Elle Kennedy po raz trzeci powraca z hokeistami z Uniwersytetu Briar, po to, by bawić czytelników do łez. A tak rozśmieszającej historii jak teraz, jeszcze nie było. Myśleliście, że „Układ” był zabawny? Myliliście się. „Podbój” bije go na głowę. A o co właściwie tyle szumu?
Allie Hayes jest studentką ostatniego roku aktorstwa. Koniec studiów zbliża się nieubłaganie, a ona nadal nie wie, jaką wybrać ścieżkę kariery. Nie pomaga jej w tym także wieloletni, już były chłopak, który jest jedną z przyczyn jej kryzysu. Lecząc serce po burzliwym rozstaniu, trafia na Deana Heywarda – Di Laurentisa, przystojniaka z drużyny hokejowej. Ten król jednorazowych numerków jest idealnym lekarstwem na zapomnienie, wszak jednorazowy dziki seks bez zobowiązań może zdarzyć się każdemu. A Dean, ze swoją reputacją, absolutnie nie jest materiałem na chłopaka.
Dean zawsze dostaje to, czego chce. Dziewczyny same pchają mu się do łóżka. Do tego dobre oceny, sukcesy na lodowisku, uznanie. Każda dziewczyna chce, by zwrócił na nią swoją uwagę. Jest typowym kobieciarzem, młodym bogiem, któremu nie oprze się żadna dziewczyna. Do czasu. Allie zawojowała jego świat, spędzając z nim wyłącznie jedną szaloną noc. Dean nie może przestać o niej myśleć, jednak dziewczyna jest bardzo oporna na jego wdzięki i pewność siebie. Jedyne co mu proponuje, to pozostanie na stopie przyjacielskiej. Nigdy więcej żadnych wspólnych nocy. Jednak Dean nie odpuszcza, wszak jemu się nie odmawia, to on ustala zasady i mówi, kiedy jest koniec. A teraz tego nie chce. Czeka go trudna przeprawa, by namówić Allie do zmiany jej przekonań. Natrafiając jednak na wiele nieoczekiwanych przeszkód, zaczyna się zastanawiać, czy nie nadeszła pora na poważne zmiany w swoim życiu.
Elle Kennedy w najlepszym wydaniu
Kto zna poprzednie części serii „Off Campus” Elle Kennedy, ten wie, czego powinien spodziewać się po „Podboju”. Jednak zaskoczę Was. Jeśli śmialiście się czytając „Układ”, to historia burzliwego i tajnego romansu Allie i Deana rozbawi Was dosłownie na każdej stronie i to czasami nawet do łez. Mogę śmiało stwierdzić, że Elle Kennedy po prostu przeszła samą siebie. Wybuchałam śmiechem, dosłownie, co kilka zdań, a momentami łzy ciekły mi z oczu ciurkiem. Do tego dołóżmy tradycyjny dla tej serii cięty język bohaterów, mocne, dosadne teksty i bardzo gorące sytuacje. Rozrywka na kilka godzin gotowa.
Niezbyt wiele rzeczy na tym świecie znajduje się na liście „Cholernie się boję”, ale dziewczyna Garreta zajmuje pewną pozycję w pierwszej trójce. Wellsy nie będzie szczęśliwa, jeśli się dowie, że przespałem się z jej psiapsiółką, a jeśli Wellsy nie jest szczęśliwa, to i Garret nie jest szczęśliwy, co oznacza, że będę miał do czynienia z G ciskającym we mnie gromami i robiącym mi wyrzuty, że go zawiodłem. Logan pójdzie w jego ślady, a potem jeszcze Grace dołączy do chóru śpiewającego o tym, że „Dean jest dupkiem” i zanim się obejrzę, będę obrywał gównem ze wszystkich stron. To już wystarczający powód, by się tam nie pchać, ale moje napalone ciało zachowuje się jak uparty osioł. Pragnę jej.
Żeby nie było tak idealnie, jest też miejsce na garść dramatycznych wydarzeń czy niespodziewanych zwrotów akcji, które poruszają czytelnika. Nie myślcie, że jest wyłącznie zabawnie i beztrosko. Autorka poruszyła w książce także trudne tematy, takie jak choroby bliskich osób, śmierć i radzenie sobie ze stratą kogoś bliskiego. Wszystko to stanowi idealne połączenie, dające niesamowitą, emocjonującą historię. Na dodatek, na zakończenie, Elle Kennedy serwuje czytelnikom znakomity cliffhanger, przez który nie będziecie mogli się doczekać ostatniego tomu serii „Off Campus”, której główną postacią będzie ostatni z czwórki współlokatorów, czyli Tucker.
Znane i lubiane postaci
Allie Hayes mogliśmy nieco bardziej poznać w pierwszym tomie serii, czyli „Układzie”, gdyż jest ona przyjaciółką Hannah Wells i z tego powodu pojawiała się w książce stosunkowo często. Natomiast Dean, mimo, że przyjaźni się z Garretem Grahamem, chłopakiem Wellsy, pojawiał się kilkunastokrotnie, zarówno w „Układzie”, jak i „Błędzie”. Jednak na jego temat wiedzieliśmy niewiele, właściwie za wyjątkiem tego, że jest bardzo bogaty, dużo imprezuje i zaliczył większość dziewczyn na kampusie uniwersytetu Briar oraz uwielbia uprawiać seks na kanapie w salonie domu, w którym mieszka wraz z Garretem, Loganem i Tuckerem, czyli kumplami z drużyny hokejowej. Jednak teraz możemy poznać jego prawdziwe oblicze, które skrywa za pozą bogatego playboya hokeisty, jego pragnienia, obawy, charakter, podejście do bliskich mu osób, motywy nim kierujące, co okazuje się być znakomitą rozrywką.
Nie będę kłamać – to boli, że nie przysłał ostrzeżenia zgodnie z obietnicą. I z całą pewnością boli, że przygruchał sobie nową panienkę, skoro ja z przyjemnością romansowałabym z nim dalej. Ale dobrze wiedziałam, gdy się ładowałam w tę historię, z kim mam do czynienia. Dean Heyward-Di Laurentis szlaja się na okrągło. Koniec pieśni.
Oprócz pary głównych bohaterów, czyli Allie i Deana, pojawiają się główne postaci poprzednich powieści, czyli Hannah i Garret oraz Grace i Logan. Jeśli za nimi tęskniliście, tutaj będziecie się mogli nimi nacieszyć, gdyż pojawiają się dość często. Oprócz nich pojawiają się znani już fanom serii Tucker, Beau Maxwell oraz kilka innych ciekawych postaci drugoplanowych lub epizodycznych, wspaniale urozmaicających całą powieść.
Elle Kennedy trzyma wyśmienity poziom od pierwszego tomu serii. Sięgając po „Podbój” nie musicie się martwić, że będzie słabszy od poprzednich, jest wręcz odwrotnie. Mimo, że uwielbiam „Układ”, gdyż to od tej historii rozpoczęła się moja przygoda z twórczością autorki, a jej bohaterów darzę szczególną sympatią, to jestem skłonna zaryzykować stwierdzenie, że to właśnie „Podbój” jest najlepszą z dotychczas wydanych trzech części. Każdemu autorowi można życzyć, by tak pisał serie książek, jak robi to Elle Kennedy.
Jak przy poprzednich powieściach, tę historię pochłania się dosłownie jednym tchem. Trudno się od niej oderwać i wyjść z hokejowego świata na Uniwersytecie Briar. Tym bardziej, że autorka tak ciekawie kończy rozdziały, że chce się wiedzieć, co było dalej, nawet, jeśli oczy już zamykają się ze zmęczenia. Narracja tradycyjnie prowadzona jest dwutorowo i wydarzenia widzimy zarówno oczami Allie, jaki i Deana. W związku z tym, że oboje mają interesującą przeszłość, a czytelnik chciałby poznać również przyszłość każdego z nich, jest to pierwszorzędne rozwiązanie.
Niestety to już przedostania odsłona hokejowej serii Elle Kennedy. Pozostaje mieć jedynie nadzieję, że wydawnictwo Zysk i S-ka nie będzie kazało nam długo czekać na finał, choć zapewne fanom trudno będzie zostawić tę uniwersytecką rzeczywistość.
Za egzemplarz do recenzji dziękujemy wydawnictwu