Lubicie biurowe romanse, w których jest miejsce na wszystko, w tym dużą dawkę humoru? Jeśli Wasza odpowiedź na to pytanie jest twierdząca, musicie sięgnąć po „Złapać milionera” autorstwa Max Monroe. Co czeka Was podczas lektury? Przekonajcie się czytając recenzję.
Kline Brooks jest trzydziestoczteroletnim właścicielem i prezesem znakomicie prosperującej firmy Brooks Media. To chodzące uosobienie niegrzecznego milionera – krótkie, ciemne włosy, zabójczy uśmiech, kaloryfer na brzuchu. Nie ma tylko jednego, bliskiej mu osoby, z którą spędzałby wolny czas i dzielił swoje troski. Jego najbliższym towarzyszem jest kot Walter, z którym to wzajemnie nie darzą się sympatią. Brooks Media, o ironio, jest właścicielem TapNext – aplikacji dla singli, dzięki której kobiety i mężczyźni mogą się poznawać, rozmawiać lub też umawiać się na randki. Jedną z jego użytkowniczek (ukrywającą się za zdjęciem swojej przyjaciółki) i jednocześnie dyrektorem marketingu w Brooks Media jest Georgia Cummings. Samotna dwudziestosześciolatka, ciężko pracująca na swój zawodowy sukces, niemająca jednak szczęścia do facetów. Na dodatek ma do nich pecha nawet w Internecie. Jeden z użytkowników TapNext, ukrywający się pod pseudonimem BAD_Ruck, wysyła jej fotkę gargulczego penisa. Od tego dziwnego zdjęcia zaczyna się ich ciekawa, internetowa znajomość. W tym samym czasie Kline Brooks, dotychczas nieumawiający się ze swoimi pracownicami, odkrywa istnienie dosłownie pod jego nosem pięknej, zadziornej i pyskatej Georgii. Zaprasza ją, jako osobę towarzyszącą, na imprezę charytatywną, w której musi wziąć udział. Od tego, dość zabawnego w skutkach, przyjęcia, zaczyna się ich gorąca znajomość. Jaki będzie jej finał? Przekonajcie się sami.
Tajemnicze autorki
Autorka Max Monroe to w rzeczywistości tajemniczy duet dwóch kobiet, które, pomimo wydania kilku książek, nie zdradzają swojej prawdziwej tożsamości. Wiemy jedynie, że pod tym pseudonimem ukrywają się dwie wieloletnie przyjaciółki o imionach Max i Monroe. Poza „Złapać milionera” dotychczas napisały jeszcze pięć części serii Bad Boys, do której należy historia Kline’a i Georgii, a także cztery inne książki. Mam nadzieję, że wydawnictwo Filia zdecyduje się wydać je wszystkie, bo po tak dobrym debiucie następne książki muszą być równie dobre lub lepsze.
Jeśli czytaliście „Zaplątanych” Emmy Chase i przypadła Wam tamta historia do gustu, to z całą pewnością spodoba się Wam również „Złapać milionera”. We wprowadzeniu Kline bardzo przypominał mi Drew Evansa, jednak po krótkim czasie okazało się, że te podobieństwa się kończą i Kline okazuje się być zupełnie innym charakterem, niż Drew, choć jeden i drugi są bardzo ciekawymi i wartymi uwagi postaciami. Brooks, mimo iż jest nieprzyzwoicie bogatym, niezwykle inteligentym człowiekiem, nie obnosi się z tym na co dzień. Jest raczej skromną osobą, nie posiada własnego samochodu, w razie potrzeby korzysta z samochodu z szoferem lub wypożycza auta. Jeśli nie spieszy się na ważne spotkanie, chodzi do pracy na pieszo, obserwując mijanych ludzi.
Nazywam się Kline Brooks. Ukończyłem Harvard. Jestem prezesem zarządu i dyrektorem generalnym Brooks Media. Firmy wartej trzy i pół miliarda dolarów. Jestem też diabelnie przystojny. Skąd wiem? Dwa lata z rzędu byłem królem licealnego balu. Poza tym jestem wysoce inteligentny. Dowód? Za pomocą magicznych paluszków mogę na twoich oczach ułożyć dowolną kostkę Rubika. Jestem także certyfikowanym mistrzem kobiecych orgazmów.
Georgia to szalony, wolny ptak. Ambitna, pracowita i niezwykle pomysłowa, choć wiecznie spóźniona do pracy. Dziewczyna z zasadami. Na dodatek wie, co chce w życiu osiągnąć i uparcie dąży do swojego celu. Układa jej się chyba w każdej dziedzinie życia, za wyjątkiem życia osobistego. Tutaj szczęścia jej brakuje i zazwyczaj na swojej drodze spotyka nieodpowiednich facetów. Na dodatek jest córką bardzo wyzwolonych rodziców – jej matka jest znanym seksuologiem, co wbrew pozorom nie pomaga jej w życiu.
Spośród bohaterów na uwagę zasługuje również Walter, czyli należący do Kline’a kot, z którym jego właściciel ma nagminnie na pieńku. Zdecydowanie się nie lubią, co jest przedmiotem wielu zabawnych sytuacji.
– Dzięki, dupku! – krzyknąłem za nim. Jezu. Pokręciłem głową, stając przed lustrem, by poprawić krawat. To był zupełnie nowy poziom upadku. Nie tylko rozmawiałem z pieprzonym kotem, ale w dodatku na niego krzyczałem.
Mnóstwo śmiechu do rozpuku
„Złapać milionera” to historia z pierwszoosobową narracją, widziana oczami pary głównych bohaterów. Naprzemiennie otrzymujemy rozdziały opowiadane przez Georgię i Kline’a, dzięki czemu otrzymujemy pełny obraz wszystkich wydarzeń. Choć Drew w „Zaplątanych” znakomicie przedstawiał swoją historię, szczególnie podczas monologów skierowanych do czytelniczek, to jednak to, co robią Georgie i Klein, momentami bije na głowę powieść Emmy Chase. Jestem skłonna zaryzykować stwierdzenie, że gdybym miała ocenić, która historia spowodowała u mnie dłuższe salwy śmiechu, będzie to powieść Max Monroe, dwóch zdecydowanie szalonych dziewczyn z fantazją.
– Jest taka ładna, Bob – szepnęła Maureen do męża. – Myślisz, że uprawiali już es – e – ka – es?
– Chryste, Maureen, mam nadzieję, że nasz syn do tej pory już to robił. Ma trzydzieści cztery lata. Jeśli nie, to coś gdzieś spieprzyliśmy.
Czytanie tej historii dostarcza takiej ilości rozrywki i powodów do śmiechu, że od robienia zdziwionych min w stylu „Ale, że jak?”, „Co ona wyprawia?”, ”WTF?” i wybuchów śmiechu spowodowanych komicznością wielu sytuacji, zafundujecie sobie zmarszczki mimiczne i zakwasy na twarzy. Wielokrotnie łapałam się za głowę, zasłaniałam usta myśląc „OMG” lub też z zażenowania zasłaniałam oczy, jednocześnie śmiejąc się w głos. Gwarantuję Wam, że czekają Was takie same reakcje podczas lektury.
Myślałam, że śmiałam się dużo czytając „Zaplątanych”, jednak myliłam się i to bardzo. Podczas czytania historii Georgii i Kline’a dosłownie rechotałam ze śmiechu i to dosłownie co kilka minut. Jeśli planujecie czytać tę książkę w towarzystwie innych osób, to od razu Was ostrzegam, dobrze to przemyślcie. Jeśli się zdecydujecie, to przygotujcie się na niezrozumiałe i pytające spojrzenia Waszych towarzyszy, mówiące „a z Tobą to wszystko w porządku?”. Jeśli będziecie próbować powstrzymywać się od głośnego śmiania, będziecie wyglądać równie komicznie, co zaśmiewając się do łez. Przy tej historii po prostu nie da się nie śmiać.
Wydawnictwo Filia najwyraźniej ma talent do wyszukiwania ciekawych, bawiących do łez historii. Wszak to oni odkryli Emmę Chase i uwielbianą przeze mnie oraz wielu czytelników, zarówno w Polsce, jak i na świecie, serię „Zaplątani”. „Złapać milionera” również dołącza do tych książek, a ja czekam na następne części i historie spod pióra tego tajemniczego duetu. Mam nadzieję, że wydawnictwo nie każe długo nam czekać na kolejne części.
Nie żałuję ani złotówki wdanej na tę książkę i cieszę się, że trafiła na mój regał. Chętnie do niej kiedyś wrócę, zwłaszcza w sytuacji, kiedy mój humor będzie wymagał poprawy. Będzie to wówczas idealne lekarstwo. Jeśli więc szukacie książki, przy której będziecie chcieli się zrelaksować czy też poprawić nią sobie humor, to zdecydowanie powinniście sięgnąć właśnie po „Złapać milionera” i przepaść w lekturze tych prawie pięciuset pięćdziesięciu stron przedniej historii.
One Reply to “Biurowy romans i co później? – Max Monroe, Złapać milionera”