
W piątek do kin weszła ostatnia część trylogii „Jurassic World”. „Jurassic World: Dominion” gwarantuje trochę strachu, dużo śmiechu i dobrą zabawę przez niemal dwie i pół godziny.

Jeśli lubisz tę konwencję, masz poczucie humoru i przymkniesz oko na wszystkie nielogiczności i absurdy, koniecznie wybierz się do kina.
„Jurassic World” to następna, po „Jurassic Park”, trylogia poświęcona dinozaurom stworzonym na Isla Nublar. Żadnemu sequelowi nie udało się powtórzyć sukcesu „Parku Jurajskiego” z 1993 r., otwierającego pierwszy cykl. „Dominion” nie jest wyjątkiem od reguły. Co nie zmienia faktu, że z przyjemnością – mniejszą lub większą – obejrzałam każdy film z uniwersum Jurassic Park. Ten świat to moje prywatne guilty pleasure.
Na czym opiera się fabuła „Jurassic World: Dominion”? Uwaga, uwaga – na koegzystencji ludzi i dinozaurów. Twórcy serwują nam wręcz montypythonowskie sceny. Na przykład stado koni galopujące (w zwolnionym tempie) ku zachodzącemu słońcu, „ramię w ramię” z roślinożernymi dinozaurami. Albo małą dziewczynkę drapiącą prehistorycznego gada, który łasi się do niej jak kot. John Cleese byłby wniebowzięty.

Sklonowane dziecko i plaga zmutowanej szarańczy
Akcja filmu dzieje się cztery lata po wybuchu wulkanu na Isla Nublar. Owen Grady (Chris Pratt) i Claire Dearing (Bryce Dallas Howard) opiekują się zmodyfikowanym klonem Charlotte Lockwood – Maisie (Isabella Sermon), chroniąc ją przed ludźmi, którzy chcą wykorzystać dziewczynkę do własnych celów. Niestety pewnego dnia ich kryjówka zostaje odkryta, a Maisie porwana. Trafia w ręce Lewisa Dodgsona, CEO firmy BioSyn Genetics przeprowadzającej groźne eksperymenty biogenetyczne.
Owen i Claire ruszają w pościg i po wielu nieprawdopodobnych perypetiach udaje im się dotrzeć do siedziby BioSyn Genetics, gdzie spotykają… Ellie Sattler (Laurę Dern), Alana Granta (Sam Neill) i Iana Malcolma (Jeff Goldblum) – głównych bohaterów „Parku Jurajskiego”. Wszyscy razem próbują uwolnić Maisie i opanować plagę zmutowanej szarańczy – efekt nielegalnej działalności Dodgsona.

Wielki comeback Dern, Neilla i Goldbluma
Powrót pierwszoplanowych postaci z „Parku Jurajskiego” to strzał w dziesiątkę. Obecność Ellie, Alana oraz Iana (i sarkastyczne komentarze Malcolma!) w tej pokręconej jak świński ogon historii winduje film na troszkę wyższy poziom, choć możliwe, że przemawia przeze mnie sentyment. Święta trójca „Jurassic Park” w połączeniu z masą aluzji do superprodukcji Stevena Spielberga spina obie trylogie w całość i – przynajmniej według mnie – stanowi pożegnanie z uniwersum Jurassic Park. Jednak znając życie, prędzej czy później pewnie pojawi się jakaś kontynuacja w tej czy innej formie…
Jednego żałuję – nie udało mi się zobaczyć wszystkich filmów w kinie, większość obejrzałam w domowych warunkach. Nie popełnijcie tego samego błędu! Najbardziej przerażające tyranozaury, welociraptory i inne prehistoryczne stwory, to te na dużym ekranie. Różnica w odbiorze jest kolosalna! Dlatego nie zwlekajcie z kupnem biletu, bo ani się obejrzycie, a film zniknie z kin.
Zwiastun filmu „Jurassic World: Dominion” (reż. Colin Trevorrow).
Za zaproszenie na seans dziękujemy:
Hello, i think that i saw you visited my site so i came to
“return the favor”.I’m trying to find things
to improve my site!I suppose its ok to use a few of your ideas!!