Dzisiaj mamy nie lada gratkę dla fanów romansów i erotyki. Coś, od czego trudno będzie się Wam oderwać. Na dodatek jest zaledwie początkiem długiej, wciągającej serii, co w przypadku tej historii, jest idealną sytuacją. Zapraszam Was do recenzji powieści „Driven. Namiętność silniejsza niż ból”, autorstwa K. Bromberg, rozpoczynającej elektryzującą serię „Driven”.
Rylee Thomas to kobieta sukcesu, przyzwyczajona do całkowitej kontroli każdego aspektu swojego życia. Piękna i niezależna, uparcie dążąca do realizacji założonych celów. Colton Donavan – piękny, bogaty, lekkomyślny, zły chłopiec, który nieustannie balansuje na granicy braku kontroli i niebezpieczeństwa. Uzależniony od adrenaliny kierowca wyścigowy. Arogancki, z ego rozdmuchanym do granic możliwości. Przyzwyczajony do tego, że dostaje wszystko, czego sobie zażyczy. Kobiety rzucają mu się do stóp. Do czasu. Dokładnie do momentu, gdy podczas imprezy charytatywnej ratuje, uwięzioną w komórce za kulisami, niczym w śmiertelnej pułapce, Rylee. To ona, jako pierwsza, opiera się jego urokowi i roztaczanemu czarowi, tym samym stając się nie lada wyzwaniem dla Coltona. Nie odpuści, dopóki Rylee się z nim nie umówi, w końcu jemu się nie odmawia. Ta jedna przypadkowa sytuacja, staje się początkiem całej serii napędzanych pożądaniem zdarzeń.
Łagodnie odpycham się dłonią od jego klatki piersiowej, odsuwając go od siebie. Z przyjemnością starłabym ten uśmieszek z jego twarzy. I w ten sposób zostawiłabym na nim ślad.
– Sorry, szkoda mi czasu na takich szowinistycznych palantów jak ty. Idź, poszukaj kogoś…
– Uważaj, Rylee – ostrzega, chwytając mnie za nadgarstek. Wygląda w każdym calu tak groźnie, jak sugerują słowa. – Nie lubię, gdy się mnie obraża.
Próbuję wyrwać nadgarstek, lecz on nie puszcza. Dla ludzi z zewnątrz wygląda to tak, jakbym z sympatii położyła mu dłoń na sercu. Nie czują obezwładniającej siły jego uchwytu.
– To posłuchaj tego – odszczekuję, zmęczona tą grą i swoimi sprzecznymi emocjami. Gniew zapuszcza we mnie korzenie. – Pragniesz mnie dlatego, że jestem pierwszą kobietą, która odmówiła twojej pięknej buzi i proszącemu się o rżnięcie ciału. Jesteś tak przyzwyczajony do tego, że każda klęka u twych stóp, dwuznaczność zamierzona, że dostrzegasz wyzwanie w kimś odpornym na twój urok i nie wiesz, jak powinieneś zareagować.
Chociaż wzrusza nonszalancko ramionami, dostrzegam skrywane rozdrażnienie, gdy uwalnia mój nadgarstek.
– Gdy podoba mi się to, co widzę, sięgam po to – stwierdza bez poczucia winy.
K. Bromberg, Driven. Namiętność silniejsza niż ból
Po typowo kobiecą literaturę sięgam, dlatego, że po prostu ją lubię. Po przeczytaniu wielu tego typu pozycji, nie jest łatwo mnie zaskoczyć. A jednak, K. Bromberg się to udało, po prostu mnie oczarowała i uzależniła, niczym kierowcę wyścigowego od prędkości i adrenaliny. Decydując się na książkę „Driven. Namiętność silniejsza niż ból” spodziewałam się otrzymać typowy erotyk, w którym poza seksem niewiele można znaleźć. Otrzymałam jednak przepiękną, wzruszającą i nie raz bawiącą do łez historię pokiereszowanej przez życie dwójki ludzi, którym wydaje się, że ze względu na swoją przeszłość nie mają prawa do szczęścia oraz doświadczenie w życiu czegoś dobrego. Wydawać by się mogło standardowa, bardzo popularna fabuła, a jednak. Ta historia ma w sobie coś wyjątkowego, przyciągającego. Być może sprawia to zachowanie idealnych proporcji pomiędzy gorącymi scenami erotycznymi a perypetiami bohaterów, okraszonymi odpowiednią dawką sarkazmu i humoru. Rozbrajające dialogi i cięte riposty. A do tego mnóstwo piosenek, których tekstami porozumiewają się między sobą Rylee i Colton.
Podtytuł książki, czyli „Namiętność silniejsza niż ból”, idealnie odzwierciedla wewnętrzną walkę głównych bohaterów. Każde z nich ma swoją wizję życia i uparcie broni swoich racji, jednocześnie kapitulując pod wpływem wzajemnego pożądania, które dosłownie wyziera z kolejnych stron książki. Konfrontacja tych jakże różnych stanowisk, prowadzi wielokrotnie do bardzo ciekawych, wciągających, a także zabawnych sytuacji.
Gdy zaczynałam czytać „Driven” i powoli poznawałam bohaterów, miałam wrażenie podobieństwa tej historii, do powieści E.L. James „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Przystojny milioner z tajemniczą i mroczną przeszłością, adoptowany, zawsze osiąga to, co sobie zaplanuje. Nie dopuszcza do siebie nikogo, kto mógłby go kochać. Obawiałam się, że dostanę historię drugiego Greya, lecz na szczęście tu podobieństwa się skończyły a powieść K. Bromberg jest dużo lepsza i ciekawsza pod każdym względem, od językowego zaczynając, na samej historii kończąc. Rylee nie jest głupiutką, naiwną, nieznającą życia Anastasią. To mądra, doświadczona przez życie młoda kobieta, która wie, czego chce w życiu i cierpliwie dąży do swojego celu. A Colton? Tego Wam nie zdradzę, musicie przekonać się sami.
Oprócz tej dwójki, K. Bromberg wprowadza kilka bardzo ciekawych drugoplanowych postaci, które są znakomitym urozmaiceniem i rozszerzeniem tej historii. Na uwagę zasługują między innymi przyjaciółka i współlokatorka Rylee, Haddie Montgomery, przyjaciel Coltona od dzieciństwa, Beckett Daniels, czy też siostra Coltona, Quinlan. Każde jest inne, dzięki czemu dodaje od siebie przydatnego książce kolorytu.
– Jasne, i na tym się skupisz później! Pomyśl o historiach, które kiedyś opowiesz swoim wnukom – o nieczystym romansie z przystojnym playboyem, który był kierowcą wyścigowym.
Pociągam łyk wina, zastanawiając się nad jej wywodem.
– Wiem, co próbujesz mi powiedzieć, Haddie, naprawdę, ale seks bez zobowiązań… nie w związku… jak ty to robisz?
– No cóż, zasadniczo trzeba wsadzić drążek A do otworu B – odpowiada kąśliwie.
– To było pytanie retoryczne, ty małpo! – śmieję się i rzucam w nią poduszką.
– Całe szczęście! Już się bałam, że tak dawno tego nie robiłaś, że będę musiała ci udzielić lekcji wychowania seksualnego. – Sięga przez stół, odkorkowuje kolejną butelkę wina i napełnia nasze kieliszki, po czym sadowi się z powrotem na kanapie. Widzę, że zastanawia się nad doborem słów. – Może to najlepszy sposób? – Gdy patrzę na nią pytająco, wyjaśnia: – Może jak na pierwszego faceta po Maxie dobrze, że on nie jest materiałem na związek. Zapewne zdarzą ci się jakieś potknięcia po tym wszystkim, co przeszłaś, więc może wyrzuć całą ostrożność choć odrobinę zaakceptuj swoją wewnętrzną dziwkę. Zabaw się trochę i zakosztuj dużej dawki nieziemskiego seksu! – mówi, mrugając brwiami w moją stronę, a ja zaczynam chichotać. Nadmierne spożycie wina powoli przynosi efekty, wygładzając moje postrzępione nerwy.
– Moją wewnętrzną dziwkę – powtarzam, kiwając głową. – Podoba mi się to, ale boję się, że ją zgubiłam.
– Och, znajdziemy ją, siostrzyczko! – podśmiewa się. – Przypuszczalnie ukrywa się pod warstwami pajęczyn zarastających twoje krocze.
K. Bromberg, Driven. Namiętność silniejsza niż ból
Dam Wam dobrą radę. Zaopatrzcie się od razu w całą serię. Ta historia jest uzależniająca, działa jak narkotyk, nie pozwala się oderwać i wciąga bez reszty. A kiedy już skończycie, będziecie musieli natychmiast sięgnąć po kolejny tom, żeby wiedzieć, co wydarzyło się dalej. Może i nie jest to ambitna literatura, która kiedyś trafi do światowego kanonu klasyki, za to jest doskonałą rozrywką, po której trudno ochłonąć.
K. Bromberg, a dokładnie Kristy Bromberg pisze o sobie, że jest żoną, matką, poskramiaczką dzieci, podnosicielką zabawek, szoferem i domowym Spidermanem. Pisząc książki, uwalnia z siebie dzikie dziecko. To właśnie ta niepozorna kobieta funduje wszystkim fanom gatunku masę emocji i znakomitą rozrywkę już od pierwszych stron książki. Na dodatek, co rusz, dopisując kolejne części znakomicie uzupełniające trylogię.
Jeśli zainteresowaliście się serią Driven, już wkrótce będziecie mogli przeczytać recenzję kolejnej jej części, czyli „Fueled. Napędzani pożądaniem”. Jesteście gotowi rzucić się w wir namiętności i pożądania?
Za egzemplarz recenzencki dziękujemy wydawnictwu Sensus