Recenzja książki „Zaklęcie podróżne” powinna zainteresować przede wszystkim osoby, które kochają Grecję, lubią reportaże i podróże. Jednak tytuł ten przypadnie do gustu także czytelnikom kochającym piękne i barwne opowieści, które przepełnione są smakami, zapachami i rozważaniami o sensie istnienia.
Autor, Michał Obst Głombiowski, wprowadza nas w świat mieszkańców Krety, którego nie poznacie podczas krótkich wakacji i udziału w zorganizowanych przez biuro podróży wycieczkach. Zastanawialiście się czasem nad tym, jak wygląda życie w obleganych miejscowościach turystycznych, kiedy sezon turystyczny się kończy? „Zaklęcie podróżne” pokazuje tą stronę greckiej wyspy, jakiej nie widzieliście.
W poszukiwaniu odpowiedzi
Nie przypadkowo autor rozpoczyna swoją wyprawę już po sezonie turystycznym. Może przyjrzeć się wyspie, mieszkańcom i ich życiu. To, co skłoniło go do tej podróży, to badania sprzed lat, wedle których Kreteńczycy są najdłużej żyjącymi na świecie ludźmi. Gdzie tkwi sekret ich długowieczności? Czyżby kluczem była dieta i styl życia? Głombiowski spotyka na swojej drodze wiele osób, poznaje dużo tajemnic greckiej wyspy i kosztuje potraw, o jakich u nas można tylko pomarzyć. Ta niesamowita podróż skłania go do zadawania pytań o przeszłość, ulotność chwili, ludzką psychikę. Czy jednak znajdzie odpowiedzi na to, co go przywiodło na Kretę?
Nowy wizerunek Krety
Język książki jest tak lekki i przyjemny, że czyta się ją równie dobrze jak powieść. Mało tego, brzmi niemal jak powieść! Nie zawiera jedynie suchych faktów, co czasem wyłapuję, kiedy czytam książki podróżnicze. Kreta jest opisana w bajeczny sposób i po lekturze od razu nachodzi chęć wyjazdu. Autor bardzo ciekawie, wręcz poetycko opisuje swoje spostrzeżenia i to, co go otacza. Bez problemu można wyobrazić sobie kolory, faktury, zapachy. Poza kulturą, wierzeniami, codziennymi obowiązkami Kreteńczyków, zgrabnie wplata elementy historii danych miejsc. Całość tworzy unikatowy obraz wyspy, która wraz z wyjazdem ostatnich turystów i chowaniem kawiarnianych stolików wchodzi na inne, wolniejsze, obroty codziennego funkcjonowania.
„Nasza Wyspa to roślinny wszechświat. Blisko dwa tysiące gatunków, w tym około stu trzydziestu dzikich kwiatów i ziół, które rosną wyłącznie tutaj, sprawia, że ten wąski pasek lądu jest jak pływający dywan zieleni, pęczniejący od olejków eterycznych. Zioła sypane są szczodrze do tutejszych potraw od dobrych kilku tysięcy lat. Nadają smak, leczą, utrzymują w formie, budzą miłość. Przez niemal okrągły rok Wyspę spowija gęsty obłok zielnego zapachu: szałwii, tymianku, oregano, majeranku, rozmarynu, bazylii, mięty. Do garnków wędrują całe gałęzie, pokaźnych rozmiarów liście, a nawet kwiaty. Nikt tu nie bawi się w odmierzanie, szczypty, wątpliwości.”
Za książkę do recenzji dziękujemy