
„Niosący słońce” to długo przeze mnie wyczekiwana kontynuacja „Bogobójczyni” autorstwa Hannah Kaner. Poznajemy dalsze losy Kissen, Inary, Skediego i Elogasta, którzy dumnie stawiają czoła kolejnym przeciwnościom losu. Pojawiają się tu jednak nowe postaci, nowi bogowie i kolejne zagmatwane historie oraz wyjaśnienia poprzednich zagadek.
W drugim tomie towarzyszymy bohaterom w kolejnych odkryciach oraz trudnych przejściach. Stajemy twarzą w twarz z kolejnymi bogami, którzy słabi i nieco zapomniani powracają do pełni sił. Niestety trafiają się też tacy, którzy w pełni mocy niszczą wszystko, co stanie im na drodze.
Co się wydarzyło?
Gdy w poprzedniej części Kissen pozbawiła życia boginię Hseth i dopełniła swojej zemsty, byłam pewna, że to jej koniec. Tymczasem kobieta przeżyła i stanęła znów oko w oko ze swoim przekleństwem – bogiem mórz Osidisenem. Tym razem jednak bóg pomógł jej, bo ma świadomość, że nadchodzi coś naprawdę złego. Na oczach Kissen zostaje zaatakowany przez uzbrojonych i odpowiednio przygotowanych rycerzy. Do dziewczyny dociera, że Hseth nie była największym niebezpieczeństwem, które groziło ich światu.
W tym samym czasie w odległej krainie swoją nową misję obrali jej towarzysze – Inara i Elogast. Pewni, że Kissen nie żyje, wraz z innymi dzielnymi ludźmi postanowili powstrzymać Arrena – króla, który sprzymierzył się z boginią Hestrą by podbić świat. To on kazał się tytułować ,,Niosącym słońce”, panem nowego porządku.
Skomplikowane relacje
Elogast wraz z Inarą udali się do rodziny Kissen aby powiedzieć im o śmierci dziewczyny. Zostali przyjęci pod ich dach i przez to Inara wplątała się w nową intrygę. Została wspólniczką tych, którzy chcieli ratować cenne papiery i dokumenty z największej biblioteki miasta. Jednocześnie dziewczynka odkrywa w sobie coraz silniejszą moc, dzięki której bóstwa reagują na jej wezwanie. Ta zdolność pomaga jej w wielu trudnych sytuacjach. Dowiaduje się, że nie jest jedyna z takimi zdolnościami, które są bogactwem i przekleństwem. Dziewczynka dokonuje także wstrząsającego odkrycia dotyczącego swojego pochodzenia.
„Niosący słońce” to świetna kontynuacja, doskonale wpisana w poprzedni klimat powieści. Dzieje się tu dużo, płynnie, czasem mocno zaskakująco. Kolejne intrygi są brutalne, a syn zabijający ojca w imię władzy nikogo nie dziwi. Pojawiają się bóstwa stare, młode i te pośrednie. Potężne jak Pani natury i maleńkie jak Skedi i niewinne kłamstewka.
Podoba mi się klimat, który autorka tu utrzymała. Jest niebezpiecznie i prawdziwie mimo bogów przeplatających ludzkie istnienia. A w tym wszystkim król żądny bycia bogiem. I to mnie tu denerwuje. Arren, który lata wcześniej wypowiedział wojnę bogom, teraz chce stać się jednym z nich. Jest tak żądny boskości, że nie zwraca uwagi na zatroskane oblicza najwierniejszych wojów. A o całe zło oskarża Elogasta – tego samego, który oddałby za niego życie.
„Niosący słońce” to historia, którą mogę z czystym sercem polecić. Jest ciekawa, wciągająca ale też utrzymana w świecie fantastyki. Dość prosta, ale opatrzona wieloma ciekawymi tematami i zwrotami akcji. Wiele tu fajnych motywów począwszy od półbogów, ludzkich bóstw, rodzinnych sekretów aż po żądnych władzy ludzi. Opowieść o Kissen, Elogaście, Inarze i Arrenie jest naprawdę ciekawa i godna polecenia wszystkim fanom fantastyki, może mitologii a przede wszystkim czytelnikom lubiącym wartką akcję i dużo walki.
Za egzemplarz do recenzji dziękujemy:








