Lubię książki, które skłaniają mnie do zastanowienia się nad ludzką kondycją, psychiką, motywami różnych działań. Do takiej literatury zalicza się „Prawie was utraciłam” Jessiki Strawser, którą miałam okazję niedawno przeczytać. Były ciarki, chwile zwątpienia i chwile grozy…
Violet i Finn – małżeństwo idealne. Przynajmniej z pozoru. Ich spotkanie było zupełnym przypadkiem, a mimo to przerodziło się w uczucie. Dziś są już 3 lata po ślubie i są rodzicami małego syna, który jest ich dumą i oczkiem w głowie. Wakacyjny wyjazd na Florydę sprawia jednak, że rodzinne szczęście pryska jak bańka mydlana…
W sieci kłamstw
Violet z dnia na dzień przekonuje się, że żyła w bańce mydlanej, która niespodziewanie pękła. Jej ukochany Finn zostawił ją na plaży samą, spakował swoje rzeczy, zabrał ich synka i odszedł bez słowa. Kobieta nie może otrząsnąć się z szoku. Co gorsza, na światło dzienne wychodzą fakty, które sprawiają, że Violet dochodzi do wniosku, iż tak naprawdę w ogóle nie znała mężczyzny, z którym dzieliła życie…
Podwójne życie
Caitlin przyjaźni się z Finnem od wielu lat. Zmienia jednak zdanie, gdy Finn staje w drzwiach jej domu z synkiem, za którego porwanie jest poszukiwany. Mężczyzna żąda wręcz od niej, by ukryła ich. Posuwa się nawet do szantażu – grozi Caitlin, że odkryje tajemnicę, która zniszczy jej szczęśliwą dotąd rodzinę… Kobieta musi stawić mu czoło i zrobić wszystko, by ochronić najbliższe jej osoby. Do czego się posuną? Jak to możliwe, że bliska nam osoba potrafi przez całe życie udawać kogoś, kim nie jest? Czy komuś jeszcze w dzisiejszym świecie można ufać…?
Za egzemplarz recenzencki dziękujemy: