Zapraszam dziś na kolejną recenzję gorącego tytułu od duetu Laurelin Paige i Sierra Simone. Jesteście gotowi na spotkanie z przystojnym „Gliniarzem”?
Livia Ward marzy o tym, by zostać mamą przed trzydziestką. Sęk w tym, że jest samotna i nie przewiduje w najbliższej przyszłości żadnych związków. Sytuacja się zmienia, kiedy na horyzoncie pojawia się seksowny oficer Chase Kelly.
Mężczyzna nie spodziewał się, że piękna bibliotekarka złoży mu taką propozycję. Livia chce, aby Kelly został ojcem jej dziecka, ale bez żadnych zobowiązań. On dostanie kilkanaście nocy z kobietą, o której nie może przestać myśleć, a ona spełni swoje marzenie.
Układ wydaje się prosty i oczywisty dla obydwu stron. Wszystko dokładnie ustalili, więc co może pójść niezgodnie z planem?
„Gliniarz” to kolejna powieść duetu Laurelin Paige i Sierra Simone, wydana przez Wydawnictwo Kobiece. Poprzednią był oczywiście „Gwiazdor”, opowiadający o losach znanego aktora branży porno, Logana O’Toole’a. Malutkie nawiązanie do tej historii znajdziecie również w tej książce. Po premierze „Gwiazdora” pojawiło się sporo negatywnych opinii o niej, które w większości wynikały z fabuły tej powieści. Nie każdemu przypadła do gustu historia aktora z branży porno, odsłaniająca również ciemne strony tego biznesu. Jestem zdania, że w przypadku „Gliniarza” będzie zupełnie inaczej.
Czy nie znudziło mi się jeszcze być Funkcjonariuszem Bawidamkiem? Jasne, że nie. Na pewno? Po raz pierwszy w życiu nie jestem pewien, czy mogę wierzyć sobie samemu.
Po raz kolejny autorki zaskoczyły mnie pomysłem na głównego bohatera męskiego. Chase Kelly wydaje się wyłącznie playboyem. Jak sam mówi o sobie, jest Funkcjonariuszem Bawidamkiem, którego interesuje wyłącznie Kelly Trio – kolacja, drinki, kajdanki. Okazuje się, że pod przystojną buźką i gorącym, seksownym ciałem, kryje się niezwykle ciepły, dbający o najbliższych, kochający facet, który po prostu boi się zaangażowania i uczuć, którymi mógłby darzyć kiedyś jakąś kobietę. Wbrew pozorom nie jest to tępy i pusty osiłek, który pracą policjanta realizuje marzenia z dzieciństwa o byciu kimś, kto może mieć władzę nad innymi.
Jednak postać Livii mocno mnie drażniła, praktycznie od początku, do końca historii. Mimo że to niezwykle inteligentna i mądra, a momentami również bardzo zabawna kobieta, jest również kolejną głupiutką, irytującą i niezdecydowaną bohaterką, którą ma się ochotę wyciągnąć z książki i nią porządnie potrząsnąć, żeby się w końcu ogarnęła. Na szczęście Chase nadrabiał za nią swoją osobą.
Uśmiecham się do siebie, bo przypomina mi się, jak porwała tablicę z rąk swej podopiecznej i uniosła wysoko w powietrze. Ciekawe, czy w moim łóżku też będzie taka namiętna, bo co do tego, że się tam znajdzie, nie mam najmniejszych wątpliwości. W końcu jestem Chase Kelly. Jeśli pragnę kobiety, to ją zdobywa… szybko i łatwo.
„Gliniarz” to powieść pełna humoru, żartów z podtekstami, ale i oczywiście namiętności oraz seksu. Tego ostatniego dostaniecie tutaj na pęczki. Czyta się ją lekko, a strony same przelatują pod palcami. Ma jednak pewien minus. Bardzo drażniły mnie zdrobnienia zastosowane w ogromnej ilości. Bardzo często spotkacie się tam ze słowami typu paluszki, pazurki, pępuszek, brzuszek. Czułam się, jakbym czytała książkę dla dzieci, a nie gorącą powieść dla dorosłych czytelników.
Jeśli lubicie lekkie i gorące romanse, z dużą dawką humoru, które rozgrzeją Was w zimne jesienno – zimowe wieczory, to koniecznie musicie sięgnąć po „Gliniarza”. To idealna rozrywka na każdą okazję.
Za egzemplarz do recenzji dziękujemy wydawnictwu