Podróże to jedna z najprzyjemniejszych rzeczy, jakie istnieją. Polacy bardzo lubią zwiedzać Włochy, USA czy Wielką Brytanię, a może warto by tak… odkryć coś nowego? Zachęcam Was gorąco do poznania zadziwiającej Islandii.
Autorka rozpoczyna książkę od zabawnego zaznajomienia czytelników z pomysłem podróży w ten, mało turystycznie popularny, region. Dowiadujemy się zatem, iż stało się tak… za sprawą przypadku! I niech mi teraz ktoś powie, że przypadki wychodzą ludziom na złe – Pani Agnieszce ten przypadek (lub przeznaczenie?) wyszło wyłącznie na dobre.
Islandia w obiektywie Polaków
“Lawa, owce i lodowce. Zadziwiająca Islandia” nie jest typowym reportażem podróżniczym. To opowieść o rodzinnej podróży, urokach wspólnego odkrywania świata i lokalnej kuchni, pełna ciekawych, czasem ironicznych, czasem zabawnych, dygresji. Już od pierwszej strony widać, że autorka ma swój niepodrabialny styl pisania i wiemy, czego się spodziewać (im dalej, tym lepiej).
Agnieszka Rezler pokazuje Islandię widzianą swoimi oczami – oczami Polki, która posiada bardzo dobry zmysł obserwacyjny i potrafi ciekawie opisywać islandzką przyrodę oraz samych Islandczyków. Zwiedza najbardziej komercyjne miejsca, nie pozostając jednak obojętną na uroki miejsc, o których istnieniu wiedzą tylko tubylcy.
Czytelnik dostaje dużą porcję wiedzy historycznej, może poznać dzieje tej niezwykle malowniczej wyspy. Zapoznaje się ze zwyczajami mieszkańców Islandii, czyta o ich przywiązaniu do zwierząt i byciu w gotowości do walki z kapryśną pogodą.
Wyspa z bogatą historią
Widać, że autorka tej książki podróżniczej “odrobiła lekcje” – jej książka może śmiało zastąpić poradniki turystyczne osobom, które wybierają się na wyspę po raz pierwszy. Nie powinny czuć się rozczarowane. Jeśli zaś chodzi o osoby, które Islandię już odwiedziły – one z kolei mogą sobie przypomnieć specyficzny klimat tego miejsca oraz pooglądać piękne zdjęcia.
O Islandii nikt nie wie nic na pewno. Nie jeździ tam na długi weekend, nie można też wiele przeczytać, bo nie da się przecież czytać w tak dziwnym języku. Wyspa leży poza marginesem zainteresowania kolorowej prasy; musi zaczadzić pół świata, żeby w ogóle przypomnieć o swoim istnieniu.
ISLANDIA. Brzmi metalicznie, jak odgłos rysującego po szybie ołówka HB. Szklisty lód i zalatujący siarka dym. Niewyraźne sylwetki ludzi (ludzi?) wyłaniających się bez uprzedzenia z mlecznej mgły. Bezkresne połacie – czego?
Za egzemplarz recenzencki dziękujemy: