Nieomal codziennie spotykamy się z przejawem szeroko pojętej nienawiści wśród społeczeństwa w którym żyjemy. Niejednokrotnie doznajemy upokorzenia ze strony zawodowej, ale także zdarza się usłyszeć niestosowne uwagi na temat własnego życia pochodzące z bardzo bliskiego kręgu, a mianowicie – rodziny. Często również nie ujdzie naszej uwadze przypadkowe i zupełnie niezamierzone „dogryzienie” przez obcą osobę spotkaną na ulicy czy chociażby nieprzyjemny stosunek ekspedientki w sklepie. Nie wspomnę już o kpiących spojrzeniach nieznajomych w zatłoczonym autobusie czy chociażby w metrze. Dlaczego Polacy są tak pełni nienawiści?
Współczesne pokolenie niestety pomimo promowanych idei tolerancji i wciąż krzewionych poglądów na temat wolności człowieka – przejawia wobec siebie bardzo często niechęć, nieufność, a momentami agresję. Polacy często przyznają, że powodem nienawiści jest błaha sytuacja, która z pozoru wydaje się być jedną z wielu codziennych okoliczności życia każdego z nas. „Krzywe” spojrzenie również wzbudza niechęć, a co dopiero zwrócenie uwagi przypadkowego przechodnia na wygląd czy sposób chodzenia. Jakie środowiska przejawiają największy stopień nienawiści? Na to pytanie nie da się niestety jednoznacznie odpowiedzieć. To uczucie powszechne jest i w społeczności wysoko postawionych urzędników jak politycy, czy dyrektorzy rozwojowych firm, jak również i w społecznościach z problemami finansowymi usytuowanymi w nieco niższej hierarchii drabiny społecznej. Problem zatem wydaje się być niezależny od środowiska w którym człowiek funkcjonuje, ale raczej od jego własnego ukształtowania charakteru. Współcześnie coraz więcej ludzi odreagowuje stres i napięcie w sposób bezpośredni. Niejednokrotnie słyszy się w mediach o brutalnym pobiciu, psychicznym znęcaniu się pracodawcy, czy chociażby „wyścigu szczurów” we wciąż rozwijających się korporacjach.
Człowieka stresują nie tylko praca, jazda samochodem, opłata rachunków, ale także i zwykła uwaga uprzejmej staruszki, aby ściszyć muzykę w autobusie, czy zdjąć zbyt duży plecak. Zdarza się wybuchnąć nawet w momencie, gdy ekspedientka zbyt wolno liczy na kasie, albo wtedy gdy kolejka w urzędzie wydaje się być kilometrowa. Denerwuje nas nie tylko rodzina, dzieci, ale przede wszystkim obcy ludzie, którzy bardzo często zagrażają naszej pozycji społecznej. Nowa koleżanka męża, zbyt młoda opiekunka, inteligentna nauczycielka syna, czy wysportowana nastolatka, na którą przypadkowo rzucił okiem partner. Wkurza nas także chłopak z kolorową czupryną i milionem kolczyków w różnych częściach ciała pomimo tego, że siedzi tylko w kącie metra i cierpliwie czeka na swoją stacje. Zdarza się, że wyprowadza z równowagi wciąż otwierane przez jedną z sąsiadek okno na klatce, czy wywożenie przez robotników śmieci o zbyt wczesnej godzinie. Irytuje nas dosłownie wszystko, ale czy to usprawiedliwia fakt wciąż potęgowanej nienawiści i agresji wobec innych ludzi?
Wszystko zależy od charakteru. Tak mówi większość z nas z przekonaniem, że każdy posiada własny limit cierpliwości i nieoznaczoną granicę własnej wytrzymałości. Ludzie są różni i to tylko od ich usposobienia zależy to, w jaki sposób będą zachowywać się wobec innych. Niektórzy po prostu tacy są – słyszymy to bardzo często i nie jest to prawda wyssana tylko z palca. Według badań ludzie, którzy doświadczyli jakiejkolwiek krzywdy i zawodu – są bardziej podatni na tak zwany „nieprzewidywany wybuch negatywnych emocji”. Ale jak sobie z tym wszystkim radzić, aby nasze pokolenie nie skłaniało się w niebezpieczną stronę zła? Ciężko znaleźć na to konkretną odpowiedź. Niepokojące wydaje się być jednak tak negatywne zachowanie u nastolatków z najmniejszym bagażem doświadczeń: „nienawidzę tego nauczyciela, nie mogę znieść jego widoku, irytuje mnie jego sposób mówienia, wymaga od nas niemożliwego, nie chcę mieć z nim nic wspólnego”. Czy to nie powód do chwilowego zatrzymania się nad problemem? Co więcej, niepokojący jest fakt, iż coraz więcej najmłodszych dzieci nadużywa słowa „nienawidzę”, próbując przez jego użycie wpłynąć na swojego rówieśnika. Doświadczyłam tego niejednokrotnie, mijając po drodze grupę przedszkolaków, którzy wybierali się na południowy spacer w słoneczny dzień. Nie wystarczy tutaj opieka personelu pedagogicznego, czy nadzór rodziców – dziecko musi nauczyć się tego samo. Zatem dlaczego w Polsce coraz więcej osób nie potrafi wykazać się bezinteresownością, szacunkiem, chęciami do niesienia bezwarunkowej pomocy czy altruizmem?
Pokolenie szeroko rozumianego dobra i uczynności odchodzi współcześnie gdzieś na bok, w zapomnienie. Wizja przyszłości wydaje się być zatem przerażająca i wzbudza lęk. Czy dobie nienawiści, w której pełno postulatów zła wywodzącego się z różnych warstw społecznych – dojdzie do szczytu ludzkości? Miejmy na uwadze to zasadnicze pytanie, kiedy przysiądzie się do nas bezdomny, osoba starsza, czy gimnazjalista. Nie mijajmy na ulicy obojętnie kogoś, kto widocznie potrzebuje pomocy i chociażby słowa wsparcia. Starajmy się kreować bezpieczne i przyjazne społeczeństwo, w którym nienawiść zejdzie na plan drugi – z tym przesłaniem zostawiam Was i liczę na głęboką refleksję.
Chyba większe miasta mają w sobie więcej nienawiści niż te małe miasteczka lub wiejskie tereny. Ja dodałabym do zgorzkniałości Polaków system władzy jaki mamy, złodziejskich polityków którzy patrzą tylko swojego tyłka,ale oby jesień przyniosła zmiany w wyborach, i oby ktoś wkońcu ,,rozwalił ten system” :)