
Parę dni temu mieliście okazję poznać pierwszy tom nowej serii Edyty Świętek „Nowe czasy”. Wedle moich zapowiedzi, będzie też trochę o części drugiej – „Przeminą smutne dni”. O ile poprzednia książka wprowadzała sentymentalny nastrój i była swego rodzaju wprowadzeniem, o tyle teraz bohaterowie muszą zmierzyć się z wieloma kłopotami.
Akcja rozpoczyna się w momencie zakończenia tytułu „Nie czas na łzy”. Trudno o zatrudnienie i stabilizację, a do tego dochodzą osobiste problemy postaci.
Na Pawłowskich spadają kolejne ciosy
Los nie rozpieszcza Pawłowskich. Zespół przestał działać, więc muszą inaczej zorganizować życie. Wiola zostaje sama ze złamanym sercem, Adrian też musi na nowo wszystko poskładać. A co z Markiem? W tej części autorka poświęciła mu zdecydowanie więcej uwagi. Wcześniej obserwowaliśmy, jak stopniowo kłopoty i brak stałego zatrudnienia popychają go w kierunku nałogów. Teraz jest to jeszcze widoczniejsze. To jakby przestroga, że łatwo można przekroczyć granicę, zza której nie ma już odwrotu.
U Szymczaków nie lepiej
Nie tylko Pawłowscy są w coraz gorszej sytuacji, u Szymczaków też nie wiedzie się najlepiej, choć właściwie nie zdają sobie z tego sprawy… Andzia dalej prowadzi swoje atelier, gdzie zatrudnia szwaczki do szycia swoich kolekcji. Paweł długo nie ma pomysłów na to, jak zarobić więcej niż żona, więc zaczyna dilować. Łatwe i szybkie pieniądze. Co z tego, że klienci są w podobnym wieku, co jego córka.
Gosia jest już nastolatką. Nikt jej w szkole nie lubi, naśmiewają się z jej tuszy i ubrań. Co z tego, że jej rodzina ma pieniądze, skoro dziewczyna nawet nie ma z kim porozmawiać. Postanawia zrzucić wagę za wszelką cenę. Coraz częściej doprowadza się do wymiotów, chcąc zobaczyć przed lustrem szczupłą sylwetkę.
Już nie taka lekka lektura
Książkę przeczytałam równie szybko, jak pierwszą. Tak samo z wypiekami na twarzy śledziłam losy bohaterów i czekałam, co przygotował dla nich los. Jednak tym razem nie mogę powiedzieć, że była to całkiem lekka lektura. Przeciwności i problemów piętrzy się sporo. Momentami było to bardzo smutne i chociaż wszystko było fikcją, to z łatwością można było sobie wyobrazić, co czuli ci, których poszczególne wydarzenia dotyczyły. To najlepszy dowód na to, że Edyta Świętek to znakomita pisarka, która wie, jak grać na emocjach i potrafi dotrzeć do wielu czytelników.
Książkę objęłyśmy patronatem medialnym dzięki współpracy z: