Wczorajszego wieczoru wybrałam się wraz z moimi najbliższymi do kina. Od dawna czekałam na to, aby zobaczyć tak głośno zapowiadaną drugą część filmu, który znałam już właściwie na pamięć. Od 4 lat „Listy do M” były moją ulubioną produkcją – oglądałam je przy każdej nadarzającej się okazji. Bez względu na to, czy był to okres świąteczny, czy też nie. Uwielbiałam tą prostotę, szczerość i autentyczność tego filmu. Bardzo bałam się, czy druga część jest w stanie dorównać pierwowzorowi.
Jakże miło zaskoczona wyszłam wczoraj z kina! Przez cały czas trwania filmu na przemian śmiałam się, aż momentami pobolewał mnie brzuch i płakałam ze wzruszenia, w ukryciu wycierając łzy. Nie tylko na mnie ten film wywarł takie wrażenie. Wszystkie Panie (bo był to kobiecy seans) wyszły bardzo przejęte i zachwycone.
Wspaniali aktorzy, rewelacyjna muzyka i historia… Znowu tak prawdziwa, tak autentyczna i tak wzruszająca, że ciężko było trzymać emocje na wodzy. Świąteczna atmosfera opanowała całą salę kinową – z nieskrywanym podnieceniem śledziłam każdą nową scenę i akcję, przeżywając z bohaterami wszystkie wzloty i upadki, jakich byłam świadkiem. Kontynuacje historii, jakie rozpoczęły się w pierwszej części oraz zupełnie nowe sytuacje, nowe wątki – to wszystko złożyło się na wręcz doskonały efekt końcowy.
Twórcy filmu w racjonalny sposób dozują odbiorcom wszystkie emocje. Nie było więc zbyt dużo któregokolwiek z uczuć i odczuć – jeśli przez kilka scen miałam ochotę płakać, pojawiała się nagle bardzo wesoła i zabawna sytuacja, na którą cała sala żywo reagowała śmiechem i radością. Obejrzenie tego filmu w kinie sprawiło, że mogłam w pełni skupić się i zrelaksować, co dodatkowo dało mi szansę dokładnie wczuć się w klimat i atmosferę przestawianych okoliczności.
Po powrocie do domu od razu przeszukałam sieć, aby włączyć sobie jakieś piosenki będące ścieżką dźwiękową do filmu i odtwarzałam w głowie poszczególne, najbardziej wzruszające sceny. Cała produkcja dała mi bardzo wiele do myślenia – czym tak właściwie jest miłość, czy warto o nią walczyć i czasem zmieniać całe swoje życie, byle być naprawdę szczęśliwym? Czy warto ryzykować…?
Polecam ten film każdemu, kto lubi autentyczne, proste historie, które wzruszają do łez i jednocześnie bawią, a przede wszystkim uczą, na czym polega prawdziwe życie. Czasami spojrzenie na film okiem widza pozwoli każdemu z nas odnaleźć cząstkę siebie i swojej historii w przedstawianych wątkach i bohaterach.
Yesterday, while I was at work, my sister stole my iPad and tested to see if
it can survive a 40 foot drop, just so she can be a youtube sensation. My iPad
is now destroyed and she has 83 views. I know this is totally off topic but I had to share it with someone!
If you would like to get a good deal from this article then you have to apply such strategies to your won website.