Bardzo lubię książki Iwony Kienzler. Czuć w nich, że autorka ma dużą wiedzę historyczną, a do tego lekkie pióro. Tym razem wzięła na warsztat „Kochanki, królowe, księżne. Kobiety, które dały początek Polsce”. Dawno nikt tak szczerze nie pisał o kobietach tonących w mrokach historii.
W książce autorka przybliża postaci kobiet żyjących w początkach naszej państwowości. Zaczyna od naszych praprababek Słowianek, następnie opisuje wiele legendarnych postaci, na czele ze znaną wszystkim Wandą, „co nie chciała Niemca”. Jej książka o to wspaniały wehikuł czasu — naszą podróż zaczynamy w czasach prehistorycznych (które znamy głównie z podań i legend), a kończymy w średniowieczu, czasie, który wcale nie był takim „wiekiem ciemnym”, jak to wielu z nas się wydawało…
Silne, lecz zapomniane kobiety
Bohaterkami książki są kobiety, które odegrały ogromną rolę przy powstawaniu Państwa Polskiego. To kobiety, które z różnych przyczyn pomija się w historycznych opracowaniach, ewentualnie poświęca się im niewiele uwagi, spychając na margines historii. W trakcie lektury nasuwa się pytanie: komu tak bardzo zależało na tym, by pamięć o tych wspaniałych kobietach zaginęła?
Poprzez mroki historii
Iwona Kienzler jest znana ze swojego zamiłowania do silnych kobiet. Tym razem stanęła przed ogromnym wyzwaniem — ani genetyka, ani archeologia nie dają jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o to, skąd wywodzą się nasi przodkowie. Autorka przedstawia więc wiele swoich koncepcji, przedstawia dużo możliwości oraz przytacza legendy.
Najnowsze dzieło Iwony Kienzler bez reszty zawładnęło moją wybraźnią. Z przyjemnością czytałam na nowo rodzime legendy, które znam od najmłodszych lat. Dzięki tej książce poznałam również wiele fantastycznych kobiet, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Jedną z nich jest Adelajda – Biała Kniegini. Bardzo miło było poczytać znów o siostrze Bolesława I Chrobrego, która prawie nie istnieje w świadomości polskiego społeczeństwa. Świętosława, bo o niej mowa, panowała w Danii i Szwecji, a jej synowie zasiedli na tronach Szwecji, Danii i Anglii. Dzięki temu zyskała miejsce w skandynawskich sagach. Burzliwe losy Świętosławy miałam przyjemność poznać bliżej dzięki książkom znakomitej polskiej autorki Elżbiety Cherezińskiej — opisała ona losy tej fenomenalnej kobiety w dwóch opasłych tomach Harda oraz Królowa.
Być może więc w czasach dawniejszych, o których zupełnie nic nie wiemy, wśród Słowian lub ich przodków istniał matriarchat. Dziewczęta miały znacznie większą swobodę w wyborze małżonków niż ich potomkinie żyjące w średniowiecznej Polsce, a co więcej, jeżeli wierzy Ibrahimowi, nie obowiązywał ich nakaz dochowania cnoty do nocy poślubnej, jako mężatki zobowiązane były natomiast do zachowania wierności.
Za egzemplarz recenzencki dziękujemy: