
Wśród serii książkowych, do których lubię powracać, jest „Strażniczka Małych Ludzi”. Dzięki miksturze na podstawie receptury babci Elina jest w stanie zobaczyć to, czego nie widzą innych. Otwiera oczy na liczne magiczne stworzenia i… Małych Ludzi. Zostaje ich nową strażniczką, a to duża odpowiedzialność. W najnowszym tytule – „Zemsta goblinów” czeka ją nie lada wyzwanie.
Od pierwszego tomu polubiłam ten cykl za ciekawą fabułę i barwną szatę graficzną. Odkąd Elina dowiedziała się, czym przez lata zajmowała się babcia, a teraz sama przejęła jej rolę, nie może narzekać na nudę. Ma pełne ręce roboty, a przy tym często towarzyszą jej mali przyjaciele. Jednak tym razem misja jest bardzo trudna.
Wyrachowana zemsta goblinów
Pewnego dnia ginie wróżkowy przewodnik. To wielkie nieszczęście, bo w niepowołanych rękach może stanowić zagrożenie. A teraz niestety tak jest – ukradły go cwane i chytre gobliny. Elina miała już z nimi do czynienia i nie zostawili miłych wspomnień. Razem z Małymi Ludźmi musi znaleźć króla goblinów. Pomocy szukają u Starego Dębu, który daje tylko mętne wskazówki. W tym samym czasie do domu wraca Adelajda – babcia Eliny. Kiedy dowiaduje się, co się stało, próbuje ułożyć plan.
W końcu Elina wyrusza na poszukiwania, co jest bardzo niebezpieczne. Zwłaszcza że poprzez kradzież przewodnika gobliny chciały zwabić strażniczkę w zasadzkę. Robi się coraz groźniej, aż pojawia się pytanie, czy ktoś zdoła uratować dziewczynę.
Sprawy rodzinne Eliny
Trzonem historii jest plan, jak odebrać przewodnik. Jednak smaczku dodaje poboczny wątek na temat relacji rodzinnych Eliny, który gdzieś po trochu rozwija się od pierwszego tomu. Wtedy Adelajda trafiła przez stan zdrowia do domu opieki, a Elina wraz z mamą zamieszkały u niej, by być blisko. Teraz babcia powraca i wita się z dawno niewidzianymi znajomymi. Jest też czas na chwile szczerości między Adelajdą a mamą Eliny.
Za egzemplarz do recenzji dziękujemy: