25 lutego polską premierę miał Mój syn w reżyserii Christiana Cariona. Do czego zdolny jest zrozpaczony ojciec w obliczu uprowadzenia syna?
Edmond (James McAvoy) nie był najlepszym ojcem dla 7-letniego Ethana. Wraz z matką chłopca, Joan (Claire Foy), rozwiedli się kilka lat wcześniej. Od czasu rozstania kobieta związała się z Frankiem (Tom Cullen), wraz którym wychowuje nieco wycofanego, tęskniącego za biologicznym rodzicem jedynaka. Również Edmond ma nową partnerkę, choć jego życie dalekie jest od stabilizacji, zaś kontakt z dzieckiem ogranicza do okazjonalnych połączeń poprzez skype’a. Pracuje w zapalnych regionach świata, na Bliskim Wschodzie oraz w Afryce. Jednak jeden moment zmienia wszystko, mężczyzna wraca do Szkocji. Jego syn zaginął.
Obłęd dezinformacji
Kilkuletni Ethan zniknął podczas dziecięcego obozu. Miejscowa policja rozmawia z każdym, kto miał jakikolwiek kontakt z dzieckiem, jednak śledztwo zmierza donikąd. Pojawiają się wątpliwości, czy chłopiec nie został uprowadzony w związku z pracą Edmonda. Przesłuchiwany wcześniej Frank, mimo braku jakichkolwiek podejrzeń ze strony władz, podejmuje kuriozalne decyzje. Joan ukrywa przed byłym mężem prawdziwe okoliczności wysłania dziecka na biwak, na który syn nie chciał jechać. Co więcej, inspektor prowadzący dochodzenie otrzymuje przekonujące naciski ze strony londyńskich przełożonych o konieczności natychmiastowej rezygnacji ze sprawy…
Filmowy performance
Środek ciężkości Mojego syna nie rozkłada się w głównej mierze na sensacyjnych akcjach. Choć nagłych zwrotów nie brakuje, film nie stanowi standardowego kryminału pokracznie rozumianego przez nadmierną ilość strzelanin czy zawrotne tempo akcji. Jakkolwiek wspomniane niespodziewane wydarzenia popychają logicznym ciągiem historię śledztwa do przodu, głównym źródłem napięcia są emocje raz działania podejmowane przez Edmonda. W kwestii niektórych scen miałam poczucie, że o ile same w sobie stanowią intrygujący trop, na próżno było oczekiwać ich rozwinięcia i poprowadzenia. Rozbłyskały i niemal natychmiast gasły pozostawiając niepewność co do celowości tego rodzaju zabiegów, bądź niedopracowań scenariuszowych.
Na szczególną uwagę zasługuje natomiast nadmieniona paleta zachowań Edmonda. Carion zastosował w Moim synu nowatorski rodzaj performance’u, bowiem aktor grający rolę zrozpaczonego ojca nie miał wglądu do scenariusza. Od początku, po ostatnią scenę, otrzymujemy możliwość śledzenia poczynań i przyglądania się odczuciom oraz reakcjom człowieka przeżywającego tragedię, a jednocześnie nie rozumiejącego dramatycznej sytuacji. McAvoy z jednej strony ukazuje kunszt oraz niewątpliwą klasę aktorską, z drugiej zaś improwizuje świetnie dostosowując się zarówno do ról pozostałych grających, jak i sytuacji, w których na nim spoczywa ciężar poprowadzenia akcji, które de facto stają się prywatnym śledztwem i krucjatą bezwzględnego ojca pragnącego uratować uprowadzone dziecko.
Zdecydowanie kreacje psychologiczne aktorów zasługują na sporą uwagę i uznanie. Napięcie, stres, zagubienie oraz niemoc silnie oddziałują, stają się realnie odczuwalne. Również przyroda staje się niemym, a jakże dopełniającym obrazu bohaterem ponurego, surowego klimatu. Choć już sama pionierska wizja improwizacji per se powinna zachęcić do zobaczenia Mojego syna.
Za zaproszenie na seans dziękujemy: