Z gorącego serca Afryki, przez mroźną Rosję, zainteresowania historyczno-podróżnicze zaprowadziły mnie do kolejnego fascynującego okresu i kultury – średniowiecznego świata wikingów. Kim byli? Jak dużą rolę odegrali dla europejskiej historii? Czy naprawdę dotarli do Ameryki? O tym opowiada książka „Młot i krzyż. Nowa historia wikingów” autorstwa Roberta Fergusona.
Określani jako „poganie z północy”, kojarzący się przede wszystkim z okrucieństwem. Jak jest naprawdę? W zasadzie o wikingach nigdy zbyt wiele nie słyszałam. Pochodzili ze Skandynawii, mieli charakterystyczne nakrycia głowy, pięknie zdobione łodzie, a bogami, których czcili byli Odyn i Thor. Do tego szczątkowe informacje na temat dalekich zamorskich podróży i najazdów na Anglię. Zatem nie za wiele. Ferguson wprowadza czytelnika w średniowieczny świat tych wojowników. Poznajemy obrządki, motywacje opuszczania Skandynawii i ich losy na przestrzeni wieków. Nie podejrzewałabym, że mieli tak wielki wpływ na wydarzenia, które toczyły się właściwie w każdej części Europy! Nie tylko Brytowie mieli starcia z wikingami, ale m.in. Karol Wielki i cały ród Karolingów, Słowianie, którzy często stawali się niewolnikami.
„Snorri Sturluson odnotował, że w Szwecji za czasów panowania legendarnego króla Domaldiego nastąpił długotrwały głód, z powodu którego zaczęto składać ofiary. Zaczęto od wołów, później złożono w ofierze ludzi, a kiedy i to nie przyniosło skutku, postanowiono poświęcić samego króla. Substytuty nie wchodziły w grę.”
Książkę rozpoczynają rozważania na temat kultury, religii, obrzędów, składania ofiar. Stanowią one ciekawe zestawienie danych antropologicznych i socjologicznych. Nadal jest wiele znaków zapytania, jednak na podstawie pisma runicznego i odkryć archeologicznych, wiedza na temat ludów zamieszkujących Skandynawię w średniowieczu znacznie się poszerza. Pierwsze próby chrystianizacji wikingów nie tylko nie przyniosły efektów, ale przyczyniły się do tego, że właśnie chrześcijańskie kościoły i klasztory, a także relikwie stały się pierwszym celem, po przybyciu do Anglii. To właśnie wtedy byli określeni najgorszymi i najbardziej okrutnymi poganami.
Na początku nie do końca rozumiałam intencje autora, który opisuje sytuacje pozornie niezwiązane ze „poganami z północy”. Jednak bardzo szybko można się zorientować, że robi to po to, by wydarzenia były dla czytelnika zrozumiałe i dobrze się zazębiały. Przykładowo, niekoniecznie od razu można pojąć, dlaczego Ferguson opowiada o władcach Konstantynopola, dlaczego tak ważne są konflikty między potomkami Karola Wielkiego. Jednak kilka stron później okazuje się, że bez znajomości faktów, trudno byłoby zrozumieć w pełni poczynania i przebiegłość wikingów, którzy w sposób cwany i bezlitosny potrafili wykorzystywać wszystko na swoją korzyść.
„Zgodnie z kodeksem Gradas użycie słowa ragr, strodinn lub sordinn (wszystkie trzy insynuują skłonności homoseksualne) usprawiedliwiają zabicie przez znieważoną osobę tego, kto użył wobec niej któregoś z powyższych słów. Ciekawostką jest to, że za karygodne uważano tylko te stwierdzenia, które sugerowały pasywną rolę w homoseksualnym akcie; prawo nie zajmowało się przypadkami posądzeń o bycie partnerem aktywnym.”
W trakcie czytania obserwujemy wędrówkę wikingów po Europie, ale co potem. Co się stało z tym silnym ludem? Pytanie może brzmieć tajemniczo, ale odpowiedź jest bardzo prosta – asymilowali się z innymi ludami Europy. Przedstawiono to bardzo dokładnie m.in. na przykładzie Irlandii i Rusi. Kto wie, może i Wy macie w sobie krew wikingów?
Opowieść Fergusona jest ubarwiona wkładką zdjęciową. Na fotografiach są łodzie, zdobione kamienie, skarby, figurki, krajobrazy. Ponadto jest bardzo wiele map, które ułatwiają zlokalizowanie i umiejscowienie kolejnych wypraw. „Młot i krzyż. Nowa historia wikingów” jest książką, którą oceniam bardzo wysoko. Jest napisana bardzo dokładnie, zawiera wiele szczegółowych danych, obszerną bibliografię i ładne wydanie. Czy wielbicieli historii i kultury mogą chcieć więcej?
Za egzemplarz do recenzji dziękujemy