Zapraszam was na recenzję kolejnej części z serii komiksowej „Przygody smerfów”. Tym razem w wiosce smerfów roi się od wewnętrznych konfliktów i powstają nowe stanowiska – smerfolicjanci. I właśnie tak brzmi tytuł tego tomu.
Najczęściej w komiksach ukazujących się w ramach cyklu jest kilka opowieści. „Smerfolicjanci” to tom, w którym jest tylko jedna, ale za to długa historia. Jesteście ciekawi, co takiego wydarzyło się w wiosce, że musieli pojawić się stróże prawa?
Porządek przywracają smerfolicjanci!
Smerfy postępują w myśl zasady „wolność Tomku w swoim domku”. Nie patrzą na to, czy coś, co robią u siebie, może przeszkadzać sąsiadom. Jeden chce mieć wokół domu wysoki żywopłot chroniący przed podglądaniem. Drugiemu to przeszkadza, bo posadzone w cieniu żywopłotu warzywa nie chcą rosnąć. Tego typu sąsiedzkie zatargi są na porządku dziennym. Skłócone smerfy zawsze szukają wsparcia Papy Smerfa, który ma wydać werdykt, kto ma rację i pomóc rozwiązać problem. W końcu Papa Smerf traci cierpliwość, bo nie ma ani chwili spokoju. Postanawia, że trzeba stworzyć kodeks zasad. Smerfy mają zastanowić się, co w nim będzie, następnie odbędzie się głosowanie, co ostatecznie znajdzie się w kodeksie. Kiedy ustalony spis zakazów wchodzi w życie, początkowo wszyscy starają się tego przestrzegać. Niestety szybko zasady są łamane. Wtedy Papa Smerf postanawia mianować Ważniaka smerfolicjantem, ale czy to na pewno dobry pomysł i jak na to zareagują smerfy?
Moje spostrzeżenia
Nikogo już raczej nie zaskoczę tym, że książka jest dla czytelników w każdym wieku. Jednak inaczej spojrzą na nią dzieci, a inaczej dorośli. Młodsi czytelnicy będą widzieć przede wszystkim kolejne przygody smerfów. Starsi będą widzieć pewne analogie relacji sąsiedzkich, sytuacje społeczne i nastroje w obliczu coraz to nowych zakazów. Czytając, nie mogłam się nie uśmiechnąć, więc jeśli także macie ochotę, zachęcam.
Za egzemplarz do recenzji dziękujemy: