
„Kaczogród” to jedna z serii, której albumy ukazują się regularnie od dłuższego czasu. Każdy tom to zbiór opowieści autorstwa znakomitego Carla Banksa. Najnowsza część, “Kaczogród. Papuga z Singapuru”, przybliża jego twórczość z okresu 1945 – 1946.
Jak zawsze na początku jest kilka stron wstępu z ciekawostkami. Następnie znajdziemy mnóstwo zabawnych historii, a między nimi archiwalne okładki magazynów.
Kaczogród był Kwakburgiem?
Tym razem ciekawostki nie dotyczą może bezpośrednio samej treści komiksów, ale też są interesujące. Dowiadujemy się co nieco o tłumaczeniach. Do Polski opowieści o Kaczorze Donaldzie i innych dotarły dopiero w latach 90. XX, co wynika z naszej historii. Na początku niekoniecznie obecnie znani bohaterowie nazywali się tak samo, jak teraz i to mnie zaskoczyło, bo tego nie pamiętałam. W pierwszych publikowanych w Polsce komiksach Sknerus McKwacz był nazywany Sknera Mac Kwak, Goguś był Milusiem, a Bracia Be to Równe Chłopaki. Sam Kaczogród też nie był Kaczogrodem, a Kwakburgiem. Nazwy zmieniły się dopiero za sprawą kreskówki „Kacze Opowieści”. Niby drobnostki, a jak wiele zmieniają. A co z samymi historiami wewnątrz albumu?
„Papuga z Singapuru” – komiks tytułowy
Pierwszą historią jest oczywiście ta, od której wzięła się nazwa najnowszej części. Jeżeli macie papugi, to wiecie, że są zwierzętami bardzo głośnymi. Przekonuje się o tym także Kaczor Donald i jego siostrzeńcy. Jak do tego doszło?
Pewnego pięknego dnia, młode kaczorki idą do portu i przeglądają, jakie skarby przypłynęły z dalekich krain. Nagle słyszą, że przypłynął „niejaki Joe z Singapuru”. Szukając źródła głosu, znajdują czarny worek, a w nim… papugę. Jej właściciel, jeden z marynarzy, chce im ją oddać bardzo tanio, a najlepiej za darmo. Już to powinno wzmóc czujność, ale siostrzeńcy niezrażeni postanawiają zabrać Joe do domu. Zarówno oni, jak i Donald szybko zauważają, że Joe ma niewyparzony dziób i jest raczej źródłem kłopotów, niż radości. Jak się to skończy?
Za egzemplarz do recenzji dziękujemy: