Ludzie od zarania dziejów garnęli się do dzierżenia władzy. Często działo się wówczas tak, że ci, którzy tej władzy pragnęli i byli gotowi za nią zabić, zostawali z niczym. Ci zaś, którzy w ogóle nie pragnęli władać krajem, dostępowali tego zaszczytu, zmieniając się nie do poznania. Podobna sytuacja miała miejsce na dworze Tudorów. Gdy jednak każda z trzech kobiet włożyła na głowę koronę, nie zawahała się zadawać zdradzieckich ciosów…
Philippa Gregory powraca z nową książką. Tym razem wzięła na warsztat historię dwóch sióstr Henryka VIII oraz jego pierwszej żony. Narratorką powieści jest Małgorzata Tudor. Odkąd na dworze pojawiła się Katarzyna Aragońska, będąc jeszcze narzeczoną Artura Tudora, starszego brata Henryka, losy trzech księżniczek splotły się ze sobą nierozerwalnie.
Zdobyć koronę
Powieść rozpoczyna się w momencie, gdy główna bohaterka liczy sobie dwanaście lat. Zostaje przedstawiona jako ambitna, ale i kapryśna księżniczka, która najbardziej na świecie pragnie władzy i autorytetu wyższego niż jej siostra i bratowa. Rywalizacja z piękną Marią oraz nieugiętą Katarzyną będzie odtąd jej siłą napędową przez całe życie. W porównaniu z nimi Małgorzata często czuje się pionkiem w grze rozgrywanej przez brata. Ma, jak na czasy, w których przyszło jej żyć, nowoczesne poglądy na świat – np. walczy o prawo do zawarcia związku małżeńskiego z miłości, a nie tylko z potrzeby politycznego sojuszu.
Pionek czy królowa?
Małgorzata z dynastii Tudorów ma niebawem udać się do Szkocji, by poślubić króla Jakuba IV. Małżeństwo to ma stać się gwarancją wieczystego pokoju między państwami. Mimo opuszczenia rodzinnej Anglii nie przestaje myśleć o swoich siostrach. Obiecuje sobie, że dołoży wszelkich starań, by stać się lepszą i ważniejszą od nich. Czy skomplikowane relacje sióstr ulegną z czasem zmianie na lepsze? Jedno jest pewne – nie zabraknie intryg, niespodziewanych zwrotów akcji, zdrad oraz tajnych sojuszy.
“Trzy siostry, trzy królowe” to bardzo wciagająca powieść historyczna, w której co prawda znajduje się pewna dawka fikcji literackiej, ale nie zaważa ona na odbiorze znanych nam z kart historii postaci. Powiem więcej, Philippa Gregory ma lekkie pióro i niepodrabialny styl pisania, dzięki któremu nadaje swoim bohaterom dodatkowy charakter, “ożywia” je w fenomenalny sposób. Wszystko to sprawia, że każdą książkę tej pisarki czyta się jednym tchem, z wypiekami na twarzy. “Trzy siostry, trzy królowe” polecam nie tylko wielkim miłośnikom historii, ale też osobom, które z historią są na bakier – może po zapoznaniu się z bohaterami serii historycznej Philippy Gregory “połkną bakcyla” i uznają, że ta historia to w sumie całkiem fajna sprawa.
Za egzemplarz recenzencki dziękujemy: