Kilka dni temu zakończyłam lekturę niezwykłej komedii romantycznej. Co w niej wyjątkowego? Z reguły, kiedy sięgam po książkę tego rodzaju, jest ona pisana z perspektywy kobiety, w sposób wrażliwy i emocjonalny. Tym razem głównym bohaterem i narratorem jest mężczyzna, ekscentryczny genetyk, który rozplanowuje każdą minutę dnia, tak by wykorzystać czas najbardziej efektywnie. Je te same posiłki i lubi mieć wszystko dopięte na ostatni guzik.
Przez swój osobliwy charakter, Don Tillman nie jest duszą towarzystwa, a jego jedyni przyjaciele Gene i jego żona Claudia zaczynają się martwić jego samotnością. Wskutek wielu przemyśleń, Don postanawia wdrożyć projekt „Żona”. Sporządza kwestionariusz osobowy, z wieloma pytaniami do potencjalnych kandydatek. Liczy na to, że dzięki temu oszczędzi czas i energię, nie będzie mowy o nieudanych randkach, a kandydatka zostanie łatwo wyłoniona. Po wielu wypełnionych ankietach, nadal nie widać na horyzoncie kandydatki idealnej.
Kwestionariusz! Jakie to oczywiste! Skuteczne, naukowo uzasadnione narzędzie, wykorzystujące najlepsze współczesne osiągnięcia w celu odfiltrowania osobników płci żeńskiej, które marnują czas, są zdezorganizowane, rozróżniają smaki lodów, noszą wyzywającą odzież, wpatrują się w kryształowe kule, czytają horoskopy, mają obsesję na punkcie mody, oglądają programy sportowe, są fanatyczkami religijnymi, są wegankami, kreacjonistkami, palaczkami, ignorantkami wobec świata nauki i zwolenniczkami homeopatii. Selekcja pozwoli na wyłonienie partnerki idealnej albo – myśląc bardziej realistycznie – na redukcję liczby kandydatek do takiego poziomu, który będzie łatwiej usystematyzować. […] Wiedziałem, że każdą wolną chwilę będę musiał poświęcić nowemu projektowi. Projektowi „Żona”.
Pewnego dnia Gene przysyła do mieszkania Dona Rosie, dziewczynę, która chce za wszelką cenę odnaleźć swojego biologicznego ojca. Ponieważ jej matka nie żyje, a Rosie wie na temat ojca tylko tyle, że jest nim jeden z lekarzy obecnych na balu absolwentów, pozostaje jej tylko jedno – badania genetyczne. Pomocny w tym może być kontakt ze specjalistą w tej dziedzinie…
Niespodziewana wizyta Rosie wprowadza chaos w tygodniowym menu i całym napiętym planie minutowym na wtorkowy wieczór Dona, czym wywołuje u niego kompletną irytację, a to dopiero początek zmian i zawirowań w jego uporządkowanym życiu… Jak zniesie to człowiek uzależniony od rutyny i zegarka? Mało tego, Rosie jest nałogową palaczką, punktualność i organizacja nie są jej głównymi cechami charakteru, a menu jest w pełni wegetariańskie, co oznacza, że kompletnie nie nadaje się na potencjalną partnerkę Dona.
Cała książka jest przepełniona zaskakującymi zwrotami akcji, zabawnymi sytuacjami i dyskusjami, w które wplatana jest terminologia z dziedziny genetyki i psychologii. Bardzo łatwo można odnieść wrażenie, że Don Tillman jest męskim odzwierciedleniem Bridget Jones. Kompletnie nie radzi sobie z kobietami, a kłopotliwe sytuacje są dla niego codziennością.
Jeżeli szukacie książki, która rozbawi Was do łez, Projekt „Rosie” koniecznie umieśćcie na swojej liście. Gwarantuję Wam dużą dawkę dobrego humoru i pozytywnych emocji aż do ostatniej strony! Dowodem na to, że książka jest godna polecenia, jest nie tylko moja rekomendacja, ale również jej zbliżająca się ekranizacja. Czy będzie równie dobra?
„Gorzka Czekolada” to seria beletrystyki dla ludzi otwartych, ciekawych zagadnień świata i zagadek własnego wnętrza. To książki, które odkrywają odległe i nieznane rejony, jednocześnie mocno dotykając tego, co tkwi od zawsze w każdym z nas. „Gorzka Czekolada”, niesztampowa i emocjonująca, pozostawia na długo słodki posmak z nutą goryczy. Rozjaśnia umysł i dodaje ducha. Jest antidotum na codzienność, powierzchowność i pośpiech. Mocna w tematyce, lekka w odbiorze. Ta seria uzależnia. Więcej o serii możecie przeczytać TUTAJ.