
Dzisiaj mam kolejną propozycję dla fanów Batmana. Jest ona o tyle wyjątkowa, że poza tym, że możemy przemierzać niebezpieczne zaułki Gotham, stanowi wprowadzenie do gry komputerowej. Zapraszam na recenzję tytułu „Batman: Rycerze Gotham. Pozłacane miasto”.
Kiedy sięgnęłam po tę książkę, nie wiedziałam, że ma swoją kontynuację w świecie wirtualnym. Mało tego, dla fanów gry wewnątrz jest kilka kodów, dzięki którym można doposażyć swoją rozgrywkę o parę nowych przedmiotów. Wracając jednak do komiksu, czego dotyczy jego fabuła?
Gotham atakowane przez toksynę wirusa
Z dnia na dzień w Gotham zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Nagle oszalały tłum atakuje restauracje, by zrobić zdjęcia jedzeniu, dewastuje sklepy, byle dostać najnowszą parę butów… podobne sytuacje dzieją się w całym mieście. Nagle ludzie wpadają w pewien amok, który pcha ich do zaspokajania skrywanych popędów. Okazuje się, że związek z tym ma wirus i zdaje się, że jego obecność w poszczególnych miejscach nie jest przypadkowa. Zaskakujące jest jednak to, że wirus nie jest wcale nowy, bo podobne rzeczy działy się już przeszło sto lat wcześniej…
„Batman: Rycerze Gotham. Pozłacane miasto” – barwny wstęp do gry komputerowej
Bardzo spodobała mi się dwutorowo prowadzona akcja. Część wydarzeń dotyczy współczesnego Gotham, a część rozgrywa się w XIX wieku, kiedy wciąż kwitło niewolnictwo. Taki zabieg sprawia, że całość jest bardziej interesująca i angażuje czytelnika. Do tego charakterystyczne kolory, pozornie niewielka ilość tekstu, bo wiele pokazują grafiki i znani bohaterowi.
Jak już wspomniałam, nie wiedziałam, że książka jest związana z grą. Jej akcja pochłonęła mnie do tego stopnia, że poczułam się zawiedziona, że kontynuacji będę musiała doszukiwać się na ekranie komputera. Mimo to jest to dla mnie spora zachęta i jeśli tylko pojawi się okazja, z chęcią grę odpalę.
Za egzemplarz do recenzji dziękujemy: