„Historie florenckie” Niccolo Machiavellego stanowią zapis konfliktów wewnętrznych, przemian społecznych i roli kultury w kształtowaniu się Florencji. By spojrzeć przez pryzmat historiozoficzny na dane państwo, warto poznać istotę kształtowania się jego miast.
Zapewne większość czytelników kojarzy postać Machiavellego, autora „Księcia”, niemalże demonicznego podręcznika poświęconego strategicznym rozważaniom zdobycia i utrzymania władzy. Będąc blisko makiawelizmu odsunęliśmy się od realnej postaci wybitnego filozofa. Wystarczyło nam operowanie pojęciem, które skupia w sobie niezmiennie paletę najgorszych skojarzeń bezwzględnej natury ludzkiej, partykularnych interesów i brutalnej feerii działań. Zupełnie, jakby Nietzschego zamknąć w osławionej sentencji „Bóg umarł”. Złożoność poglądów i zaplecze wypowiedzianych słów jest znacznie głębsze i bogatsze. Ze szkodą dla szerszego spektrum prac naukowych autora, utożsamiliśmy i zdegradowaliśmy go do roli bezwzględnego propagatora tyranii. Odrzuciliśmy perspektywę dokumentalisty realnych działań politycznych i analityka sposobów osiągania władzy – „celu uświęcanego środkami”. Tymczasem…
Złożoność historii
„Ci, którym na czymś zależy, zwykle odwołują się do modlitw, prezentów lub gróźb, licząc, że litością, postrzeganymi korzyściami lub strachem skłonią drugą stronę do postępowania zgodnego z ich oczekiwaniami. (…) Argumenty nie mają wtedy żadnej wagi, próżno mieć nadzieję, że albo uda się ich zmiękczyć modlitwami, albo zjednać ich przychylność prezentami czy też że przerażą się groźbami. A jednak przybyliśmy, choć jesteśmy za późno, świadomi twojej pychy, okrucieństwa, ambicji, nie aby prosić o cokolwiek, nie mamy bowiem jakiejkolwiek nadziei, nawet gdybyśmy byli tak usposobieni, że możemy na nią liczyć, ale aby przypomnieć ci o korzyściach, jakie stały się twoim udziałem dzięki Mediolańczykom. Chcemy ci pokazać, z jaką bezduszną niewdzięcznością odwzajemniłeś się im za uzyskane dobrodziejstwa, że przynajmniej w związku z tymi wieloma nieszczęściami, które na nas spadają, możemy czerpać pewną satysfakcję z przypomnienia, jak i przez kogo to się dzieje.”
Wewnętrzne rozgrywki
Jakkolwiek „Księcia”, choćby fragmentarycznie, polecam uwadze czytelniczej każdego, o tyle „Historie florenckie” są stanowczo bardziej wytrawnym dziełem. Pozycja może stanowić żmudną i problematyczną lekturę dla tych, którzy smykałki historyczno – politycznej nie przejawiają. Podążając za narratorem naświetlającym na arenie wydarzeń coraz to nowe podziały i bohaterów – warto wspomnieć choćby o rodzie Medyceuszy – obserwujemy przemiany społeczne, żywo komentowane przez autora. Uważnie śledzimy wojny wewnętrzne, intrygi i precyzyjnie ukazywane konflikty zwalczających się frakcji politycznych. Zawarta w ośmiu księgach opowieść o kształtowaniu się Italii jest kronikarską gratką. Dopiero znajomość procesów wewnętrznych pozwala ostatecznie widzieć państwo w całej swojej złożoności.
Za egzemplarz do recenzji dziękujemy wydawnictwu