Miguel de Cervantes jest jednym z najbardziej znanych autorów literatury hiszpańskiej. Kiedy chodziłam do szkoły, to moją lekturą było jego najznakomitsze dzieło – „Don Kichot z La Manchy”. Pamiętam, jak trudno mi się ją czytało, bo język był bardzo specyficzny. Niedawno premierę miała komiksowa wersja tej książki i zastanawiałam się, czy bardziej przypadnie mi do gustu. Czy komiks „Don Kichot” jest prostszy w odbiorze od pierwowzoru?
„Don Kichot z La Manchy” to ciekawa historia, która doczekała się licznych adaptacji. Nawet jeśli nie spotkaliście się wcześniej z twórczością Cervantesa, to najpewniej przynajmniej mniej więcej kojarzycie, o czym Don Kichot jest. Kiedy otwierałam komiks po raz pierwszy, byłam ciekawa, jak błędnego rycerza ukazano tym razem.
O czym jest „Don Kichot”?
W niewielkiej miejscowości mieszka ubogi szlachcic kochający czytać. Rycerze, ich odwaga i porywy serca sprawiają, że staruszek postanawia iść w ich ślady. Szykuje swój rycerski ekwipunek i starą szkapę, która na potrzeby przygód dostaje zacne imię Rosynant i rusza w świat. Jego celem ma być troska o honor Dulcynei. Ta z kolei jest jedynie chłopką mieszkającą nieopodal. Wyobraźnia bohatera jest więc ogromna. Każdy rycerz musi mieć swojego giermka, a w tej roli Don Kichotowi ma towarzyszyć Sancho Pansa.
Moje spostrzeżenia
Album jest kolorowy i ma dość wyraźną i charakterystyczną kreskę. Już poprzez przeglądanie kolejnych stron można wczuć się w akcję. Jednak mnie bardziej interesowała treść i zastosowany język. Nie jest on tak zawiły i archaiczny jak w XVII – wiecznym dziele Cervantesa, ale nie jest to mowa potoczna. To nadaje smaczku całej historii i ma się poczucie spotkania z literaturą sprzed wieków. Z drugiej strony nie będzie to ulubiona lektura dzieci. Polecam ją raczej starszym czytelnikom. Oto przykład jednego z opisów:
„Tym sposobem ukoił się w kłopocie i ruszył naprzód drogą, wcale się o nią nie troszcząc i wybór w tej mierze zastawiając najzupełniej rozumowi konia, sądził bowiem, że to właśnie jest główną cechą powołania błędnych rycerzy”.
Jest to jeden z ambitniejszych i trudniejszych komiksów na mojej półce. Wiem, że gdybym przed laty właśnie tę wersję mogła czytać niż gruby tom, którego nigdy nie udało mi się ukończyć, moje skojarzenia z nim byłyby bardziej pozytywne.
Za egzemplarz do recenzji dziękujemy: