
Lubię śledzić komiksy o smerfach, nawet jeśli z niektórymi opowieściami gdzieś się już zetknęłam. Jednak szczególnie zainteresowała mnie seria „Smerfy i wioska dziewczyn”, w której co prawda spotykamy Papę Smerfa, Ciamajdę, Ważniaka i pozostałych, ale na pierwszym planie mamy smerfne dziewczyny. Jakie są moje wrażenia po najnowszym tomie „Kraina Smerfujących Kamieni”?
Jest to już kolejny album poświęcony mieszkankom wioski dziewczyn, po który sięgnęłam. „Kraina Smerfujących Kamieni” to trzecia i ostatnia część trylogii. Każdy tom ukazuje zupełnie nowe spojrzenie, kolory i przede wszystkim nietuzinkowe przygody.
Niebezpiecznej przygody ciąg dalszy
Przywódczyni wioski Wierzba nagle zachorowała i jedynym sposobem na to, by się obudziła, jest magiczna woda, którą można zdobyć bardzo daleko. Do tej pory była tam jedynie Wierzba i to wiele lat temu. Mimo niepewnej przyszłości i wielu niebezpieczeństw, Mięta, Jaskierka i Burza postanawiają wyruszyć w podróż. „Kraina Smerfujących Kamieni” jest zwieńczeniem ich wyprawy.
„Kraina Smerfujących Kamieni”
Bohaterki wraz z Ważniakiem (to, skąd się wziął w tej grupie, przeczytacie w poprzedniej części), docierają na wyspę, na której będą poszukiwać magicznego źródła. Kiedy już tracą nadzieję, znajdują wielkie lewitujące nad ziemią skalne wysepki. Czy wystarczy się tam dostać, by znaleźć to, po co przyszli? Czy nie czekają na nich już żadne niespodzianki? Przekonajcie się sami!
Moje wrażenia
Ponieważ przed lekturą tej serii nigdy nie zetknęłam się ze smerfnymi dziewczynami, z przyjemnością sięgam po każdy album. Jest to dla mnie coś nowego, co z jednej strony zachowuje klasyczny humor Peyo, z drugiej strony daje nową dawkę wrażeń i przygód.
Za egzemplarz do recenzji dziękujemy: