Gdy kilkuletni Christopher, z pochodzenia Niemiec, poznał Rebekkę, równolatkę o żydowskim rodowodzie, oczekiwał jedynie kompana do dziecięcych zabaw na tle sielskiego pejzażu wyspy Jersey. Choć napotkana zapłakana dziewczynka szybko zdradziła, że chowa się przed rodzicami (z powodu przemocy), żadne z nich nie mogło nawet podejrzewać, że za kilkanaście lat ukrywanie się stanie się domeną przetrwania. Rebekka, by przeżyć, będzie musiała stać się Żydówką niezauważalną dla wrogów, zaś Christopher przykładnym SS-manem o podwójnej tożsamości…
Niemiec i Żydówka u progu wojny
Jesteśmy świadkami relacji dwójki dorastających razem przyjaciół, którzy w miarę dojrzewania przestają postrzegać siebie wzajemnie w kategorii wyłącznie koleżeńskiej; pojawia się wzajemna fascynacja, aż w końcu młodzieńcza miłość. Wówczas też dochodzi do pierwszego rozstania „na zawsze”, gdy Rebekka, zmuszona patologiczną sytuacją istniejącą w domu rodzinnym, decyduje się uciec i opuszcza wyspę. Gdy spotkają się ponownie, ona będzie miała narzeczonego, on także będzie spotykał się z innymi, by zapomnieć o pierwszej, niespełnionej miłości.
W poszukiwaniu ukochanej
Uczucie głębsze i silniejsze niż jakiekolwiek przeszkody wzbudzi się na nowo, jednak oto świat tak dobrze obojgu znany znajduje się „w przededniu” II wojny światowej. Powoli, lecz stanowczo dochodzi do głosu polityka Führera wobec Żydów, Ostateczne Rozwiązanie Kwestii Żydowskiej staje się faktem. Gdy kobieta zostaje deportowana z wyspy, jedynym słusznym rozwiązaniem chcącego odszukać i ocalić ukochaną Christophera staje się wejście w szeregi SS, by za sprawą konotacji oraz sfałszowanego życiorysu dostać się do Auschwitz.
Obozowa gehenna
Obozowe realia dalece odbiegają od mamiącego hasła zamontowanego na bramie: „Arbeit macht frei”. Oto przerażony mężczyzna rozpoczyna gorączkową walkę o wywiązywanie się z powierzonych obowiązków nadzorcy segregacji łupionych dóbr więźniów. Starając się perfekcyjnie odgrywać rolę należycie oddanego idei SS-mana, jednocześnie próbuje pozostać człowiekiem, który w zgodzie z własnym sumieniem w największej tajemnicy pomaga gnębionym więźniom, a przy tym nieustępliwie poszukuje Rebekki. Za fasadą wierności hitlerowskiemu tragicznemu wypaczeniu skrywa się przytłoczona ogromem hekatomby wrażliwa jednostka balansująca między wrodzoną empatią i niezgodą na cierpienie innych a pozorami zbrodniarza wzorowo pogardzającego ofiarami.
Gdy któregoś razu Christopher otrzymuje informację od regularnie przekupywanego SS-mańskiego oficjela o transporcie mającym przywieźć ukochaną, wiara w odzyskanie Rebbeki na nowo zostaje wzniecona. Czy słusznie? Na ile możliwe jest spotkanie kochających się ludzi w drastycznie niesprzyjających czasach?
Eoin Dempsey ponownie sięgnął po motyw wojny kreując fikcyjną historię opartą na rzeczywistym tle II wojny światowej, obozu koncentracyjnego, realiów powojennych, a także na szerokim spektrum konsekwencji wobec oprawców oraz ofiar.
Choć clou fabuły skupia się na relacji Christophera oraz Rebekki, istotnym i absorbującym „bohaterem” jest oświęcimski obóz wraz z bestialską machiną unicestwiania wyimaginowanych wrogów faszyzmu. Realia Auschwitz są ukazane czytelnikowi w pewnym zawężeniu do przeżyć Christophera i dostrzeganych przez niego zbrodni. Również ofiary – mam nadzieję – definiowane są przez bohatera, nie zaś autora, który mówi: „jedyne ich [więźniów] przewinienie polega na tym, że są Żydami, więźniami politycznymi, Cyganami albo sowietami”, bowiem doskonale wiemy, że jest to zdecydowanie „wycinek” rzeczywistych więźniów, a utrwalanie zawężonego obrazu jest szkodliwym zabiegiem wobec pamięci historycznej.
Powieści Demsey’a – zarówno „Biała róża, czarny las”, jak i „Anioł z Auschwitz” utrzymane są w podobnej konwencji. Specyficzny język autora nie pozwala czytelnikowi zdystansować się wobec postaci. Jak potoczą się losy Rebbeki i Christophera? Jaką historię tym razem autor przygotował dla czytelników? Polecam, byście przekonali się sami!
*Zawarty cytat pochodzi z niniejszej pozycji
Książkę objęłyśmy patronatem medialnym w ramach współpracy z Wydawnictwem:
Bardzo chciałabym mieć „Anioła…” i przeczytać. Recenzja super.