumieć teorię o początkowej jedności czasu i przestrzeni? Do jakich – ostatecznych na tę chwilę – wniosków doszedł Hertog?
Za egzemplarz do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Zysk i S-ka