W dzieje wikingów pierwszy raz zagłębiłam się przy okazji książki „Młot i krzyż. Nowa historia wikingów” Roberta Fergusona. Ostatnio czytałam tytuł autorstwa Władysława Duczko „Moce wikingów. Światy i zaświaty wczesnośredniowiecznych Skandynawów”. Chociaż obie pozycje mówią o Ludach Północy, poruszają inne aspekty, a przez to doskonale się wzajemnie uzupełniają.
O ile przy okazji książki Fergusona poznałam historię wikingów, wiele nieznanych mi faktów dotyczących ich podbojów i pojawiania się w poszczególnych miejscach Europy, o tyle już po rozpoczęciu czytania książki polskiego archeologa szybko przekonałam się, że będzie ona opowiadała głównie o kulturze wierzeniach i artefaktach.
Książki o różnych aspektach życia wikingów
„Młot i krzyż” posiada część poświęconą kulturze i tradycjom, ale w porównaniu z obszerną publikacją Władysława Duczko, zdaje się być bardzo okrojona. Aby zobrazować o jakich różnicach mówię, podam przykład. Robert Ferguson opisuje ekspansję i osiedlanie się na kolejnych terenach Europy Wschodniej. Mówi o wojnach, podaje daty i imiona władców. A jak to wygląda w przypadku książki „Moce wikingów”? Dowiadujemy się ogólnikowo o tym, gdzie byli wikingowie, ale dużo ważniejsze jest to, jakie były ich zwyczaje związane z danym miejscem, gdzie i dlaczego zakopywali swoje skarby oraz to, co z krajów islamskich przewozili na północ. Łatwo można zauważyć, że ten tytuł jest atrakcyjny przede wszystkim dla osób interesujących się kulturą i antropologią.
„Skandynawowie żyli w porządku świata, który nie jest naszym porządkiem. Ich społeczności były zbudowane na tradycyjnych pojęciach i zasadach, na wierze w wielu bogów i w inne nadprzyrodzone istoty, z którymi należało utrzymywać bliskie relacje, ponieważ od nich zależała jakość życia ludzi, a wręcz samo przeżycie w niebezpiecznym świecie. My natomiast mocno tkwimy w cywilizacji miejskiej […], więc postrzeganie świata przyrody stało się dla nas całkowicie racjonalne, wynikające z naukowej wiedzy. Tymczasem dla wczesnych Skandynawów, będących rolnikami, hodowcami i rybakami, przyroda nie była środowiskiem, w którym się przebywało tylko czasem.”
Na jakie pytania znajdziemy odpowiedź?
Najważniejsze jest to, że podczas lektury nie znalazłam istotnych różnic w opisach konkretnych wydarzeń i odkryć. Pokazuje to, że obie książki zostały sporządzone rzetelnie. „Moce wikingów” to tytuł, który wyjaśnia wiele niuansów i pozwala spojrzeć na zdarzenia, biżuterię i inne przedmioty przez pryzmat ludzi żyjących w tamtych czasach. Całość dopełnia ogromna ilość zdjęć. Każdy jeden rozdział kończy kilka stron z fotografiami. Książka zawiera trzynaście rozdziałów, które wyjaśniają takie zagadki jak pochodzenie islamskiego srebra na Północy, przyczyny kopania w ziemi domostw depozytów, przypisywanie magicznych mocy tronowi, pochodzenie zagadkowych grobów. Wiadomości w książce jest przekazanych mnóstwo, dlatego polecam jej przeczytanie. W ramach zachęty dodam, że wątki polskie również się w niej pojawiają. Kto wie, może gdzieś w Waszej okolicy skarb wikingów wciąż czeka na odkopanie?
Za egzemplarz do recenzji dziękujemy