Dobrze jest być sobą – Staszek Plewniak w wywiadzie dla Kulturantek

Staszek Plewniak - zdjęcie główne

Staszek Plewniak, instrumentalista, wokalista, autor tekstów i producent muzyczny, opowiada nam o „Rytualnym” – swoim debiutanckim singlu. Muzyk zdradza również, co robi w wolnym czasie i jakie książki najchętniej czyta.

Pod koniec ubiegłego roku ukazał się singiel „Rytualny”. Teraz możemy obejrzeć teledysk alternatywny, tak zwany making of. Co cię skłoniło do pokazania kulis kręcenia oryginalnego klipu?

Nietypowość, specyficzny klimat i… kiepska jakość. (śmiech). Kuba wpadł na pomysł, żeby nakręcić kilka ujęć z planu zdjęciowego, więc przyniósł swoją kamerkę, którą ma chyba jeszcze od czasów studiów. Zwykły soniak z klapką, który nagrywa maksymalnie w jakości HD. Teraz wraca moda na takie oldschoolowe rzeczy: walkmany, odtwarzacze wideo, kamery VHS czy polaroidy. Jakość może nie powala, ale w tym właśnie cały urok. Wybraliśmy najlepsze ujęcia, zrobiłem montaż, który jest w miarę spójny z muzyką i wyszło nam z tego coś, co ogląda się naprawdę fajnie. Poza tym dla mnie to ważna pamiątka.

O czym opowiada „Rytualny”? Co chciałeś przekazać słowami tej piosenki?

Numer opowiada z grubsza o tym, że dobrze jest być sobą. To potwornie trudne zadanie, bo najpierw należy zrozumieć, kim się naprawdę jest. Trzeba zrzucić maski i pozbyć się balastu, który przylgnął do nas w w miarę naszego rozwoju. A przynajmniej trzeba tego chcieć. Same szczere chęci oczywiście nie wystarczą, ale stanowią pierwszy krok ku zmianie naszego sposobu patrzenia na świat.

Staszek Plewniak przy stoliku
Staszek Plewniak, fot. Maciej Mars

„Rytualny” to miks kilku gatunków muzycznych, takich jak soul, funky i pop. Dlaczego zdecydowałeś się akurat na to połączenie?

Kocham każdą muzykę, która jest dobra. Tutaj tak jakoś wyszło. Nie wymyślałem tego wcześniej. Było kilka wersji tego numeru, a ta była najlepsza. Jakoś najlepiej rezonowała z tym, co mi w duszy gra i tak już zostało. Funk i soul to gatunki, które zawsze były mi bardzo bliskie. Kocham muzykę Steviego Wondera, uwielbiam Raya Charlesa, Jamesa Browna czy Marvina Gaya, Jamiroquai i tak dalej, ale nie potrafiłbym wskazać jednego ulubionego gatunku czy artysty. Czasem mam taki dzień, że odpalam w samochodzie Rage Against The Machine i drę się na całe gardło, a czasem wrzucam Annę Marię Jopek i śpiewam, że jestem „perłą na dnie”. A o różnych moich muzycznych „guilty pleasure” już nawet nie wspomnę… Myślę, że każdy tak ma.

Wcześniej skupiałeś się na jazzie. Czy na twojej debiutanckiej płycie, którą zapowiada „Rytualny”, znajdą się utwory jazzowe?

Na razie nie planuję tam nic takiego. Na pewno pojawią się jakieś nawiązania w warstwie instrumentalnej. Jestem saksofonistą z wykształcenia, więc na płycie znajdą się różne dęte smaczki i wstawki, które mogą się z jazzem kojarzyć, ale większych improwizowanych form nie będzie.

Kiedy ukaże się płyta?

Płyta będzie zwieńczeniem pracy nad materiałem, który będziemy regularnie publikować w postaci singli. Najpierw to, a potem się zobaczy. Na pewno płyta się ukaże, ale wszystko po kolei.

 

Staszek Plewniak na klatce schodowej
Staszek Plewniak, fot. Maciej Mars

Dotąd byłeś znany jako członek zespołu FOURS Collective. Teraz planujesz wydanie solowej płyty. Czy to oznacza ostateczne pożegnanie z grupą?

FOURS Collective jest w zawieszeniu. Zdarza nam się sporadycznie koncertować, ale nie inwestujemy w to większych pokładów energii. Każdy z nas ma już swoje projekty i na tym się teraz skupiamy. Jeżeli pojawi się jakaś większa chęć i przestrzeń do stworzenia materiału na tamten skład, to na pewno to zrobimy.

Stałeś się bardziej rozpoznawalny dzięki udziałowi w programie „Mam talent” w 2016 r. Jak wspominasz tamten czas? Co było w nim wartościowe, a o czym wolałbyś zapomnieć?

Bardzo dobrze wspominam tamten czas! Spotkaliśmy się z bardzo ciepłym przyjęciem. Przy produkcji pracują fantastyczni ludzie, którym jakimś cudem udaje się ogarnąć chaos panujący za kulisami. Atmosfera takiego wydarzenia jest wyjątkowa. A my od pierwszych przesłuchań daliśmy się wciągnąć w jego klimat. Nie wiedzieliśmy, dokąd nas to zaprowadzi, szczególnie, że w programie brało udział sporo znajomych świetnie grających zespołów. Ale jakoś tak się działo, że oni odpadali, a my nie i tak doszliśmy do półfinału. Pamiętam, że Agnieszka Chylińska bardzo mocno nam kibicowała, zresztą podobnie jak Małgorzata Foremniak i Agustin Egurrola. Całe jury stało murem za nami. Nie było tam niczego, o czym chciałbym zapomnieć. Do tego wspomnienia miło mi się wraca.

Zawsze chciałeś zostać muzykiem?

Kiedyś chciałem być kowbojem. Potem usłyszałem saksofon na weselu mojej kuzynki i tak się zaczęło. Cała moja najbliższa rodzina zajmuje się muzyką i ogólnie kulturą, więc od urodzenia czułem się w tym sosie bardzo dobrze. Moja mama była fantastyczną solistką w Operze Krakowskiej, brat jest genialnym skrzypkiem i dyrygentem, a tato, chociaż przez większość życia był wykładowcą Uniwersytetu Rolniczego, teraz w wolniejszych chwilach zajmuje się koordynowaniem życia kulturalnego w Bibicach pod Krakowem. Prowadzi zespoły ludowe i generalnie dołączył do naszej wesołej świty.

Staszek Plewniak z profilu
Staszek Plewniak, fot. Maciej Mars

Muzyka jest twoją jedyną pasją? Czym zajmujesz się w wolnym czasie?

Uwielbiam góry, uwielbiam morze i wszystko, co wiąże się z aktywnościami na świeżym powietrzu. W sporcie lubię się porządnie zmęczyć, więc cardio i wytrzymałość na dłuższym dystansie to moja bajka. Lubię biegać i lubię grać w squasha. Uwielbiam też dobre jedzenie, wino, whisky, no i jazdę konną. Niestety nie jestem dobrym jeźdźcem, ale już sam kontakt z tymi ogromnymi i dostojnymi zwierzakami wpływa na mnie kojąco, więc jak tylko jest taka możliwość, to pędzę do najbliższej stadniny. Poza tym oczywiście kocham czytać. Zawsze w podróż zabieram ze sobą przynajmniej jedną książkę.

Kulturantki.pl to portal związany z szeroko pojętą kulturą, ale koncentruje się na literaturze. Dlatego na koniec chciałybyśmy zapytać o twoje zainteresowania literackie. Jakie książki czytasz, którzy autorzy cię inspirują?

Cieszę się ogromnie, że po ostatnich dwóch czy trzech latach przerwy wróciłem znów do intensywniejszego czytania książek. Ostatnio pochłonąłem dwie pozycje Olgi Tokarczuk: „Biegunów” i „Prowadź swój pług przez kości umarłych”. Graliśmy niedawno koncert w Nowej Rudzie, skąd pochodzi Olga. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, dlaczego tak jest, ale po spacerze po rynku i okolicach tego miasta stwierdziłem, że panuje tam klimat zupełnie jak wyciągnięty z książek Tokarczuk. Potem okazało się, że miałem nosa i to faktycznie są jej rewiry. Poza nasza rodzimą literaturą teraz jestem w trakcie lektury „21 Lekcji Na XXI Wiek” Yuvala Noela Harariego. Kilka miesięcy temu połknąłem w całości trylogię Millenium [Stiega Larssona], a zaraz potem „7 nawyków skutecznego działania” [Stephena Coveya]. To spory rozstrzał, ale lubię różnorodność.

Dziękujemy za rozmowę.

Dziękuję bardzo.

Staszek Plewniak – RYTUALNY [Teledysk Alternatywny – MAKING OF]

Komentarze

komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Facebook IconTwitter IconŚledź nas n Instagramie!Śledź nas n Instagramie!

Korzystając z tej witryny akceptujesz politykę prywatności więcej informacji

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close