Pamiętacie tytuł „Ktoś z nas kłamie” i „Ktoś z nas będzie następny”? Niedawno ukazała się kolejna część serii Karen M. McManus – „Ktoś z nas powrócił”. Fantastyczna kontynuacja wątków z poprzednich tomów cyklu!
Od pierwszej książki, kiedy powstał „Klub Morderców”, z napięciem śledziłam losy bohaterów i w książce i w serialu emitowanym na platformie Netflix. Oczywiście książka jest znacznie lepsza, a mało tego, jeśli ma się ukazać trzeci sezon, to totalnie nie wiem, co w nim będzie. Już w drugim sezonie producenci dość znacząco odeszli od książek. Ponieważ trzeci tom niejako spina pierwsze dwa, nie wiem, co miałoby zdarzyć się w serialu. Wracając jednak do książki, czego się spodziewać?
Nowa gra w Bayview
Do Bayview wraca Bronwyn, ponownie spotykamy też Coopera, Nate’a i Addy. Jednocześnie są bohaterzy z drugiej części – Phoebe, Maeve, Luis, Knox. Odkąd zginął Simon, upłynęło trochę czasu, a były chłopak Addy Jake jest w więzieniu. Niestety to wkrótce się zmienia, bo przez liczne kontakty ojca nie tylko będzie miał ponowny proces, ale wychodzi na warunkowe zwolnienie.
W tym samym czasie na jednym z miejskich billboardów pojawia się dość zaskakująca i dla wtajemniczonych złowroga reklama – „Czas na nową grę, Bayview”. Czy to na pewno tylko reklama? A może zapowiedź kolejnej morderczej rozgrywki? Nikt nie rozumie zasad gry, która szybko staje się niebezpieczna. Czy to możliwe, żeby Jake miał coś z tym wspólnego? Okazuje się, że nadal jest w Bayview wiele sekretów, które tylko czekają, aż ktoś je odkryje.
„Ktoś z nas powrócił” znakomita kontynuacja serii
Jeżeli podobały wam się poprzednie dwie części, to i tą będziecie zachwyceni. Jest tutaj bezpośrednia kontynuacja wcześniejszych wątków. Są zgrabnie wplecione w nową fabułę. Z pewnością odradzam czytanie książki bez znajomości poprzednich tomów. Bez tego nie da się w pełni wszystkiego zrozumieć. Czyta się szybko, w napięciu i na pewno nie zgadniecie finału. Zresztą na zaskakujące zwroty akcji nie można narzekać podczas całej lektury.
Za egzemplarz do recenzji dziękujemy: