Przedstawiam Wam Panią Agnieszkę Krawczyk, autorkę ksiązki „Dolina mgieł i róż”, której recenzję mogliście ostatnio przeczytać na łamach portalu. Nadmienię, że rozmowa była nader przyjemna i inspirująca. Przeczytajcie i przekonajcie się sami o jej zarażającym optymizmie!
W Pani dorobku literackim pojawiają się książki o różnej tematyce. Jedne z nich są pełne wrażliwości i uczuć, inne zagadek kryminalnych, spisków i tajemnic. Które z nich pisze się Pani łatwiej?
Powiem szczerze – powieści obyczajowe pisze mi się łatwiej, chyba dlatego, że są tak optymistyczne i uczuciowe. Moje kryminały są zawsze mroczne i co tu kryć, opowiadają o przerażających sprawach. Mają zupełnie inny klimat niż moje książki obyczajowe. Kryminały, zwłaszcza te historyczne, wymagają też głębszego reaserchu, no i bardziej precyzyjnego planu. W powieściach obyczajowych mogę bardziej puścić wodze fantazji i zdradzić czytelnikowi to i owo. Struktura kryminału rządzi się innymi zasadami, elementy intrygi muszą być wprowadzane w odpowiednich miejscach, żeby nie popsuć przyjemności z odgadywania zagadki. To co wolno w powieści obyczajowej, jest często zakazane w kryminale. W każdym razie ogromnie cenię sobie oba gatunki, bo mam wrażenie, że dzięki temu, iż tworzę w obu, lepiej rozwijam się jako pisarka. No i potrzebuję też odmiany – po dwóch kryminałach miałam wielką ochotę napisać powieść obyczajową, a teraz po dwóch obyczajówkach nabrałam ochoty na kryminał.
Jak Pani wspomina emocje związane z wydaniem pierwszej książki?
Moim debiutem była obyczajowa, humorystyczna powieść „z życia młodej matki”, czyli „Napisz na priv”. Była to w ogóle pierwsza książką, którą udało mi się dokończyć, bo pisałam już wcześniej, ale jakoś nie starczało mi samozaparcia, by opowiedzieć historię do końca. Do wydania tej książki podeszłam metodycznie i z planem (jak do pisania!). Przeczytałam wszystkie porady dla debiutantów, które były publikowane na różnych forach dla początkujących pisarzy i postanowiłam raz w tygodniu wysyłać swoją książkę do trzech wydawców. Wiedziałam z tych porad, że trzeba się uzbroić w cierpliwość, bo na odpowiedź czeka się bardzo długo, a często – nigdy ona nie przychodzi. Wysłałam książkę w sobotę, a już we wtorek miałam pierwszą pozytywną odpowiedź, pod koniec tygodnia kolejną. Trzecie wydawnictwo nie odezwało się nigdy, pewnie dlatego, że miało już wówczas kłopoty, z których nie zdawałam sobie zresztą sprawy. Mówię o tym tak szczegółowo, żeby dodać otuchy wszystkim, którzy marzą o wydaniu swej książki. Nie miałam znajomości, nikt mi nie pomagał – po prostu napisałam książkę i wysyłałam ją na adres „poczty literackiej” danego wydawnictwa. Dlatego nie należy się załamywać, tylko próbować, próbować do skutku. Ktoś powiedział, że pisarzami nie zostają wcale najzdolniejsi, tylko najbardziej wytrwali. Może to przewrotne, bo chcemy jednak czytać przede wszystkim dobrych, zdolnych pisarzy, ale coś w tym jest. Determinacja, to w tym zawodzie ważna zaleta!
Jak wygląda Pani zwykły dzień? Czy twórczość pisarską trudno połączyć z codziennymi obowiązkami?
No cóż… Wstaję rano i idę do pracy, bo pisanie nie jest moim jedynym zawodem. Potem wracam, zajmuję się codziennymi domowymi sprawami i wreszcie piszę. Tutaj przydaje się żelazna konsekwencja – plan pracy i codzienne go realizowanie. Ja uwielbiam pisać i zawsze znajdę na to czas. Przepadam za wymyślaniem historii i czerpię ogromną przyjemność z przelewania ich na papier. Nie wyobrażam sobie swego życia bez pisania, więc co by się nie działo i ile obowiązków bym nie miała – ja pisać muszę!
W swoich książkach stworzyła Pani wiele barwnych postaci, która z nich jest Pani ulubioną i dlaczego?
Trudne pytanie. Lubię większość moich bohaterów, ale tak się składa, że najbardziej lubię postaci, takie nie do końca pozytywne. Czyli Adelę z „Morderstwa niedoskonałego”, Artura Załuskiego z „Nocy zimowego przesilenia” i Sabinę Południewską z „Doliny mgieł i róż”. To nie są ludzie idealni, mają swoje wady, ale dzięki temu – uważam – są dla czytelnika ciekawi. Adela jest złośliwa, Artur niczego się nie boi, jego odwaga graniczy z brawurą, a Sabina… Sabina ogólnie nie jest miła, co zresztą zmienia się w toku powieści.
Skąd czerpie Pani inspiracje do stworzenia fabuły i bohaterów?
Jeżeli chodzi o kryminały, zwykle punktem wyjścia jest autentyczna historia lub jakiś pomysł, który szczególnie mi się podoba. W „Dziewczynie z aniołem” była to sprawa morderstwa Bohdana Piaseckiego z lat 50. w „Nocy zimowego przesilenia” historia okultystycznego bractwa, któremu w hitlerowskich Niemczech patronował Himmler. W powieściach obyczajowych zwykle kreuję pewien świat, w którym i ja bym się chciała znaleźć. Miejscowość o nazwie Ida, z cyklu, którego częścią jest „Dolina mgieł i róż” nie istnieje, ale bardzo bym chciała tam zamieszkać. Może to Pani nazwać próbą znalezienia „wysp szczęśliwych” nie tylko dla mnie, ale i dla moich czytelników. W ten sam sposób buduje swoje postaci. Przyglądam się ludziom i ich charakterom i czerpię to z tego, to z owego.
Sabina Południewska, bohaterka Pani powieści „Dolina mgieł i róż” jest synestetykiem. Czy może Pani opowiedzieć o swoich doświadczeniach w tej dziedzinie?
Może dlatego tak łatwo mi było to napisać, że sama w ten sposób postrzegam świat. Powinowactwo kolorów i dźwięków jest dla mnie codziennością. Pamiętam, jak mając szesnaście lat, przeczytałam po raz pierwszy sonet Arthura Rimbauda (mojego ulubionego zresztą poety) „Samogłoski” i poczułam wielką ulgę, że ktoś widzi to w podobny sposób jak ja. Opisałam zresztą to doświadczenie z sonetem Rimbauda w „Dolinie mgieł i róż”. Jest to zjawisko trudne do wytłumaczenia, bo zdaje się, trzeba się z tym urodzić. Ja po prostu widzę litery w kolorach. Kiedy przestaję to kontrolować, mogę sobie wyobrazić cały ten tekst jako barwy. Powiem jako ciekawostkę, że dominują tu jasne odcienie, głownie różowy. W mojej powieści widać to chyba dosyć wyraźnie, że ogromnie ważne są dla mnie zapachy, bardzo lubię je opisywać. A więc kolory i zapachy – tajemnica „Doliny mgieł i róż”.
Sabina Południewska, miała swoje ulubione przedmioty, bez których nie mogła tworzyć. A jak wygląda Pani warsztat pracy? Co Pani przeszkadza, a co jest niezbędne podczas pisania?
No cóż, Sabina miała specjalny pierścionek tzw. poison ring, czyli sekretnik i szal, dzięki którym przeistaczała się w Laurę Rossę, ja mam swoje ulubione miejsca, gdzie pisze mi się najlepiej. Mamy małe mieszkanie, więc piszę najczęściej w kuchni, na kanapie. Mam tam radio i słucham stacji RMF Classic, bo nadaje dużo muzyki filmowej, i starą lampę z mlecznym kloszem przerobioną z naftowej na elektryczną. Do tego kawa – i już można tworzyć! W lecie dużo piszę w letnim domku moich rodziców. Tam z kolei najbardziej lubię siedzieć w ogrodzie i przyglądać się zieleni.
Pani książka, „Dolina mgieł i róż” wskoczyła na listę bestsellerów Empiku. Czy było to dla Pani zaskoczenie, a może pojawiło się wcześniej przeczucie, że książka zyska aż tak dużą popularność? Jakie uczucia temu towarzyszyły?
Najbardziej zaskoczyło mnie to, że już w pierwszym miesiącu sprzedaży wydawnictwo robiło dodruk tej książki! Miałam nadzieję, że powieść się spodoba, bo kiedy ją pisałam robiłam to całym sercem i mnie się też podobała! Tak jest też w przypadku „Ogrodu księżycowego”, który za chwilę trafi do wydawnictwa, a w maju do rąk czytelników. Nad tą opowieścią także się napracowałam i mam nadzieję, że zyska sympatię odbiorców. Każda moja książka ma jakiegoś literackiego patrona, którego twórczość „unosi” się nad nią. W przypadku „Doliny mgieł i róż” był to F.G. Lorca, zaś w przypadku „Ogrodu księżycowego” Vita Sackville-West, niezbyt w Polsce znana poetka i powieściopisarka. A szkoda, bo była też projektantką najpiękniejszych angielskich ogrodów, i jak chce legenda – kochanką Virginii Woolf. W ogóle w moich książkach jest sporo cytatów z literatury, bo mam nadzieję, że czytelnicy dzięki temu sięgną też po inne, czasem mocno już zapomniane dzieła literackie.
Może teraz kilka słów o grupie „Zbrodniczych Siostrzyczkach”, której jest Pani współzałożycielką. Jak się zrodził pomysł na jej założenie i jaka jest jej idea?
Może zacznę od tego, że zawsze chciałam napisać kryminał, a byłam autorką powieści obyczajowych (wówczas dwóch). Aby zrealizować to marzenie, wzięłam udział w konkursie na opowiadanie kryminalne organizowanym w ramach Międzynarodowego Festiwalu Kryminału. Nagrodą były tygodniowe warsztaty literackie – „kryminalne”. Na marginesie powiem, że nagrodzone wówczas opowiadanie „Memento”, które później opublikowano w antologii „Zatrute pióra”, było dalekim echem mojej późniejszej powieści „Nocy zimowego przesilenia”, bo także występuje w nim motyw hitlerowskich okultystów. W każdym razie podczas tych warsztatów poznałam dwie koleżanki, dzięki którym powstały Zbrodnicze Siostrzyczki, grupa autorek kryminałów. Z jedną z nich, Martą Guzowską nadal prowadzę stronę internetową Zbrodniczych Siostrzyczek, której celem jest promowanie dobrej polskiej literatury kryminalnej. W Polsce bowiem wciąż publikuje się wiele tłumaczeń, nie „stawiając” na rodzimych autorów, którzy w niczym przecież nie ustępują pisarzom zagranicznym. Wspomnę tu samą Martę Guzowską, która już za debiutancką powieść „Ofiara Polikseny” otrzymała najważniejszą polską nagrodę dla autora kryminału, czyli Wielki Kaliber. Sądzę, że jej najnowsza powieść „Wszyscy ludzie przez cały czas”, która ukaże się na wiosnę 2015 także otrzyma nominację do tej nagrody, bo jest świetna! To jest także zadanie Zbrodniczych Siostrzyczek jako grupy – wzajemnie czytamy i omawiamy swoje książki przed wydaniem, szukając błędów, nudziarstw i nieścisłości. Każdemu pisarzowi polecam zresztą taką „grupę wsparcia”!
Z racji zbliżających się Świąt, proszę powiedzieć, czego nie może zabraknąć na Pani świątecznym stole? Może podzieli się Pani z Czytelnikami jakąś tajną recepturą?
Przyznam się, że nie umiem gotować, więc nie zachwycę Państwa żadnym sekretnym przepisem. Święta u mnie w domu są bardzo tradycyjne i ciepłe. Nie wiem, czy w sumie mamy te dwanaście potraw, ale nie może zabraknąć karpia, pierogów, barszczu z uszkami i kompotu „z suszu”. Moja rodzina jest duża, a jej członkowie to osoby o różnym światopoglądzie – od głęboko wierzących, po ateistów. Jakoś się to wszystko daje pogodzić przy wspólnym stole, gdzie najważniejszym punktem i momentem modlitwy lub refleksji jest wspomnienie o osobach, które nigdy już z nami do tego stołu nie siądą. Ale żeby nie wprowadzać Państwa w zbyt smutny nastrój, powiem jeszcze, jako anegdotkę, że w mojej rodzinie wszyscy czytają kryminały! Każdy ma swego ulubionego autora i to wcale nie ja nim jestem!
Dziękuję bardzo za rozmowę! A Czytelników zachęcam do zapoznania się z całym dorobkiem pisarki.
Agnieszka Krawczyk – pochodzi z Krakowa, z wykształcenia polonistka, zawodowo aktywna jako dziennikarka i redaktorka, autorka m.in. „Napisz na priv”, „Magiczne miejsce”, „Morderstwo niedoskonałe”, „Dziewczyna z aniołem” czy „Noc zimowego przesilenia”. Jej najnowsza powieść „Dolina mgieł i róż” (przeczytaj recenzję) znalazła się na liście bestsellerów Empiku. Zapraszamy na autorską stronę pisarki www.agnieszkakrawczyk.pl i www.zbrodniczesiostrzyczki.pl