Lucky Luke’a znamy wszyscy, czy to z komiksów, czy z kreskówek. Jednak tym razem chcę przybliżyć książkę, która różni się znacząco od powszechnego obrazu tego bohatera. Podczas lektury możemy poznać go jako małego chłopca. Zapraszam na recenzję tytułu „Kid Lucky. Statua Squaw”.
Większość dzieci to niesforne urwisy, a jaki mógł być najpopularniejszy kowboj na Dzikim Zachodzie? Jak się okazuje, on także ma sporo za uszami. Od zawsze też miał nietuzinkowe pomysły, chciał łapać złodziei, marzył o życiu kowboja, co jak wiemy, udało mi się osiągnąć.
Jaki był młody Lucky Luke?
W przeciwieństwie do innych książek o Lucky Luke’u, jakie miałam przyjemność czytać, tutaj nie mamy jednej dłuższej historii. Na każdej stronie jest jedna przygoda, więc widzimy bohatera w różnych sytuacjach. Raz zastanawia się jak zaprosić koleżankę na bal walentynkowy. Innym razem chce zebrać dla siebie i przyjaciół jabłka. Jeszcze innym nie chce się myć albo musi przygotować zadanie do szkoły. W harcach towarzyszy mu grupka przyjaciół i Joannie Molson – pierwsze zauroczenie Luke’a.
„Kid Lucky. Statua Squaw” – co mnie zaskoczyło?
Wiek kowboja i krótkie komiksy nie były jedynym, co mnie w tej książce zaskoczyło. Na każdej stronie pod komiksem znajduje się krótka ciekawostka związana z Dzikim Zachodem. Można dowiedzieć się nieco o historii i zwyczajach kowbojów. Czytamy o panującym w tamtym regionie klimacie i jak wyglądał prawdziwy saloon, nie ten pokazany w westernie. Wiele przekazanych w książce informacji, było dla mnie nowością i dodają lekturze smaczku.
Sam klimat komiksu jest dokładnie taki sam, jak we wszystkich innych, jakie ukazały się w tej serii. Jeśli więc lubicie Lucky Luke’a, to będzie to ciekawa odmiana. Nie brakuje charakterystycznej kreski i dobrego humoru. Same przygody trochę przypominały mi te rodem z „Denisa rozrabiaki”.
Za egzemplarz do recenzji dziękujemy: